Tomasz Małkowski


HISTORIA




Jacek Rześniowiecki


Klasa: 1




autor:






autor:





tytuł: Historia 1, podręcznik do gimnazjum nr dopuszczenia 52/00 (DKW 4014-132/99)



Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe



Wydanie II (Gdańsk 2002)



OPIS:

OPRACOWANIE DYDAKTYCZNE

Podręcznik obejmuje okres od czasów najdawniejszych do końca panowania dynastii Piastów. Ma ładną oprawę graficzną, w szczególnie staranny sposób wykonano rysunki i mapki. Treść podzielono na 40 rozdziałów, z których dopiero ostatnich osiem dotyczy wyłącznie historii Polski. Korzystniej byłoby chyba tak uszeregować lekcje, by te o wydarzeniach historii powszechnej przeplatały się z tymi referującymi przemiany państwa polskiego.

Na początku prawie każdej czytanki znajduje się skala chronologiczna ułatwiająca usytuowanie w czasie referowanych wydarzeń, ponadto zwykle znajdziemy w lekcji słowniczek wyjaśniający trudniejsze pojęcia, rubryczkę „ciekawostka”, podsumowanie ujęte w kilka syntetycznych zdań oraz 2-3 pytania i ćwiczenie. Ważną rolę odgrywają w podręczniku teksty źródłowe, umiejętnie wkomponowane w tok wykładu, podane z notką bibliograficzną, wyodrębnione kolorystycznie. Czasami przywołuje się aż dwa lub trzy ich fragmenty dla jednego tematu. Zadaniem ćwiczenia jest zaangażowanie dziecka do wspólnej zabawy w historię, zwykle ma ono formę podobną do tej: „Tym razem spróbuj wyobrazić sobie, ze jesteś jednym z germańskich wojowników, przekraczających Ren w 406 roku” (s. 163). Takie sformułowanie zadania brzmi może naiwnie, ale jest bardzo kształcące, pozwala na wprowadzenie do dydaktyki metody dramy.

Można mieć zastrzeżenia co do długości lekcji, czasami zajmują one 8 stron książki, a ma ona dość duży format (prawie A4). Niektóre piękne ilustracje – zwłaszcza z kodeksów średniowiecznych – warto byłoby znacznie powiększyć, np. witraże z Chartres (s. 229), Krainę szczęśliwości Breughla (s. 223), Sąd Ostateczny Memlinga (s. 289), wazy greckie (s. 65) itp., aby także stanowiły jedno ze źródeł wiedzy.

Podręcznik kładzie nacisk na przedstawienie życia codziennego ludzi w dawnych wiekach oraz na historyczny proces przemiany ludzkiej mentalności i obyczajów. Często podkreśla się w związku z tym głęboką odmienność dawnch sposobów myślenia od dzisiejszych wyobrażeń o tym, jak powinno się postępować. Służą temu miedzy innymi informacje w rodzaju: król Ryszard Lwie Serce rozkazał rozpruć brzuchy tysiącom jeńców w poszukiwaniu rzekomo ukrytego tam złota (s. 223). Jednocześnie podręcznik nie rezygnuje oczywiście z przedstawiania dziejów politycznych Europy, w efekcie lekcje niepomiernie się wydłużają, co dla czytelnika z pierwszej klasy gimnazjum może być nieco uciążliwe. Dla przykładu często opisuje się cechy osobiste bohaterów i władców. O Kazimierzu Wielkim czytamy m.in.: „Bywał gwałtowny i okrutny: księdza, który wytykał mu liczne romanse, kazał utopić w Wiśle” (s. 282). Informacja ta niewiele wpływają na generalną ocenę króla, a ilość faktów do ogarnięcia rośnie. Tego rodzaju wiadomości mogłyby znaleźć się poza głównym tokiem narracji, np. w rubryczce „ciekawostka”.

W sumie podręcznik ma o wiele więcej zalet niż wad i spełnia swą rolę – jest w stanie zainteresować uczniów przeszłością, gdyż przedstawia ją w sposób barwny i atrakcyjny.


FAKTOGRAFIA

Do szczególnie udanych należy lekcja o Arabach. Położono w niej nacisk na nie wszystkim znane aspekty nauczania Mahometa (Allach jest Bogiem miłosiernym i dobrym, pełnym litości), uwypuklono podobieństwa islamu do judaizmu i chrześcijaństwa oraz jego tolerancję religijną. Autorzy podkreślili także nadzwyczajną zdolność plemion arabskich do przyswajania osiągnięć kultury wyższej innych cywilizacji oraz umiejętność rozwijania sobie właściwych form kultury (pojawia się informacja o tym, że Kordoba w X wieku miała 300 łaźni, 70 bibliotek, 600 meczetów i 50 szpitali – s. 181). Jednocześnie nie ukrywa się religijnej motywacji arabskich dążeń ekspansyjnych, podobnie zresztą jak w przypadku wojen Karola Wielkiego. W przedstawieniu podbojów Mongołów zachowano proporcje między skalą spowodowanych przez nich zniszczeń a swoistymi pozytywami, do jakich zalicza się zetknięcie Europejczyków z nowymi technikami walki (s. 258 – 259).

Dużą niezręcznością jest następujący fragment: „Chrześcijaństwo stało się nową religią, różną od judaizmu. Żydzi pozostali przy dawnej wierze, nadal czekając na mesjasza. Ten podział miał w przyszłości ściągnąć wiele nieszczęść na naród żydowski” (s. 152). Nie samo odrzucenie przez synagogę osoby i narzucania Jezusa powodowało przecież późniejsze pogromy i tumulty, lecz przekonanie chrześcijan o tym, że Żydzi powinni przyjąć chrześcijaństwo. Z powyższego passusu czytelnik może odnieść mylne wrażenie (a, zauważmy, nic tu nas nie chroni przed dokonaniem tak niebezpiecznej interpretacji, będącej pierwszym krokiem ku usprawiedliwieniu zła postawą ofiar), że Żydzi są po prostu sami winni swego losu, mogliby go uniknąć, ale zamknęli się na objawienie.

Żydom nie poświęcono niestety żadnego osobnego fragmentu książki np. na temat ich roli w gospodarce miejskiej średniowiecza. Natomiast tu i ówdzie w różnych rozdziałach znajdujemy wzmianki o ich losie, np. w czytance o krucjatach wspomina się, że do pierwszych pogromów Żydów doszło podczas wyprawy ludowej w 1096 roku. Parę stron dalej pojawia się słowo „antysemityzm”, zdefiniowane również skrótowo w słowniczku (s. 220). Nie objaśnia się natomiast szerszych przyczyn samego zjawiska, co należy uznać za poważny brak. Niewiele przecież da stwierdzenie faktu: „Od schyłku XI wieku wybuchały prześladowania Żydów” (s. 223), jeżeli nie towarzyszyć mu będzie żadna interpretacja. W passusie o epidemii dżumy w 1348 roku nieco obszerniej, choć i tak niezadowalająco potraktowano tę kwestię: „Jeszcze inni byli zdania, że winę ponoszą Żydzi, którzy z nienawiści do chrześcijan zatruli studnie i źródła. W wielu miastach doszło do pogromów, np. Strasburgu spalono żywcem 2 tysiące wyznawców judaizmu, którzy nie dali się ochrzcić” (s. 227). Wzmiankowanie i omawianie tego pogromu wyłącznie w kontekście „czarnej śmierci” zaciera niewątpliwy związek między wrogością do Żydów a chrześcijaństwem ludności dokonującej pogromów. Należałoby rozwinąć podaną tu jakby mimochodem informację o przymusowych chrztach, co rzuciłoby światło na praktykę społeczną ówczesnego Kościoła z trudem tolerującego żydowską odmienność wyznaniową.

Opis roli Niemców w historii Polski średniowiecznej wydaje się dość zadowalający. Autorzy książki obszernie omawiają dobrodziejstwa lokacji na prawie niemieckim, jej wpływ na stymulowanie rozrostu sieci osadniczej. Krzyżaków nie przedstawiono jako wcielenia zła, z uznaniem wspomina się ich osiągnięcia cywilizacyjne (np. windy i centralne ogrzewanie na zamku w Malborku – s. 273), a jednocześnie nie pominięto skutków ich podbojów (zniszczenie Prusów jako grupy plemiennej). Nazbyt skrótowo niestety przypomina się o kulturotwórczym oddziaływaniu mieszczaństwa niemieckiego, korzystającego chociażby w ramach Hanzy z kontaktów handlowych na skalę europejską i dysponującego niebagatelnym przecież kapitałem finansowym. Jednostronna wydaje mi się konstatacja, że „Napływ obcojęzycznych mieszczan osłabił polskość miast” (s. 263), wszak zachodziły wówczas także równoległe procesy przyswajania języka polskiego i asymilacji. Rozwój miast bez napływu ludności z Niemiec przebiegałby ma pewno wolniej. Ponadto dla państwa piastowskiego per saldo lepsze było posiadanie miast z mieszczaństwem częściowo niemieckojęzycznym niż nieposiadanie ich wcale. Lojalność mieszczan wobec władcy polskiego nie zasadzała się na więzi narodowej, lecz była zależna od jakości stanowionych przez niego praw, gwarancji wolności handlu itp. Dopełnieniem informacji o pejzażu kulturowym ówczesnego miasta byłoby przypomnienie faktu istnienia Ormian, niestety, autorzy pominęli te kwestię zupełnie. Zawartość faktograficzna podręcznika wymaga drobnych uzupełnień ze stron nauczyciela.


OBRAZ WSPÓLNOTY NARODOWEJ, SPOŁECZNEJ I KULTUROWEJ

Przez podręcznik przewija się jeden wątek: w średniowieczu ludzie zupełnie inaczej realizowali wartości, to co dziś wydaje się nam paradoksem, wtedy było normalnością. Chlodwig, który ochrzcił Franków, potrafił bez powodu rozpłatać toporem głowę swemu wojownikowi (s. 185). Poganie jako przedmiot działań misyjnych i podbojów rycerzy chrześcijańskich „znajdowali się poza prawem: można ich było bezkarnie najeżdżać, zabijać, zabierać im ziemię” (s. 196), „Powszechnie uważano, że wolno zabijać niechrześcijan, bez względu na wiek i płeć” (s. 223). Krzyżowcy w imię religii chrześcijańskiej popełniali takie zbrodnie, że jeden z papieży ich wyklął (s. 219). Przeszłość – można odnieść wrażenie – to dziedzina wielkich sprzeczności i niewyobrażalnego okrucieństwa. Ale czy tylko? Dla kontrastu przydałoby się podać nieco wiadomości np. o literaturze pięknej średniowiecza, której twórcy nie karmili się przecież tylko opisami krwawych bitew. Ta dziedzina kultury jest w podręczniku nieco zaniedbana, przez co i ogólny obraz osiągnięć Europejczyków może wydawać się jednostronny.

Jak się można domyślić również obraz wspólnoty narodowej Polaków i ich dokonań kulturowych pozbawiony jest elementów i interpretacji, mogących stać się podstawą dla nacjonalistycznej indoktrynacji. Podkreślono ich wtórność wobec Zachodu (s. 287), niedostatki sieci parafialnej skutkujące tym, że tak ważne sakramenty jak małżeństwo zawierano bez udziału księży aż do XIII wieku (s. 288). Państwo Piastów nie występuje na kartach podręcznika wyłącznie jako ofiara najazdów z zewnątrz, niemałą agresywność tej monarchii uwypuklono dostatecznie (podboje Krzywoustego, krucjaty nad Bałtykiem itp.). Jej kształtowanie to nie zawsze pokojowy proces spajania różnych ziem i grup ludności. Ekspansję margrabiów Marchii Wschodniej na wschód na przełomie X i XI wieku wyjaśniono trafnie przyczynami ekonomicznymi (s. 196) nie odwołując się do antagonizmu między Słowianami i plemionami germańskimi. Fragment o tych wojnach nie stanie się powodem powstania antyniemieckich stereotypów, gdyż uniemożliwia to ćwiczenie towarzyszące lekcji, polegające na zabawie w rycerzy i Słowian, pozwalające zrozumieć uwarunkowania historyczne tych konfliktów (s. 197).


VARIA

Pewnym pomieszaniem pojęć jest stwierdzenie na temat Greków: „Uważali się za członków jednego narodu” (s. 61). Termin „naród” ma dość określone znaczenie, a badacze starożytności odnoszą go słusznie (i wyłącznie) tylko do Żydów. Należałoby w stosunku do Greków użyć po prostu określenia „jeden lud”, co byłoby, co prawda, nieprecyzyjne, ale przynajmniej ostrożne i nie wywoływałoby anachronicznych skojarzeń. Określenie papieża mianem „dla katolików zastępcy Boga na ziemi” (s. 167) brzmi wręcz humorystycznie, a dla chrześcijanina jakiegokolwiek wyznania kojarzy się z czystą herezją. Dla większej jasności wywodu na temat zależności lennych można by przypomnieć ówczesną zasadę „wasal mego wasala nie jest moim wasalem” (s. 200). Nazwanie tekstu sławnej łacińskiej inskrypcji o dokonaniach Augusta „autobiografią”, mimo iż była ona pisana prawdopodobnie jego ręką, jest co najmniej nietrafne (s. 135).

Notoryczne używanie przestarzałego terminu „kmiecie” w odniesieniu do chłopów w monarchii piastowskiej, choć spotykane (rzadko) u niektórych badaczy i popularyzatorów, np. u Z. S. Pietrasa, odsyła do romantycznej i wyidealizowanej wizji dziejów ojczystych, a dzisiaj brzmi śmiesznie i anachronicznie. Nieco więcej krytycyzmu należało się przekazowi o represjach Łokietka po buncie wójta Alberta; ścinanie głów z powodu nieumiejętności wymówienia paru polskich słów nie może być podawane jako pewnik, to raczej legenda (s. 272). Nadinterpretacją grzeszy passus o powodach sukcesu restauracji władzy zwierzchniej przez Kazimierza Odnowiciela: „Mieszkańcy zapragnęli przywrócenia bezpieczeństwa, a także odrodzenia chrześcijaństwa, które niosło rozwiniętą kulturę, dawało możliwości zdobycia wiedzy” (s. 148). Niewątpliwie główną rolę odgrywał tu czynnik wymieniony jako pierwszy, reszta to bardzo luźna dywagacja. Nazwanie Państwa Krzyżackiego „zaborczym” (s. 267) jest w zasadzie słuszne, ale tą samą etykietką powinno się jednocześnie określić państwo Bolesława Chrobrego.

Opracował Bartosz Kaliski


5