HISTORIA

Klasa II

Autor: Waldemar Bednarski, Sławomir Pać, Andrzej Leszek Szcześniak

Tytuł: Polska i świat. Wspólne dziedzictwo (nr dopuszczenia DKW-4014-177/99)

Wydawnictwo: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne - Radom
wydanie: pierwsze (2000).
OPIS:

OPRACOWANIE DYDAKTYCZNE

Podręcznik Sławomira Pacia, Waldemara Bednarskiego i Andrzeja Leszka Szcześniaka został przygotowany bardzo niedbale, zarówno pod względem opracowania dydaktycznego, jak i pod względem edytorskim. Mnóstwo błędów i niezręczności stylistycznych współgra z ogólnie bardzo ciężkim stylem wszystkich trzech autorów. Prawie w ogóle nie użyto tekstów źródłowych, tam zaś, gdzie autorzy zdecydowali się urozmaicić tekst wykładu cytatami, używają najczęściej wierszy i to nie zawsze dobrych. Można mieć uzasadnione wątpliwości, czy utwór Stefana Buszczyńskiego, Hymn do pracy jest najciekawszym i najwartościowszym przejawem ideologii pozytywistycznej (s. 267). Wydaje się też, że wiersz Marii Konopnickiej nie tym, co historycy określają mianem źródła do dziejów Targowicy (s. 130). Ilustracje do tekstu są na ogół marnej jakości, często pozbawione podpisu, bądź też opisane nazbyt oszczędnie. Często nie podaje się nazwisk autorów reprodukowanych obrazów. Charakterystyczne, że chociaż nie podpisano obrazu Rembrandta (s. 46), to podano jednak nazwisko autora zdjęcia letniego pałacyku Jana III w Wilanowie (jest nim jeden z autorów książki). W kilku miejscach ilustracje zostały wydrukowane tak nieszczęśliwie, że w ogóle nie są widoczne (ss. 33, 43, 103 i 241). Na marginesie tekstu umieszczono wyjaśnienia trudniejszych terminów. Niekiedy jednak autorzy tłumaczą tu rzeczy oczywiste, pozostawiając bez wyjaśnień kwestie dużo trudniejsze (szczegółowo problem tez został omówiony w rubryce Faktografia). Tu jednak należy zauważyć, że znaczna część definicji została ujęta w cudzysłów, nigdzie natomiast nie podano źródła (źródeł?) tych cytatów. W podręczniku nie ma odniesień do innych tomów, a odsyłacze do innych partii tekstu pojawiają się niezmiernie rzadko. Na początku każdego rozdziału umieszczono po trzy "cele kształcenia". Aby osiągnąć założoną ilość zadań dydaktycznych autorzy niekiedy powtarzają te same, lekko tylko zmodyfikowane zdania. Przykładowo na s. 61 pierwszym celem kształcenia jest "zaznajomienie się z charakterystycznymi cechami baroku oraz z jego wybitnymi dziełami w Europie i w Polsce", trzecim zaś "Znajomość wybitnych dzieł baroku w Europie i w Polsce". Po tekście rozdziału umieszczono pytania, które mają za zadanie utrwalenie omówionego materiału. W podręczniku nie ma pytań otwartych, zachęcających ucznia do intelektualnego wysiłku. Tekst nie został opatrzony indeksem.

Zupełnie kompromitująco przygotowano polską transkrypcję obcych nazw i nazwisk. Autorzy nie uznają żadnych reguł - raz podają transkrypcję, raz nie, raz podają tylko inicjał imienia opisywanej postaci, kiedy indziej znów imiona w pełnym brzmieniu. Co gorsza, niektóre propozycje odczytania nazw obcych są po prostu błędne. Szczególnie wyróżniają się tu malarz Beloto Kanaleto (s.117), kolonia Niu Dżersi (s. 99), dynastia Burbą (s. 83), ustawa Bili of Rigs (chodzi prawdopodobnie o Bill of Rights - s. 91), pałac Sę Susi, państwo Junajtyd Stejts (s. 102). Zdaniem autorów nazwisko Bartolomeo Berecciego czyta się Berczi (s. 33).

Należy zwrócić uwagę także na stosowaną przez autorów metodologię. Jest ona w wielu punktach zbieżna z metodologią marksistowską w jej wersji stalinowskiej. Autorzy powtarzają bardzo dyskusyjne tezy historyczki z Wrocławia Ewy Maleczyńskiej o (pozostającej w zamyśle) aktywnej i antyniemieckiej polityce zachodniej Jagiellonów (s. 15). W rozdziałach o wieku XVII autorzy wspominają o powstaniach ludowych Kostki Napierskiego i Grzybowskiego, których istotne znaczenie nie uzasadnia umieszczenia w podręczniku do gimnazjum. Echa opracowań z lat 50. widać też we fragmencie, w którym ukazano rodzime, odrodzeniowe źródła oświecenia (s. 119). W wieku XVIII następują "przemiany gospodarcze i społeczne o charakterze antyfeudalnym" (s. 140), zaś napoleońska Francja weszła na drogę imperializmu (a więc schyłkowej fazy kapitalizmu - s. 141). Z pełną powagą stosuje się tu takie określenia jak "reakcyjny" czy "postępowy" (s. 168). Polscy twórcy romantyczni (Mochnacki, Mickiewicz, Goszczyński i Malczewski) "w swych utworach atakują magnaterię polską i przygotowują społeczeństwo do walki o wolność" (s. 184). Stronnictwa polityczne Wielkiej Emigracji zostały scharakteryzowane klasowo: arystokracja i bogata szlachta grupowała się pod przywództwem Adama Czartoryskiego, szlachta i bogate mieszczaństwo - w Komitecie Narodowym Polskim, zaś szlachta drobna, mieszczanie i chłopi - w TDP (s. 204). Metodologiczną zasługą Joachima Lelewela było doszukiwanie się prawidłowości w rozwoju dziejowym (s. 208). W części dotyczącej wieku XIX znalazł się utwór Gustawa Ehrenberga O cześć wam, panowie magnaci... (s. 217), a w dalszej partii tekstu także wiersz Władysława Broniewskiego o Komunie paryskiej (s. 296). Nietrudno dostrzec, że tezy Karola Marksa są przez autorów oceniane dużo lepiej, niż ideologia liberalna. Polskość Śląska i Pomorza (Ziemie Odzyskane) jest w podręczniku śledzona od początków XIX w., przy czym autorzy podkreślają, że konflikt narodowościowy pokrywał się z klasowym, a polski lud walczył z niemieckimi obszarnikami (s. 231, 234). W rozdziale zatytułowanym Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się (Rozwój ruchu robotniczego) celem kształcenia jest "przemyślenie, czy dopuszczalna jest sytuacja, aby wielki kapitał decydował o losach świata i o sytuacji setek milionów ludzi" (s. 293), zaś w tekście rozdziału stwierdza się, że dzięki "teoriom naukowym" robotnicy w końcu zrozumieli, że "przyczyną ich nędzy i poniżenia jest ustrój społeczny i panujące w nim stosunki między pracą a kapitałem" (s. 293). Wreszcie na s. 302 autorzy informują, że pod koniec wieku kontynuatorem prac Marksa i Engelsa był Włodzimierz Lenin.

Omawiany podręcznik jest pod wieloma względami niechlujny a jego wartość dydaktyczna jest wątpliwa. Podejście autorów do nauk historycznych jest archaiczne; łączy elementy metodologii marksistowskiej z nacjonalistyczną wizją dziejów Polski (więcej na ten ostatni temat w rubryce Obraz wspólnoty...). Wszystkie te względy sprawiają, że książkę tę należy stanowczo odradzić jako pomoc w nauce historii.

FAKTOGRAFIA

Podręcznik koncentruje się na dziejach Polski od XVI do końca XIX wieku. Historia powszechna pojawia się tu incydentalnie i najczęściej wtedy, gdy ściśle wiąże się z wydarzeniami na ziemiach polskich. Autorzy poczynili zresztą znaczne skróty, łącząc przykładowo w jednym podrozdziale angielską wojnę domową, dyktaturę Cromwella, sławetną rewolucję oraz rewolucję przemysłową (ss. 88-92). Zdarza się, że autorzy przywołują fakty, o których wcześniej nie wspomnieli (np. na s. 29, gdzie Henryk Walezy zostaje oceniony jako współwinny Nocy św. Bartłomieja, o której wcześniej się nie wspomina, nie ma też odsyłacza do poprzedniego tomu). Problem hugenotów pojawia się w rozdziale o francuskim absolutyzmie, znowu bez żadnych wyjaśnień. W rozdziale o rewolucji francuskiej przewrót thermidoriański został przedstawiony w taki sposób, że czytelnik może mieć kłopoty z powiązaniem (pojawiającej się w tekście) nazwy thermidor z opisanym w innym miejscu obaleniem dyktatury jakobińskiej (ss. 108-109). Przy okazji autorzy podają informację, że Robespierre został zgilotynowany razem z 21 współpracownikami.

Podobny problem - odwoływanie się do wiadomości, których czytelnikowi poskąpiono - dotyczy także tych partii podręcznika, które poświęcono historii Polski. Przykładowo, wiadomość, że Frycz Modrzewski był czynny w ruchu egzekucyjnym, nie została uzupełniona wyjaśnieniem, co to takiego ruch egzekucyjny (s. 34).

Z drugiej strony w podręczniku znalazło się sporo wiadomości, których użyteczność wydaje się mocno dyskusyjna. Autorzy przykładają olbrzymią wagę do historii wojskowości (tu występującej jako "dzieje oręża polskiego"). W podręczniku znalazło się mnóstwo opisów bitew i kampanii, a niemal każdy zaopatrzono w notkę na temat liczebności walczących armii. Pomijając fakt, że podawanie liczby żołnierzy dla wojen XVI czy XVII w. z dokładnością do 1000, a niekiedy do setek osób budzi poważne wątpliwości (no bo czy autorzy np. zaliczają do wojsk choćby ciurów obozowych i markietanki), wydaje się, że tego rodzaju wiedza w ogóle nie jest gimnazjalistom potrzebna. Niekiedy dane o liczebności armii używane są w podręczniku zupełnie bezmyślnie. Przykładowo, na s. 71 dowiadujemy się, że pod koniec XVIII w. Austria wzmocniła swoje siły do 170 tys. żołnierzy, nie wiemy jednak, ilu miała przedtem. Na następnej stronie informacja, że w Prusach stosunek liczebności sił zbrojnych do liczby mieszkańców był nieproporcjonalnie duży, została zilustrowana jedynie liczbą 195 tys. żołnierzy. Jaka była wtedy liczba ludności Prus autorzy nie dodają. W dalszych partiach podręcznika czytelnik jest zapoznawany z całą galerią polskich, rosyjskich i austriackich generałów.

Poza nadmiarem informacji o militariach należy zwrócić uwagę na inne, także zupełnie niepotrzebne fakty nagromadzone w omawianym podręczniku najwyraźniej bez głębszego przemyślenia kwestii. Nie jest jasne, czemu ma służyć informacja, że "Kiedy podczas inauguracyjnego posiedzenia Wielkiego Dywanu w roku 1919 wezyr wezwał posła Lechistanu, a ten po przeszło 120 latach nieobecności wszedł do sali, dostojnik turecki dostał zawału serca" (s. 138). Szczególnie bulwersujący jest sposób, w jaki autorzy potraktowali dzieje kultury. W słowie odautorskim Waldemar Bednarski, Sławomir Pać i Andrzej Leszek Szcześniak deklarują co prawda, że ich podręcznik "zawiera wiedzę zintegrowaną, dotyczącą dziejów politycznych, społecznych i kulturowych, i pokazuje związki zachodzące między tymi dziedzinami życia ludzkiego" (s. 7). Niemniej historii społecznej właściwie nie sposób w książce odnaleźć, kwestie kultury ograniczono zaś do bezsensownych wyliczanek twórców czynnych w różnych dziedzinach. Dobrym przykładem jest rozdział o kulturze renesansowej w Polsce. Czytelnik odnajdzie tu z jednej strony zdania puste treściowo (np. na s. 34 autorzy piszą, że w Polsce "Otaczano opieką zwłaszcza ludzi pióra. A i oni sami byli dumni z ojczystego języka i z utworów, które w nim powstały"), z drugiej zaś katalog nazwisk opatrzonych szczątkowym komentarzem (jako przykład pozwolę sobie zacytować cały [!] akapit poświęcony muzyce: "Najwybitniejszym polskim kompozytorem tego okresu był Mikołaj Gomółka, autor między innymi melodii do Psalmów Jana Kochanowskiego" ? s. 35).

Mimo nadmiaru zbędnych informacji autorzy nie udzielają dodatkowych wyjaśnień tam, gdzie byłyby one wskazane. Na s. 48 wspominają o osobistych krzywdach, które pchnęły Chmielnickiego do buntu, nie wyjaśniają jednak, jakie to były krzywdy. Niekiedy kolejność wprowadzania poszczególnych tematów wydaje się dyskusyjna. Przykładowo skutki wojen Rzeczypospolitej zostały opisane wcześniej, niż same wojny. Niektóre informacje powtarzane są w tekście kilkakrotnie, bez żadnej potrzeby. Przykładowo, na s. 40 czytamy najpierw, że Zygmunt III Waza "Aby być bliżej wydarzeń rozgrywających się w tym państwie [tzn. Szwecji], przeniósł nawet stolicę z Krakowa do Warszawy". Kilkanaście linijek dalej czytamy, że "Zygmunt III Waza, chcąc być bliżej Szwecji, przeniósł w 1596 r. stolicę z Krakowa do Warszawy". Na s. 58 informacja na marginesie brzmi "Wybór Jana Sobieskiego na króla Rzeczypospolitej", natomiast odpowiedni (trzylinijkowy) akapit nie zawiera żadnej dodatkowej wiadomości, oprócz tego, że król był zwycięskim wodzem spod Podhajec i Chocimia. Część pytań, jakie autorzy zadają czytelnikowi dotyczy kwestii, których uprzednio w podręczniku nie poruszono, bądź też uczyniono to tak ogólnie, że odpowiedź wydaje się dość trudna. I tak po rozdziale stanowiącym wyliczankę nazwisk Polaków czynnych na polu nauki i kultury w XVII w. następuje pytanie "Jakie osiągnięcia nauki polskiej XVII wieku pozostały aktualne do dzisiaj"? (s. 69). W tekście omawianego podręcznika brakuje jakiejkolwiek refleksji nie tylko o ponadczasowym znaczeniu wyliczanych osiągnięć, ale nawet o ich roli w danej epoce. Podobnie podręcznik nie może być podstawą do odpowiedzi na pytanie "dlaczego chłopi woleli płacić czynsz niż odrabiać pańszczyznę"? (s. 118).

Podobne błędy - tzn. brak potrzebnych informacji połączony z podawaniem wiadomości niepotrzebnych - dotyczą również terminów, zarówno tych użytych w tekście, jak i wyróżnionych z wykładu i opatrzonych definicjami. Czytelnikowi poskąpiono wyjaśnień pojawiających się w podręczniku słów, takich jak statut czy sejm walny. Z drugiej strony umieszczono tu definicje pojęć bombardowanie (s. 228), teoretyk (s. 219), tolerować (s. 216), dekret (s. 229), zamach stanu (s. 236), lojalność (s. 245) czy też awangarda (s. 259).

Autorzy dość niechętnie odnoszą się do utrwalonych w tradycji historiograficznej terminów. I tak zamiast akcji grodzeń mamy ogradzanie (s. 88), zamiast wojny siedmioletniej - siedmioletnią wojnę (s. 99), a zamiast pracy u podstaw - pracę od podstaw (s. 267 i 270). Najwyraźniej autorzy mają również problemy z użyciem słów "ruski" i "rosyjski", którym nadają różne znaczenia (por. s. 45). Drobniejsze błędy faktograficzne zostały omówione w rubryce Varia.

Ogółem rzecz biorąc podręcznik Pacia, Bednarskiego i Szcześniaka koncentruje się na historii politycznej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów oręża. Nawet jednak w tym - mocno ograniczonym - zakresie jest to książka przygotowana niechlujnie, pełna nieścisłości, niejasności i zarazem przeładowana niepotrzebnymi informacjami. Z punktu widzenia jakości przedstawionego tu materiału, jak również z uwagi na sposób jego opracowania, należy omawiany podręcznik stanowczo odradzić.

OBRAZ WSPÓLNOTY SPOŁECZNEJ, RELIGIJNEJ I KULTUROWEJ

Podręcznik koncentruje się na dziejach Polski, a w ich ramach na historii Polaków. Istnienie innych narodów na terenie Rzeczypospolitej przejawia się głównie kilkakrotnie powtarzanymi stwierdzeniami o wielonarodowościowości i różnorodności kulturalnej państwa polskiego ("Wielonarodowościowa o wielowątkowej kulturze Rzeczpospolita zawsze była otwarta na zewnętrzne wpływy" - czytamy na ss. 64-65). Bardzo trudno byłoby wskazać w tej książce konkretne przejawy wielowątkowości polskiej kultury. Czytelnik znajdzie w tej książce odwołania do wizji Polski jako państwa bez stosów (ss. 18 i 21). Wspomina się także o konfederacji warszawskiej (s. 21). Ustrój Rzeczypospolitej został scharakteryzowany jako monarchia konstytucyjna (s. 26). Co ciekawe, autorzy uznali, że ustrój angielski od końca XVII w. nie odpowiada pojęciu monarchii konstytucyjnej (s. 92). Unia brzeska została opisana jako środek zapobiegawczy wobec "realnej możliwości mieszania się patriarchatu moskiewskiego w sprawy Kościoła prawosławnego Rzeczypospolitej" (s. 22). Jest to zatem taki sposób narracji, w którym bardzo skąpe informacje dotyczące innych niż polska narodowości służą jedynie potwierdzeniu wysokiego mniemania o Polakach. Uwagi te są przy tym tak ogólne, że nie dostarczają właściwie żadnych dodatkowych wiadomości.

W ogóle duża część zgromadzonych w podręczniku informacji służy nie tyle powiększaniu wiedzy uczniów o przeszłości, co wyrabianiu przekonania o wyższości własnej kultury i historii nad innymi. Szczególnie dobrze widać to w rozdziałach poświęconych kulturze i nauce, gdzie nacisk położono na pierwszeństwo Polaków we wszystkich możliwych dziedzinach. I tak o alchemiku Michale Sędziwoju dowiadujemy się właściwie tylko tego, że "Na 16 lat przed publikacją Novum Organum F. Bacona, twierdził, co nie było wcale oczywiste dla współczesnych, że doświadczenie jest jedynym nauczycielem prawdy" (s. 68), zaś o popularności polskiej literatury barokowej ma świadczyć - cytowana za Melchiorem Wańkowiczem - informacja o polskim źródle Hamleta (s. 69).

Jedyną niepolską grupą, której autorzy poświęcili nieco uwagi, są kozacy. Powstanie Chmielnickiego przedstawiono zarówno w jego aspekcie narodowym, jak i religijnym i społecznym. Poza tym wizja stosunków międzynarodowych odpowiada tezie o szczególnej predylekcji Polaków do bycia ciemiężonymi przez inne narody. Szczególnie część podręcznika poświęcona wiekowi XIX jest katalogiem cierpień, jakie stały się naszym udziałem za sprawą Rosjan i - w szczególności - Niemców. Bohaterem negatywnym jest tu barbarzyński Bismarck (s. 290), ale nie lepiej wyglądają Niemcy jako całość. Dość stwierdzić, że według Andrzeja Leszka Szcześniaka hymn niemiecki zaczyna się od słów "Niemcy, Niemcy ponad wszystko, / Ponad wszystko w świecie" (s. 287), co już od niejakiego czasu nie jest prawdą.

Szczególną uwagę należy zwrócić na zaproponowaną przez autorów wizję kultury polskiej XIX w. Można odnieść wrażenie, że ideologiczne spory sprzed stu kilkudziesięciu lat pozostają żywotne także i dziś. W bardzo ostrych słowach scharakteryzowano tu obóz stańczyków ("działaczy, którzy chcieli naród "wyleczyć" przez wytykanie mu samych wad" - s. 277), którym przeciwstawiono bardzo wysoko ocenioną szkołę warszawską. Wśród polskich twórców tego okresu autorzy największą atencją darzą Henryka Sienkiewicza. Idea pisania ku pokrzepieniu serc została tu nazwana "głęboką myślą Trylogii" (s. 282), zaś w ramce umieszczonej na tej samej stronie możemy przeczytać następujący tekst: "Henryk Sienkiewicz był zawsze ostro krytykowany, zwłaszcza przez wszystkich tych, którzy zwalczali polski patriotyzm i obawiali się wzrostu polskiej świadomości narodowej. Ataki na polskość są często nadal przeprowadzane pod pretekstem krytyki "Sienkiewiczowskiej wizji" historii. Problem ten odżywa zawsze wtedy, gdy wrogowie wzmagają antypolską propagandę i ma on charakter walki politycznej, a nie krytyki literackiej". Autorzy sytuują Sienkiewicza po stronie patriotycznego, antypozytywistycznego nurtu rodzimej kultury. W tej samej grupie znalazła się także dramatycznie sprymitywizowana postać Stanisława Wyspiańskiego, który - zdaniem Szcześniaka - "porwał za sobą inteligencję i przekonał ją, że musi przystąpić do czynu w celu odzyskania niepodległości" (s. 284). Omawiany rozdział został zaopatrzony w pytania do tekstu, m. in.: "Które z obrazów Jana Matejki uważasz za najcenniejsze"?, "Jakie znasz obrazy Juliusza i Wojciecha Kossaków, które można zaliczyć do kształtujących świadomość narodową"? oraz "Uzasadnij, że twórczość Henryka Sienkiewicza przyczyniła się do przełomu w świadomości polskiej".

Autorzy zwrócili uwagę na udział twórców obcego pochodzenia w kształtowaniu polskiej kultury. Sposób, w jaki to uczynili, może jednak budzić poważne wątpliwości co do ich intencji. Informacje o Arturze Oppmanie ograniczają się do stwierdzenia, że z oburzeniem reagował na uwagi o swoim niemieckim pochodzeniu (s. 284). Z kolei we fragmencie zamykającym omawiany tom wymieniono kilkunastu twórców obcego pochodzenia, którzy stali się polskimi patriotami, dowodząc siły przyciągania polskiej kultury.

Niezwykle charakterystyczny jest sposób, w jaki porusza się w podręczniku kwestię kobiecą. Wzmianki o politycznie czy kulturalnie aktywnych kobietach w ogóle są tu niezwykle rzadkie, w części dotyczącej wieku XIX opisano natomiast ideał Matki-Polki "to jest kobiety, która zagrzewała do walki mężczyzn, podtrzymywała ich na duchu, umiała opanować rozpacz po stracie najbliższych, opiekowała się osieroconą rodziną, uczyła dzieci miłości do umęczonej Ojczyzny i stała się ostoją polskości" (s. 266). Warto dodać, że autorzy nie wspominają wcale o walce o prawa polityczne dla kobiet w wieku XIX.

Na koniec warto przyjrzeć się poglądom autorów na kwestię demokracji a także liberalizmu. W celach kształcenia w rozdziale o XVII-wiecznej Rzeczypospolitej autorzy umieścili "świadomość, jak zasady demokracji mogą okazać się szkodliwe w zmienionych warunkach historycznych" (s. 38). Pomijając ciężki styl tego sformułowania, trzeba stwierdzić, że w dotychczasowych interpretacjach dziejów ustroju Rzeczypospolitej mówiło się raczej o wypaczeniach reguł demokracji, a nie kwestionowało ją samą. Z kolei w rozdziale o kulturze europejskiej wieku XVIII autorzy poddali ostrej krytyce filozofię oświecenia oraz ideologię liberalną. W kontekście tez liberalnych słowo "wolny" jest użyte w cudzysłowie, zaś o filozofach oświecenia dowiadujemy się, że "Bóg był [im] potrzebny przede wszystkim do utrzymania "ciemnego motłochu" w posłuszeństwie" (s. 94). Jako element kultury XVIII w. opisano tu również masonerię, której główną cechą jest - zdaniem autorów - antyklerykalizm. "Nie można się dziwić - czytamy dalej - że wobec tego Kościół katolicki zajmował i zajmuje wrogie stanowisko w stosunku do niej" (s. 97).

Wizja historii zaproponowana przez Waldemara Bednarskiego, Sławomira Pacia i Andrzeja Leszka Szcześniaka opiera się na ideologii nacjonalizmu. Jest to ewidentne, pomimo, że autorzy potępiają nacjonalizm, jako przejaw "pogardy, nietolerancji i wrogości do innych" (s. 307). Deklaracje o wieloetniczności szlacheckiej Rzeczypospolitej, czy o poważnym udziale osób innych narodowości w kształtowaniu kultury polskiej XIX w. nie przystają do treści podręcznika. Byłoby ze wszech miar wskazane, aby autorzy w następnych wydaniach nie wstydzili się własnych poglądów i deklarowali je otwarcie.

VARIA

Podręcznik Waldemara Bednarskiego, Sławomira Pacia i Andrzeja Leszka Szcześniaka aż roi się od językowych i faktograficznych błędów oraz niezręczności stylistycznych. Szczególnie jaskrawe przykłady tych ostatnich znalazły się w rubryce Opracowanie dydaktyczne. Do wymienionych powyżej można jednak dodać długą listę nieco mniej spektakularnych potknięć. Przykładowo, na s. 13 autorzy umieścili podwójne polecenie: "Wyjaśnij, dlaczego i w jaki sposób szlachta ograniczała działalność gospodarczą mieszczaństwa? W jaki sposób to czyniła"?. Na s. 19 czytelnik dowiaduje się, że ośrodkiem propagandy protestantyzmu był "Królewiec wraz ze swoim uniwersytetem", zaś w Rzeczypospolitej panował "klimat zainteresowania reformacją". Osobno (na tej samej stronie) omawia się konflikty w obozie protestanckim, pod nagłówkiem "Sytuacja w protestantyzmie". Z kolei na s. 37 można się dowiedzieć, że Kochanowski był najwybitniejszym poetą do czasów Mickiewicza (autorzy zapomnieli zaznaczyć, że chodzi o poetów polskich). Wiele do życzenia pozostawia tekst na s. 57, gdzie po stwierdzeniu, że "Stanisław Żółkiewski pozostał jako symbol bohaterstwa i niedościgły wzór wiernej służby dla Ojczyzny" znalazła się także informacja, że "Pod wrażeniem męstwa obrońców, ale także chorób zakaźnych i trudności aprowizacyjnych, Turcy odstąpili od oblężenia Chocimia". Na s. 67 autorzy piszą, iż szlachtę z Orientem łączyła miłość do koni. "Ta idąca przez wieki miłość - czytamy dalej - zaowocowała nie tylko powstałymi w drugiej połowie XIX i pierwszej XX w. obrazami Kossaków, ale i faktem, że najpiękniejsze araby pochodzą dziś ze stadnin polskich". Dwie strony dalej uczeń jest proszony o przedstawienie i scharakteryzowanie jakichś bliżej nieznanych "tendencji w sztuce barokowej".

Część ilustracji jest w ogóle pozbawiona podpisów (por. ss. 8, 12, 19, 22), w innych przypadkach podpisy są na tyle enigmatyczne, że nie przekazują praktycznie żadnych wiadomości (np. "Paryż. Uliczna scena z okresu Frondy" - s. 85, gdzie trudno dociec, co właściwie jest treścią reprodukowanej ilustracji). Umieszczone w podręczniku mapki (wykonane przez Józefa Marta i Agatę Nagórniewicz) różnią się między sobą liternictwem i poziomem opracowania. Nawiasem mówiąc niektóre z nich zostały zapożyczone z Atlasu historycznego świata wydawanego wielokrotnie przez Polskie Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych, bez podania źródła reprodukcji (np. mapka na s. 13, która jest fragmentem mapy Europy w połowie XVI w. ze ss. 70-71 Atlasu..., wyd. trzecie 1992).

Autorzy w dowolnie wybranych miejscach tekstu umieszczają myślniki oraz przecinki. Równie wiele wątpliwości budzi nazbyt częste i nierzadko nieuzasadnione użycie cudzysłowu. Niektóre motta rozdziałów tylko w znikomym stopniu odpowiadają omawianym tam faktom. Przykładowo fragment wiersza Ludwika Kondratowicza poprzedzający rozdział o wojnach Rzeczypospolitej w drugiej poł. XVII w. odnosi się do bitwy pod Somosierrą (s. 56), a słowa Puszkina opisujące rządy twardej ręki w Rosji współczesnej poecie nie dotyczą - jak sugerują autorzy podręcznika - okresu wielkiej smuty. Mało zrozumiałe wydają się także niektóre tytuły rozdziałów i akapitów. Na przykład na s. 30 pod nagłówkiem Odzyskanie Inflant znalazła się informacja o wojnie Batorego z Gdańskiem, podczas gdy o odzyskaniu Inflant można się dowiedzieć z akapitu zatytułowanego Wojny Batorego z Moskwą. Żadnego uzasadnienia w tekście nie ma tytuł rozdziału poświęconego rewolucji francuskiej ("Gwałt niech się gwałtem odciska" - s. 104).

Autorzy uporczywie stosują skrót "tyś." zamiast "tys.". Na s. 149 znalazła się kuriozalna informacja, że do dziś "liczni Haitańczycy noszą polskie nazwiska i mają słowiańską urodę". Do drobniejszych nieścisłości faktograficznych należy zaliczyć tezę, że starosta Breinl oficjalnie powierzył Szeli kierownictwo rabacją galicyjską (s. 221), czy też pomyłkę w dacie zakończenia wojny secesyjnej (s. 243). Na s. 119 Andrzej Frycz Modrzewski występuje jako Modrzejewski, zaś drugie imię Franciszka Jezierskiego zostało zmienione z Salezy na Sałezy (s. 120). Według definicji umieszczonej na s. 71 biurokracja to zjawisko z natury wrogie społeczeństwu i powołane dla jego pognębienia, co - mimo wszystko - nie do końca odpowiada prawdzie. Na s. 77 na marginesie podano informację, że w odpowiednim fragmencie tekstu opisano "uwięzienie braci Sobieskich", wzmianki o tym fakcie nie ma jednak ani we wskazanym miejscu, ani w ogóle w omawianym podręczniku.

Książka Waldemara Bednarskiego, Sławomira Pacia i Andrzeja Leszka Szcześniaka udowadnia, że język polski nie należy do najłatwiejszych, nawet dla autorów wielokrotnie deklarujących przywiązanie do wartości narodowych i patriotycznych. I tak na s. 118 uczeń dowiaduje się o "gwarancjach na utrzymanie niezmienności ustroju Rzeczypospolitej", zaś w rozdziale o Stanach Zjednoczonych informuje się go, że wśród wielu politycznych tendencji w USA "ustały się" ostatecznie tylko dwie: republikanie i federaliści (s. 103). Nie najszczęśliwiej przytoczono na s. 168 powiedzenie ludu wiedeńskiego na temat "tańczącego" kongresu. Wbrew temu, co piszą autorzy, wiedeńczycy nie mówili, że cesarz Austrii "liczy za wszystkich" pozostałych uczestników obrad, lecz, że za nich płaci. W całym tekście ilość błędów gramatycznych, ortograficznych, stylistycznych i interpunkcyjnych zdecydowanie przekracza setkę.

Oprac. Maciej Górny