Opracowanie i wprowadzenie
Prace sfinansowano w ramach KAP, Small Embassy
Project programme Królewskiej Ambasady Niderlandów w Warszawie
SPIS TREŚCI:
II.
Charakterystyka mowy nienawiści
Klasyfikacja
tematów i nieco statystyki
Obcość
Żydów i innych mniejszości
Obcość
obyczajowa: libertyni, homoseksualiści, feministki, sekty
Schematy
argumentacyjne i wyjaśniające
Omawiane pisma powinni także znać publicyści zabierający głos w debatach o ksenofobii i antysemityzmie - można przypuszczać, że wielu z nich nie przeczuwa, ile nowego wniosłaby do ich wyobrażeń nawet wyrywkowa, a zwłaszcza uważna lektura. Mamy nadzieję, że nasze opracowanie pomoże tym, którzy nie mają czasu albo ochoty, żeby śledzić wymienione tytuły, dostarczy argumentów ludziom świadomym problemu i odbierze pewność innym, utrzymującym, że problem nie istnieje. Równie wątpliwe jest bowiem przekonanie o niskiej szkodliwości społecznej treści systematycznie wnoszonych na łamach tych pism do obiegu publicznego. Język, jakim pisze się tam o spisku światowego żydostwa i innych "obcych", szykujących zgubę Polsce, jest niejednokrotnie szokujący - przywodzi na myśl przez niewielu już pamiętane wzorce ONR Falangi, "Małego Dziennika" i propagandy Marca 1968.
W 1937 r. dość umiarkowane pismo endecji, poznańska "Kultura" (nr 27, "Żydzi we wspomnieniach"), donosiło, przykładowo, że Lwów "[...] zażydzony jest w sposób straszliwy, wprost oblepiony żydostwem. Mało tego, że Żydów widać tu wszędzie. O czymkolwiek się pomyśli, o cokolwiek zapytać, wszędzie, w pracy kulturalnej, oświatowej, w pracy nad uświadomieniem narodowym, na każdym kroku i każdą myślą wpada Polak na Żyda i potyka się o niego wszędzie". Dla porównania, w 2002 r. Tygodnik Katolicko-Narodowy "Głos" (nr z 13 lipca, s. 14) pisał: "Istotę i cel mesjanizmu żydowskiego oraz międzynarodowego Żydostwa stanowi pełna dominacja nad światem: podporządkowanie gojów rządom uprzywilejowanego "narodu wybranego"". Z tegoż numeru dowiadujemy się, że celem Żydów jest "zniszczenie tożsamości narodowej krajów Zachodu" i "stworzenie Wielkiego Izraela z Jerozolimą jako stolicą świata". Tamże inny autor proponuje rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego - wysiedlenie Żydów, nie na Madagaskar tylko na Florydę: "Będzie to kolejna Ziemia Obiecana przez narody świata. Tym bardziej, że Żydzi nie mają szacunku dla Ziemi Świętej. Świadczą o tym ostatnie bombardowania Bazyliki Narodzenia Pańskiego". Nie ulega wątpliwości, że antysemici XXI wieku - niejednokrotnie posłowie i uczeni z profesorskimi tytułami - powielają wzory endeckie i moczarowskie, powtarzają ówczesne klisze propagandowe dostosowując je do współczesnych realiów.
Przytoczone cytaty pochodzą z okresu późniejszego niż wybrany do badań rok 2001 i świadczą dowodnie, że retoryka nienawiści nie wykazuje tendencji spadkowej. Te same wątki i sformułowania (leksyka i frazeologia), repertuary kategoryzacji, symbolizacji i argumentacji pojawiały się od lat, z podobnym natężeniem, we wszystkich analizowanych przez nas pismach. Rok 2001 nie wyróżniał się więc niczym szczególnym, może oprócz tego, że toczyła się wówczas wielka, ogólnonarodowa debata sprowokowana książką Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka (Pogranicze, Sejny 2000), przez co problem stosunków polsko-żydowskich uległ chwilowemu zaognieniu. Jednak według nas, od lat prasę tę studiujących, debata o Jedwabnem nie zwiększyła w istotny sposób liczby ani ciężaru tekstów na tematy polsko-żydowskie - raczej, podobnie jak znana sprawa Zachęty i jej byłej już dyrektorki Andy Rottenberg, stała się dogodnym pretekstem do powtórzenia po raz kolejny tego, o czym od dawna się mówiło, z odniesieniem do bieżących wydarzeń.
Mowa nienawiści, zwłaszcza w jej szczególnym wydaniu, jakim jest antysemityzm, nie jest, powtórzmy, zjawiskiem specyficznie polskim. Nie twierdzimy, że akurat u nas rozpleniła się szerzej niż w Niemczech, we Francji, w Austrii, Rumunii, Czechach czy na Węgrzech. Postawy te można spotkać wszędzie w Europie i poza nią - także w USA, Kanadzie i Australii - co więcej, są podobnie wyrażane, o czym przekonują prowadzone od lat lokalne studia na ten temat. Zdumiewa zwłaszcza powtarzalność - ba, identyczność - schematów myślowych, bez względu na odmienność tradycji, różnice kulturalne i historyczne dzielące wspomniane europejskie kraje, z których jedne przeżyły komunizm, inne zaś były przychylnym wyrokiem historii z doświadczenia tego zwolnione.
Różnica na tym jednak polega, że m.in. w Niemczech treści skrajnie ksenofobiczne nie są publicznie dostępne. Aby kupić tam gazetę, w której omawiane są ze szczegółami antynarodowe, żydowskie spiski nie wystarczy odwiedzić kiosku za rogiem - trzeba wejść w krąg nielegalnej dystrybucji, gdzie jest ona kolportowana w gronie zaufanych osób, w domyśle przyszłych członków radykalnej organizacji. W Republice Federalnej Niemiec, gdzie żyje wielomilionowa rzesza imigrantów, przemoc fizyczna wobec "obcych" jest nieporównanie częstsza niż u nas, ale to, co można by nazwać upublicznioną przemocą werbalną, okazuje się - odwrotnie - zjawiskiem znacznie rzadszym. To samo można powiedzieć o Francji czy Belgii, gdzie radykalni narodowcy zyskują rosnące poparcie dzięki antyimigracyjnej, godzącej w "obcych" retoryce. Nie są oczywiście immunizowane na ksenofobię kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a pod względem osadzenia w głównym nurcie życia politycznego i kulturalnego antysemityzm węgierski zdaje się dystansować polski.
Do nas jednak, żyjących w Polsce i umiejących czytać z niuansami polskie gazety, należy dostrzeżenie i opisanie rodzimej wersji hate speech, bowiem nasza, polska zbiorowość polityczna i kulturalna obchodzi nas przede wszystkim. Niemcy, Francuzi, Austriacy, Rumuni, Czesi i Węgrzy mają co opisywać u siebie i należy mieć nadzieję, że będą to czynić. Nie chodzi tu o licytację win i krzywd, tylko wspólne przyjrzenie się złu przekładalnemu, co wyraźnie widać, na każdy język i każdą kulturę.
Poza zewnętrznym wydźwiękiem propagandowym jest też wydźwięk wewnętrzny. Przeciw opisywaniu polskiej ksenofobii i antysemityzmu, zwłaszcza w poczytnej prasie, wysuwa się często poważny argument. Jest to - powiada się - bezpłatna reklama, na jaką środowiska te nigdy nie mogłyby sobie pozwolić, niezamierzona przysługa, de facto propaganda antysemickich treści (tak m.in. argumentowano, kiedy w 1991 r. "Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad z Bolesławem Tejkowskim, ówczesnym wodzem radykalnej prawicy; por. K. Wolicki, "Nieprzyzwoitość", "Gazeta Wyborcza" z 10 lipca 1991). Porównywano te niepokojące zjawiska do otorbionej infekcji, a za sugestią, by jej nie tykać - inaczej, słyszymy, rozleje się szerzej - kryło się przeświadczenie, że zjawisko to ma ograniczony, wąski zasięg, że można je izolować, przemilczeć. Wielu uległo iluzji, że nienawiść można uleczyć milczeniem. Naszym zdaniem taki sposób postępowania prowadzi wbrew intencjom do legitymizacji mowy nienawiści jako równoprawnej ideowej i historycznej narracji, a także do politycznego awansu środowisk wnoszących ją do publicznego obiegu.
Książka nasza składa się z czterech części. Pierwsza (Uwagi wstępne) ma charakter informacyjny. W drugiej (Charakterystyka mowy nienawiści) omawiamy metodologię i zgromadzony materiał. Jest to wstępna próba wyodrębnienia, sklasyfikowania i zanalizowania typowych, charakterystycznych dla mowy nienawiści narracji i schematów argumentacyjnych, w tym sposobów definiowania swoich i obcych. Dołączając "słownik znaczeń uzgodnionych" analizujemy także warstwę leksykalną i frazeologiczną, owo instrumentarium nadające dyskursowi nienawiści jego charakterystyczną formę. Trzecia, najważniejsza i najobszerniejsza część (Dokumentacja) zawiera opatrzone bieżącym komentarzem wypisy z pięciu tytułów prasowych: "Naszego Dziennika", "Naszej Polski", "Głosu", "Najwyższego Czasu" i "Tygodnika Solidarność". Cytaty te uzupełniają omówione osobno reprodukcje publikowanych głównie w "Naszej Polsce" i rzadziej "Głosie" karykatur autorstwa Juliana Żebrowskiego (zmarły niedawno karykaturzysta, przed wojną związany z ONR, a do niedawna z "Naszą Polską" i "Głosem"). Czwarta część to aneks - kalendarium aktów przemocy mających ksenofobiczne (antysemickie, rasistowskie i neonazistowskie) podłoże, sporządzone przez współpracowników stowarzyszenia "Nigdy Więcej" z różnych miast i miejscowości. Jakkolwiek głównym naszym celem była rejestracja aktów nienawistnej mowy, za stosowne uznaliśmy poinformowanie Czytelników o tym, że słowo może przemienić się w czyn, agresja werbalna w napaść i pobicie. Opisy przestępstw popełnionych na tle zideologizowanej nienawiści są wymowną ilustracją przenikania się publikacji prasowych i życia. Autorzy cytowanych pism nigdy nie nawoływali wprost do przemocy - do bicia i zabijania - ale nie możemy wykluczyć, a i oni sami wykluczyć nie mogą, że tendencyjny, nienawistny obraz "obcego" wyzwoli w kimś ślepy gniew szukający ujścia, albo pomoże obrócić już istniejącą frustrację we wskazanym kierunku.
Nie było naszym zamiarem przeprowadzenie systematycznych badań ilościowych, zwłaszcza statystycznych. W przypadku każdego pisma podajemy oczywiście niezbędne dane o objętości i orientacyjnym nakładzie, jeśli jest znany (za najnowszym Katalogiem mediów polskich, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2002) oraz informujemy o formach kolportażu i innych cechach pisma pozwalających wyrobić sobie opinię na temat jego rangi na rynku medialnym. Omawiamy genezę, a w czterech przypadkach (poza "Głosem", który nie oferuje takiej możliwości) cytujemy dostarczoną przez pismo (wersja internetowa) autoprezentację.
Z założenia koncentrowaliśmy się na treściach, poddając je wstępnej, jakościowej analizie; naszą intencją było od początku zaprezentowanie opinii publicznej mowy nienawiści - jej natury i zasięgu. Mając na uwadze to drugie nie ograniczyliśmy się do wyszukania w omawianym materiale typowych tez i argumentów zilustrowanych paroma typowymi cytatami. Przeciwnie, aby dać pojęcie o rozmiarach i intensywności zjawiska, dążyliśmy do kompletności, staraliśmy się uwzględnić w wyznaczonych granicach 2001 roku wszystkie wypowiedzi odpowiadające przyjętym kryteriom. Postępowanie takie ma zasadniczą wadę - powiększa znacznie rozmiary naszego opracowania. Biorąc do ręki ten tom Czytelnik może odczuć jego przykry ciężar, a co za tym idzie, pewne zniechęcenie. Ludziom przekonanym, że antysemityzm i inne formy ksenofobii są w Polsce poważnym problemem wydać się może, że przytaczanie kolejnych, nużąco podobnych sformułowań mija się z celem. Inni - powiedzmy historyk idei studiujący idee właśnie, a nie ich rozpowszechnienie i sposoby prezentacji, złożone mechanizmy publicznej komunikacji - doda, że choć "zniżamy się" do badania ideologii potocznych, nie zaś, jak to się zwykle czyni, sumy refleksji uznanych myślicieli, winniśmy postępować podobnie, czyli wyselekcjonować z obszernego materiału poszczególne myśli i nimi się zajmować ilustrując to ewentualnie paroma przykładami.
Niniejszy tom nie jest jednak akademickim studium mowy nienawiści, tylko suchym raportem prezentującym to zjawisko. Uznaliśmy, że zamiast streścić i omówić kilkanaście typowych ksenofobicznych (głównie antysemickich) idei i pomysłów narracyjnych - i zapewnić, że jedne występują często, a inne jeszcze częściej - dobrze będzie dostarczyć opinii publicznej pełną dokumentację. Niech zamiast polegać na naszym zdaniu Czytelnik sam rozstrzygnie, jak skrajne są to poglądy i jak często powtarzane. Książka ta jest w naszym rozumieniu materiałem dowodowym wspierającym akt oskarżenia przeciwko ksenofobii i tolerancji wobec niej. Materiał dowodowy musi być, z natury, długi i nudny, ale przede wszystkim rzeczowy i kompletny - nie może zwłaszcza posługiwać się formułą "i tak dalej".
Dokumentując mowę nienawiści nie uwzględniliśmy też - z założenia - pism takich, jak tygodnik "Nie", znany szeroko z częstych, obraźliwych komentarzy łamiących wszelkie ogólnie przyjęte standardy publicznej przyzwoitości, oraz inne pisma, zaliczane w powszechnym obiorze do prasy lewicowej. Dzielenie zjawisk na prawicowe i lewicowe nie było potrzebą autorów tego raportu: z takiego podziału nic by dla nas nie wynikało. Pojawił się on w momencie, kiedy musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego właściwie jest tak, że wszystkie pisma, które dostarczyły nam powodu, by zwrócić na nie uwagę, uchodzą za radykalnie prawicowe. Otóż wpłynęła na to przyjęta przez nas definicja, omawiana szerzej w następnym rozdziale, a określająca przedmiot naszych badań jako wyraz nienawiści kolektywnej, adresowanej do zbiorowości "naturalnych", wyznaczonych przez rasę, narodowość, płeć i wyznanie, do których nie przynależy się z racji swobodnie wybieranych przekonań (religię dziedziczy się zwykle po środowisku rodzinnym). Drugim powodem, dla którego nie zajmujemy się "Nie" i innymi pismami uznanymi za lewicowe jest obserwacja, że poza odosobnionymi przypadkami we współczesnej Polsce (i Europie) lewicowa nienawiść nie prowadzi już do zbrodni, zaś nadal prowadzi do niej nienawiść identyfikująca się i identyfikowana z prawicą. Opis nienawistnej mowy o orientacji prawicowej uzupełniamy kalendarium prawicowej przemocy. W przypadku hate speech lewicy musielibyśmy cofnąć się o kilkadziesiąt lat wstecz, do czasów stalinowskiego terroru legitymizującego się marksistowską, a więc lewicową ideologią lub - biorąc pod uwagę demokratyczny Zachód - późniejszych zamachów grupy Baader-Meinhoff i Czerwonych Brygad. W naszym kręgu kulturowym (i w naszych czasach) lewicowy terror przeżył się, a dawni terroryści, jeśli nie zginęli, z wolna osiągają wiek emerytalny. Skapitulowali, jak wiadomo, bez wyznaczenia następców lub przeszli głęboką metamorfozę. Jednym z wyjątków godnych uwagi i być może zapowiadających powrót lewicowej przemocy jest zabójstwo przywódcy antyimigracyjnej holenderskiej prawicy Pima Fortuyna przez ekologa-radykała. We Włoszech wspomniane Czerwone Brygady znów atakują, jednak w odróżnieniu od lat 70. działają w społecznej pustce i politycznej izolacji (por. M. Jędrysik, "Powrót Czerwonych Brygad", "Gazeta Wyborcza" z 25 lipca 2002).
Z prawicą jest inaczej. Jak przed 30, 50 i 100 laty, tak i dziś - wskutek pokoleniowej amnezji i dziedziczenia wzorów - powracają te same schematy myślowe, które swego czasu doprowadziły do śmierci milionów, ów "folklor", który niejeden już raz zmusił narody do haniebnych czynów. O repetycji tej świadczy język i treść zarzutów czynionych zwłaszcza, jak dawniej, odpowiedzialnym rzekomo za całe zło świata Żydom i ich poplecznikom.
W prawicowych pismach znajdujemy niezliczone artykuły, w których kategorie swój i obcy zajmują absolutnie centralne miejsce, wystarczają, by wyjaśnić całą złożoność świata. Autorzy tych tekstów poświęcają czas, siły i talent, by zręcznie ubierając ksenofobię w mniej więcej kulturalne słowa, oskarżać "obcych" o czyny wołające o pomstę do nieba i tym sposobem wzbudzać lub pielęgnować nienawiść do każdego, kto nie mieści się w ich narodowo-katolickim, monotonnym i ubogim duchowo schemacie Polski i polskości. Raz po raz dowiadujemy się o istnieniu rozległego, antypolskiego i antychrześcijańskiego spisku Żydów, o wrodzonej podłości Ukraińców i niepowstrzymanej skłonności Niemców do Drang nach Osten. Ta sama prasa informuje wreszcie, że inne, zwłaszcza mniej znane religie to zbrodnicze sekty, których prawy Polak-katolik winien się wystrzegać.
Chociaż podział sądów i wypowiedzi na lewicowe i prawicowe nie jest dla naszych celów istotny, jak już zauważyliśmy pisma, które analizujemy przynależą do prawicy - tak się w każdym razie same definiują i tak są z reguły postrzegane. Jednak nie przez wszystkich. Różne pisma i ugrupowania toczą ze sobą od dawna spory o sens prawicowości i raz po raz odmawiają sobie nawzajem tego miana, posługując się różnymi kryteriami ideowej i teoretycznej natury. Odnotowując tę kontrowersję uchylamy się od odpowiedzi na pytanie, czy myślący tak, jak przez nas opisani, to prawica prawdziwa, czy raczej jej karykatura, gdyż, powtórzmy, nie jest to dla nas istotne.
Pytanie, czy wolność słowa powinna być bezgraniczna, czy też ograniczona prawami innych, jest w Polsce dyskutowane również w środowiskach pragnących przeciwstawiać się antysemityzmowi i ksenofobii. Nie jest naszym zadaniem zajęcie stanowiska w tej sprawie, warto jednak odnotować, że polskie prawo z jednej strony uznaje za przestępstwo szerzenie nienawiści na tle etnicznym, rasowym i religijnym (art. 13 Konstytucji, art. 256 i 257 Kodeksu Karnego), z drugiej zaś, w konkretnych przypadkach, prokuratury z reguły odmawiają wszczęcia dochodzeń z oskarżenia publicznego. W uzasadnieniach czytamy np.: "Publikacje zawarte we wskazanych wyżej pismach mają niewątpliwie charakter skarżący, często wręcz szokujący, nie zawierają jednak treści, które można by uznać za nawoływanie do waśni na tle narodowościowym lub religijnym, nie zawierają również formułowanych wobec kogokolwiek zniewag. [...] Podkreślić należy, iż sformułowania zawarte w tekstach "Zamach na Boga" - nr 7/9 miesięcznika "Szczerbiec" czy "Jestem Polakiem" nr 1/39/2000 r. i "Święta wojna" - nr 4/30/1998, pismo "Nowa Sztafeta" [...] nie mają takiego charakteru. [...] Poglądy te znajdują przeważnie negatywny oddźwięk społeczny. Społeczna nieadekwatność danego zachowania nie przesądza jednak jako taka o fakcie popełnienia lub nie popełnienia przestępstwa, w tym przypadku ściganego z oskarżenia publicznego" (z uzasadnienia przekazanego 27 kwietnia 2001 r. przez Prokuraturę Krajową Otwartej Rzeczypospolitej - Stowarzyszeniu Przeciwko Antysemityzmowi i Ksenofobii).
Wyjaśnijmy, że w pismach, których w tym przypadku dotyczył pozew, stwierdza się, że Żydzi są mniejszością "o charakterze jednoznacznie antykatolickim i antypolskim" ("Szczerbiec", 7-9/2000) siejącą "dywersję, nie zdradę, gdyż zdradza tylko swój [...] Żyd żyje i działa skrycie" ("Tylko Polska", 18(31)/2000), mniejszością, której przedstawiciele "tak genialnie potrafią zwodzić i nabierać, a genialność podłości przekracza tu wszelkie granice przyzwoitości" (tamże), oraz "kradną wszystko, co można wynieść" (tamże, nr 4(6)/99). "W dzisiejszej Polsce w stosunku do Polaków zachowują się w sposób demonstracyjnie pogardliwy, zamiast wdzięczności za wieki tolerancji odpłacają nam nienawiścią" ("Jestem Polakiem" 1(33)/2000) oraz cechuje ich "od wieków po dzień dzisiejszy nielojalność, przestępczość i wręcz wroga postawa wobec interesów Polski" (tamże). "To sami Żydzi sprawili, że każdy Polak ma dzisiaj do wyboru: albo zostać antysemitą, albo złotrzoną, sprzedajną łachudrą" (tamże). Proponowane są w tych pismach następujące środki zaradcze: "Zgoda na piastowanie przez nich [Żydów] znacznej części stanowisk, na których podejmowane są decyzje określające losy państwa i narodu, jest prostą drogą do zguby" ("Jestem Polakiem", 1(33)/2000), "Nie można bowiem dopuścić, by choroba - pogaństwo, w tym i współczesny judaizm - wymknęła się spod kontroli i zagrażała życiu niewinnych ludzi. Tak, jak kiedyś izolowało się dotkniętych trądem, tak dzisiaj izolować należy ogniska zapalne tej stokroć groźniejszej choroby" ("Nowa sztafeta", 4(30)1998).
Prokuratorzy uzależniają decyzję o wszczęciu postępowania od tego, czy padły słowa "powszechnie uznane za obraźliwe", albo czy nawoływano otwarcie do fizycznej przemocy. Jak wynika z naszego raportu, nie jest trudno szerzyć nienawiść unikając wulgarnych słów i otwartych nawoływań do zbrodni. Większość z zarejestrowanych przez nas wypowiedzi głosi nienawiść na tle rasowym, etnicznym czy religijnym w sposób zawoalowany, przy pomocy metafor, sugestii i generalizacji. Przykładem mogą być generalizacje: Żydzi en masse są podli i niewdzięczni, odpowiadają za komunizm, a dziś spiskują przeciw nam, Polakom, chcą nas poniżyć i obrabować. Do tej samej kategorii zaliczyć można liczne sugestie, że Żydzi (w domyśle wszyscy, gdziekolwiek mieszkający) są bezpośrednio odpowiedzialni za zamach na WTC i Pentagon, a także nazywanie określonych polskich pism pismami "polskojęzycznymi", mruganie okiem do czytelnika z podtekstem: "my i wy dobrze wiemy, kto się za tym kryje", czy wypominanie w określonych kontekstach krytykowanym osobom ich żydowskiego pochodzenia, ich prawdziwych bądź "prawdziwych" nazwisk. Do zawoalowanej mowy nienawiści należą wreszcie częste wypowiedzi na rozmaite sposoby usprawiedliwiające, umniejszające lub negujące samo istnienie tak wypowiadających się - istnienie mowy nienawiści. Rejestracja takich zjawisk wymaga analizowania szerszych, kontekstualnych aspektów wypowiedzi, prześledzenia "intencji" retorycznych i retorycznych strategii autorów. Ujawnia funkcjonowanie rasowych, etnicznych i religijnych stereotypów i uprzedzeń, elementów języka pomówień, na poziomie frazeologii i rozwiniętej argumentacji. Tak czy inaczej, rejestracja mowy nienawiści nie oznacza - co należy mocno podkreślić - żądania, by autorów nienawistnych tekstów ścigał polski czy nawet brukselski prokurator.
Dalej, mowę nienawiści w proponowanym tu rozumieniu należy odróżnić od wszelkiej wyrażanej publicznie wrogości, także tej umotywowanej politycznie. Oczywiście nie włączamy do analizowanego materiału brutalnych polemik prasowych, w których felietoniści obrzucają się nawzajem obelgami. Ale pomijamy też wypowiedzi wyrażające niechęć - a nawet nieskrywaną nienawiść - do określonej formacji politycznej, np. SLD czy Unii Wolności. Jest to też kwalifikacja zbiorowa, ale dotyczy przynależności z wyboru, więc nie spełnia naszego kryterium. Nie bierzemy, przykładowo, pod uwagę wypowiedzi: "tysiące Polaków było przez formację tow. Oleksego bezpodstawnie oskarżanych ("zaplute karły reakcji") i bez sądu więzionych, katowanych i mordowanych" ("Głos" z 27 października 2001), choć jest to nieuzasadniona sugestia, że Józef Oleksy miał ze stalinowskimi zbrodniami coś osobiście do czynienia. Jednocześnie włączamy do analizowanego materiału wierszyk w rodzaju: "Oleksy (do Millera na stronie): Szefie, mej posłuchaj rady / I uwolskie trefne spady / Wykop hen, do Arafata. / Miller (cicho): Chciałbym, Józek, lecz układy / Z finansową mafią świata / Każą mi Starszego Brata / Choćby zyskał ćwierć procenta / Wziąć do rządu i pamiętać, / Że specsłużby mają haka / Na mnie i na prezydenta" ("Nasza Polska" z 3 lipca 2001).
Wreszcie, trzeba odróżniać nienawistną mowę od zwykłego kłamstwa. Konieczność takiego odróżnienia dała o sobie znać szczególnie mocno w trakcie dyskusji o Jedwabnem. W raporcie pomijamy np. stwierdzenia, że "mordowali Niemcy, a nie Polacy", a "Gross kłamie", zamieszczamy natomiast te, gdzie ten ostatni kłamie jako "pachołek komuny", "Żyd" lub "w żydowskim interesie". W wielu analizowanych tekstach pojawiały się inne stwierdzenia dezawuujące lub obrażające ideowo-politycznego przeciwnika, a zarazem jawnie nieprawdziwe. Pomijaliśmy je również, zakładając, że kłamstwo (lub pomyłka) jest zjawiskiem znacznie szerszym od mowy nienawiści - chyba że kłamstwo wkomponowane było w szerszy, nienawistny schemat wyjaśniający, jak np. w takim fragmencie: "tzw. Nagroda Pulitzera, przyznawana publicystom, przypadła kiedyś autorowi obrzydliwej Maus, a niedawno otrzymał ją wojujący antypolsko jezuita z Krakowa, o. S. Musiał, uczestnik osławionej "konferencji genewskiej", na której zawarto z przedstawicielami Bnai- Brith tajną umowę w sprawie usunięcia klasztoru Karmelitanek" ("Nasza Polska" z 4 września 2001).
Mowę nienawiści definiujemy więc: z jednej strony
szerzej niż mowę karalną, z drugiej węziej niż ogół deklaracji niechęci
powodowanej względami ideowymi, politycznymi itp. Następnie, odróżniamy
ją od: po pierwsze kłamstwa, po drugie aktów fizycznej przemocy na tle
rasowym, etnicznym i religijnym.
Patrząc z tej perspektywy na zainteresowania i retorykę pism prawicowych reprezentujących zupełnie inny styl niż pięć analizowanych tu tytułów i z tej racji sytuujących się w bardziej cywilizowanym nurcie dyskursu publicznego - mamy na myśli m.in. "Życie", "Nowe Państwo" i "Frondę" - nie dziwimy się, że tak często powraca w nich tematyka żydowska. Jednak zwłaszcza w przypadku "Frondy" (ważnego intelektualnego kwartalnika poszukującej tożsamości i form wyrazu młodej prawicy) zwraca uwagę płytkość granicy między fascynacją a obsesją. Mimo kolosalnych różnic dzielących te dwa dyskursy, w przypadku "Frondy" jej prawicowa identyfikacja i dążenie do odzyskania narodowej i katolickiej godności - m.in. zdjęcia odium współodpowiedzialności za Zagładę z własnego narodu i Kościoła - sprawiają, że drążąc temat stosunków polsko-żydowskich autorzy tego pisma odwołują się niejednokrotnie do strategii komunikacyjnych i schematów wyjaśniania (będzie o nich mowa w dalszym ciągu) bardzo podobnych do tych, które napotkać można w "Naszej Polsce" czy "Głosie" (por. S. Kowalski, "Wobec Zagłady. O retoryce pamięci i zapomnienia", Przegląd Socjologiczny, Łódź 2001).
Co do nadreprezentacji tematyki żydowskiej w analizowanych pismach, sceptyk może powiedzieć, że jest ona efektem złej metodologii - że wynika nie tyle z natury przedmiotu, co stronniczości autorów i co za tym idzie nieprawidłowej selekcji treści, że gdyby kto inny wziął do ręki te same pisma, uzyskałby, niewykluczone, inne rezultaty. Znaczyłoby to jednak, że przeglądając analizowane tytuły prasowe zbyt często świadomie lub bezwiednie pomijaliśmy mowę nienawiści nie adresowaną do Żydów. Uprzedzając ten zarzut pragniemy zapewnić, że było wręcz przeciwnie - zbici z tropu aż takim nagromadzeniem treści antysemickich z zacięciem kolekcjonera wypatrywaliśmy przykładów innych odmian mowy nienawiści, a natrafiwszy na nie pieczołowicie je odnotowywaliśmy. Nadal nie przekonanych zachęcamy do samodzielnej, starannej lektury omawianych pism.
Kontynuując tematyczno-statystyczną klasyfikację zgromadzonego materiału wymieńmy dalsze, często pojawiające się wątki nie mieszczące się w etnicznych kategoriach, jednak stanowiące istotny, wkomponowany w całość element przekazu, który nazywamy mową nienawiści. Przypomnijmy ogólną zasadę: o umieszczeniu bądź nie umieszczeniu w rejestrze nienawistnej mowy nie decydował napastliwy ton wypowiedzi, ani nawet jej tematyka (o Żydach, o Niemcach, o Unii Europejskiej). Można nie lubić konkretnego Żyda, np. premiera Izraela Ariela Szarona i jego polityki, a nawet dawać temu wyraz w ostrych słowach. Wypowiedzi do tego się ograniczających nie uwzględnialiśmy w naszym wykazie, natomiast uwzględnialiśmy te, w których działania konkretnych Żydów przypisano "żydowskiej naturze", bądź skojarzono w ramach szerszego schematu wyjaśniającego z wątkiem stalinizmu jako żydowskiego dzieła ("żydokomuna") oraz żydowskiej dominacji w polityce, mediach, bankach itp. Nie uwzględnialiśmy więc tekstów, w których wspomniano o żydowskim pochodzeniu stalinowców z MBP, chyba że wskazanie narodowości stanowiło kontekstualną sugestię, iż "natura" dyktowała Żydom wstępowanie do UB i zabraniała tego Polakom.
Podobnie nie włączyliśmy do naszego rejestru wypowiedzi, których autorzy sprzeciwiali się wejściu Polski do Unii Europejskiej i krytykowali, nawet ostro, tę organizację, jej ducha i podstawowe zasady. Do zaliczenia do mowy nienawiści nie uznaliśmy też za wystarczające tego, że ktoś jest po prostu przeciwny równouprawnieniu kobiet, rozdziałowi Kościołów od państwa, prawu do aborcji i eutanazji, homoseksualizmowi czy tzw. sektom. Istotny był sposób, w jaki te poglądy były wyrażane, a więc to, czy wkomponowywano je w schemat, w którym możliwe i potrzebne okazało się wyrażanie zgeneralizowanej nienawiści wobec odpowiednich grup społecznych. I tak, odnaleźliśmy 60 dających się zakwalifikować jako mowa nienawiści wypowiedzi dotyczących Unii Europejskiej, perspektyw integracji Polski z Zachodem i nagannych właściwości zachodniej kultury. W 59 przypadkach mowa była wprost bądź w zawoalowany sposób o spisku przeciwko Polsce, Polakom, katolickiej wierze i wartościom. Mniej miejsca poświęcono obronie patriarchalnej, katolickiej rodziny i atakowaniu feminizmu (12), a także sekt (8).
Wreszcie ostatni, szczególny wątek tematyczny, o którym wypada tu wspomnieć, to negacja samego faktu istnienia antysemityzmu i innych form ksenofobii - odbieranie na wiele sposobów (o których będzie dalej mowa) sensu tym pojęciom. Na tego rodzaju zabiegi natrafiliśmy w co najmniej 103 analizowanych artykułach.
Powyższe wyliczenia nie są oczywiście wyczerpujące, dają jednak wstępne wyobrażenie o poruszanych w omawianych pięciu pismach tematach i ich wzajemnej ilościowej proporcji. Najważniejsze, najczęściej pojawiające się wątki tematyczne omówimy szczegółowo, jednak należy podkreślić, że splatają się one w spójną, nacechowaną znaczną konsekwencją całość, co sprawia, że każde ich wyodrębnienie jest zabiegiem poniekąd sztucznym, podyktowanym celem zewnętrznym względem owych treści, jakim jest próba ich sklasyfikowania i analizy.
W powyższym diagramie pojawią się dwie dodatkowe istotne kategorie: Polacy jako my i Polacy jako oni. Pierwsza, po prawej, to po prostu Polacy, aksjologiczno-religijno-etniczny monolit. Jednak, jak łatwo zauważyć, pewien kłopot sprawia omawianym autorom wynikająca z potocznej obserwacji wiedza o tym, że Polacy nie są jednakowi, np. często opowiadają się za integracją z Unią Europejską, ba, czytują "Gazetę Wyborczą" i "Nie", noszą kolczyk w uchu, a niektórzy są homoseksualistami. Dysonans poznawczy wymusza podział na dwie wspomniane podkategorie. Polacy jako oni nie są prawdziwymi Polakami. Zakwestionowanie ich polskości dokonuje się w badanych tekstach na rozmaite (omówione dalej) sposoby. To co własne i bliskie otrzymuje niezmiennie znak dodatni, to co cudze i obce - znak ujemny. Piszący nie biorą na siebie odpowiedzialności za ów podział - ich zdaniem powstał on w wyniku działania obcych, zainteresowanych deprawowaniem lub wynaradawianiem polskiego społeczeństwa i podszywających się podstępnie pod Polaków. Należy przy tym podkreślić, że wykluczenie następuje wyłącznie na mocy decyzji piszących, żaden akces własny ani własne poczucie tożsamości tych, o których mowa nie ma tu znaczenia.
Polacy występujący w tekstach jako my są zbiorowością z natury łagodną, wielkoduszną, organicznie niezdolną do kłamstwa i podłości. Rodowodowo pochodzą od akowców i zesłańców. Są niezłomnie wierni Kościołowi, dzięki temu czyści moralnie. Są jednak przy tym uciemiężeni przez wrogów i z powodu swej szlachetności bezbronni. Polacy jako oni wzorują się na obcych, za pieniądze albo z głupoty służą ich interesom i przejmują ich punkt widzenia. Jeśli są przekupieni, często okazuje się, że w ogóle nie są prawdziwymi Polakami. Celem odseparowania przypisuje się im stalinowski lub trockistowski rodowód, obciąża winą za wojenne i powojenne prześladowania akowców, księży i oficerów, za zbrodnie UB i KGB. Kwestionuje się prawdziwość nazwisk, sugeruje skazy na rodowodach. Domysły natury genealogicznej wyjaśniają różnorodność politycznych postaw Polaków. Rozwiązłość, pijaństwo, wandalizm, ateizm, deprawacja, libertynizm, euroentuzjazm i popularność "Gazety Wyborczej" pojawiły się w społeczeństwie polskim za sprawą obcych i rozpleniły się dzięki nieprawdziwym Polakom, wykluczonym symbolicznym gestem ze zbiorowości, którą nazwano tu "Polacy jako my" i działającym ramię w ramię z innymi obcymi. Istotną rolę w tej ekspansji zła odgrywają środki przekazu nazywane przez piszących "polskojęzycznymi" w nawiązaniu do przedwojennego, w tamtym czasie jeszcze nie nacechowanego emocjonalnie określenia prasy wydawanej przez Żydów dla Żydów w języku polskim. Zarazem zabieg, o którym mowa służy eksternalizacji zła: wszystko, co niegodziwe (faktycznie bądź mocą arbitralnej kwalifikacji) usunięte zostaje poza obręb prawdziwej polskości.
Badana przez nas prasa głosi zgodnie, że w Polsce nie występuje problem antysemityzmu. Antysemityzm kłóciłby się zresztą z wizją Polaków jako zbiorowości przede wszystkim wielkodusznej: wymyślony został po to, żeby Polskę skompromitować. Istnieje co najwyżej zagrożenie antysemityzmem, związane z zachowaniem Żydów, żądających dla siebie i dla swoich zmarłych uwagi i współczucia. (Jeśli Żydzi będą dalej tego żądać, w Polsce zrodzi się w końcu antysemityzm, grożą autorzy). Co do uwagi i współczucia stanowisko większości autorów jest następujące: nie należą się one Żydom, po pierwsze dlatego, że Polacy też ucierpieli, po drugie dlatego, że Żydzi są sami sobie winni. Jeśli owo nieuzasadnione żądanie współczucia nie zostanie przez nas bardzo kategorycznie odrzucone, Żydzi w następnej kolejności zażądają pieniędzy, ostrzegają dalej autorzy tekstów.
Jeśli mówimy o "żądaniach Żydów", nie mamy tu na myśli żądań rzeczywiście wysuwanych przez Żydów lub organizacje żydowskie, chodzi nam o te, które w omawianej przez nas prasie są Żydom przypisywane, w formie, w jakiej się je przytacza. Przytoczenie owych żądań, nawet bez komentarza, albo zwłaszcza bez komentarza, porusza emocje czytelnika, którego istnienie słusznie zakładają piszący: wyposażonego w klucz, jakim jest znajomość uzgodnionego (w sąsiednich tekstach, w tekstach sprzed kilku lat i w rozmowach przy stole na imieninach ciotki jeszcze za PRL) schematu narracyjnego służącego opisowi stosunków polsko-żydowskich w przeszłości. Nieusuwalna obcość Żydów (i wszelkich mniejszości) jest bardzo ważną okolicznością tych stosunków. Oto główne elementy owego schematu:
1. Przygarnięcie Żydów, Ukraińców, Litwinów itd. przez Polskę było dla tych narodów dobrodziejstwem, cała zasługa przypada Polakom.
2. Żydzi (lub inna mniejszość) jako ogół nie okazali wdzięczności, przy każdej okazji intrygowali przeciwko Polsce, dręczyli jej ludność poprzez wyzysk (lub przemoc fizyczną) i współpracowali z jej wrogami, a mimo to byli przez Polaków traktowani jak najlepiej i w potrzebie wspomagani z poświęceniem.
3. Po ostatniej wojnie Żydzi (inne mniejszości) nie zaprzestali prześladowania Polski i Polaków.
Każdy z trzech elementów schematu wymaga dodatkowych wyjaśnień, których zresztą dobrze przygotowany wirtualny czytelnik potrafi sam sobie udzielić - dlaczego Żydzi lub inna mniejszość i Polacy postępowali właśnie tak, jak przedstawia to schemat. Odgadując odpowiedzi na to pytanie, docieramy do stereotypów Żyda i Polaka. Ten całościowy model stosunków polsko-żydowskich, aby ustrzec się gołosłowności, potrzebuje także wielu jednostkowych przykładów Żyda i Polaka oraz grup Żydów i Polaków działających zgodnie ze schematem, został więc obudowany licznymi narracjami spełniającymi jego wymogi, osadzonymi w realiach historycznych. Modele stosunków polsko-ukraińskich, polsko litewskich itd. są oparte na tym samym podstawowym schemacie, ewentualnie z wyłączeniem jakiegoś elementu, mniej rozbudowane w zakresie rozwinięć faktograficznych i uzupełnione stereotypami zawierającymi trochę inne (choć zbliżone) treści; nie zawierają jednak żadnych elementów dodatkowych.
Aby zrozumieć, dlaczego przygarnięcie przez Polskę było dla Żydów i innych mniejszości dobrodziejstwem, trzeba wiedzieć, że przed wiekami Żydzi nie mieli nie mieli gdzie się schronić, Polska udzieliła im gościny, gdy nikt ich u siebie nie chciał. Dla Litwinów natomiast i Rusinów przygarnięcie przez Polskę oznaczało niesłychany awans cywilizacyjny, w inny sposób nieosiągalny. Sformułowanie o udzieleniu gościny pada często. W dosłownym sensie oznaczałoby to przyjęcie obcych pod własny dach i dzielenie się chlebem; piszący nie sugerują, że tak było, pomijają jednak fakt, że Żydzi osiedlali się w Polsce w czasach, kiedy nie strzeżono granic i nie reglamentowano migracji; użycie słowa "gościna" zabarwia opis pozytywnymi konotacjami tego słowa. Dopiero dziś przyjmowanie obcych łączy się z obowiązkiem zapewnienia im miejsc pracy i innych przywilejów przez rządy państw, wywołuje też protesty grup obywateli, które mogą czuć się obecnością "obcych" zagrożone. Opis sugeruje, że przed wiekami "przygarnięcie" Żydów (lub innych mniejszości) wymagało od narodu poświęceń (do których Polacy jako my są zawsze gotowi w imię miłości bliźniego).
Istnieją więc gdzieś poza tekstem, w świadomości wirtualnego czytelnika, listy cech, wyjaśniające wrogość mniejszości żydowskiej i innych do kraju, od którego zaznały tylko dobra. Właśnie takie listy cech są treścią stereotypów. Powstanie stereotypu nie jest bowiem dziełem przypadku ani niczyją pomyłką, którą można by naprawić przez wyjaśnienia na poziomie racjonalnym. Jest koniecznością, wymusza je potrzeba wzmocnienia wątlejszych punktów pewnej konstrukcji o charakterze tyleż poznawczym, co emocjonalnym. Stereotyp wyjaśnia np. dlaczego w myśl schematu narracyjnego Żydzi podczas rozbiorów kolaborowali z zaborcą, a podczas okupacji z okupantem, dlaczego próbowali storpedować odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku a po roku 1945 sami przejęli rolę zaborcy i okupanta, dlaczego Litwini, Ukraińcy itd. zawsze szkodzili Polsce i Polakom. Jakieś wytłumaczenie zachowań mniejszości jest potrzebne, a podważanie prawdy o ich winach budzi wrogość jako ingerencja w emocjonalny porządek struktur poznawczych, które przecież czemuś służą. Otóż więc nienawiść Żydów do Polski bierze się z naturalnej obcości, z nakazów religijnych, z niewdzięczności, z chciwości i wyrachowania. Nienawiść Litwinów, Białorusinów i Ukraińców z ich naturalnego okrucieństwa, z ich zasadniczo niższej kultury, z wrodzonej gruboskórności.
W myśl przedstawionego schematu po wybuchu wojny Żydzi zaczęli więc służyć gorliwie okupantowi radzieckiemu. Posługiwali się strukturami nowej władzy, by prześladować Polaków, zwłaszcza oficerów i Kościół. Chętnie zagarniali polskie mienie. W dużych zbiorowościach znajdą się przykłady na wszystko, generalizacja powołuje do życia prawdy ogólne. Aby jednak wypełniać dobrze swoje zadanie kojenia emocji, schemat musiał w ostatnich latach, po ujawnieniu niepokojących okoliczności stosunków polsko-żydowskich podczas ostatniej wojny, wyjść poza dotychczasowe środki, sprowadzające się do generalizacji. Musiał dostarczyć przykładów win nowego typu, popełnionych przez Żydów w tamtym okresie, by w ten sposób lepiej zrównoważyć rachunki. Tak więc Żydzi zaczęli się w relacjach historycznych łączyć w bandy uzbrojone przez Sowietów i napadać na polskie wsie, mordując mieszkańców bez litości, jak to czyniły inne mniejszości od dawna pod różnym dowództwem. Hitlerowcom Żydzi także służyli gorliwie, podobnie jak Litwini, Białorusini, Ukraińcy. Żydowscy kolaboranci sami w znacznej mierze wymordowali mieszkańców gett i więźniów obozów koncentracyjnych, wykazując się okrucieństwem nie mniejszym niż esesmani. Dowiadujemy się, że powstanie w getcie warszawskim zostało zorganizowane przez AK, że Żydzi nie tylko nie chcieli w nim walczyć, lecz zgoła sabotowali je sprzedając na Kercelaku przekazaną im broń. Żydzi zagrażali również Polakom. Szpiclowali ruch oporu na zlecenie gestapo i donosili Niemcom na Polaków przechowujących Żydów. Mimo to Polacy masowo ratowali Żydów czyniąc dla nich więcej, niż Żydzi uczynili dla własnych braci. Oddawali im jedzenie, choć sami głodowali, poświęcali życie swoje i swoich rodzin. Szczególnie liczne są wspomnieniowe wariacje na temat Żydówki, której oddawano ostatnią kromkę chleba i która nigdy nie podziękowała za ocalenie. Polacy także byli prześladowani przez Niemców i ostatecznie padli ofiarą takiej samej eksterminacji. Ich poświęcenie w tych okolicznościach da się wyjaśnić tylko cechami zawartymi w stereotypie Polacy jako my. Warianty są tu wynikiem różnych prób wyjaśnienia, dlaczego tak wielu Żydów zginęło podczas okupacji. Schemat oferuje dwie możliwości. Pierwsza sprowadza się do udowodnienia, że wcale nie tak wielu zginęło, jak się powszechnie sądzi. Czytamy, że liczby są zawyżone, że co do komór gazowych nie można mieć pewności i że na przykład w Warszawie więcej Żydów się uratowało niż zginęło. Druga rozbudowuje wątek represji, dodaje wyjaśnienie, że tylko Polacy byli karani śmiercią za pomaganie Żydom, niekiedy już za podanie Żydowi kromki chleba. Tu także w schemacie powstaje napięcie, ponieważ nikt nie był karany śmiercią za przechowywanie Polaków, a przecież padli oni ofiarą takiej samej eksterminacji. Przed tego typu napięciami schemat broni się pewnym rozluźnieniem, mogą w nim funkcjonować różne sprzeczne prawdy, nie wchodząc sobie nawzajem w paradę, a to dzięki temu, że wszystkim razem zmniejsza się dawkę uwagi: mamy mianowicie na głowie sprawy ważniejsze, bo nasze własne.
Jak głosi uzgodniona narracja, holokaust się Żydom w ogólnym rachunku opłacał, toteż międzynarodowe żydostwo nie kiwnęło palcem dla ratowania swoich braci. Co istotne, braćmi Żydów są zawsze Żydzi, nigdy Polacy. Bratem sklepikarza z Kresów jest bankier z Nowego Jorku, a nie sąsiad, także sklepikarz. Po wojnie Żydzi zaczęli masowo prześladować Polaków wykorzystując do tego celu aparat partii i państwa. Prześladowali zwłaszcza akowców i księży. Skala tych zbrodni jest ogromna. Urządzali prowokacyjne antyżydowskie ekscesy, żeby skompromitować Polaków za granicą robiąc z nich antysemitów. W 1968 roku wykorzystali nadarzającą się okazję do ucieczki za granicę. W ten sposób zapewnili sobie bezkarność po popełnionych przez siebie stalinowskich zbrodniach. Obecnie wracają po kryjomu, nie przyznając się do swojego pochodzenia, pod zmienionymi nazwiskami. Ich zamiarem jest zrujnowanie Polski, żeby ją potem wykupić za bezcen. Do swoich celów wykorzystują struktury Unii Europejskiej. Kontrolują z powodzeniem polskie i światowe media.
W myśl tej narracji Żydzi próbują ukryć prawdę o sobie, bo to przeszkadzałoby w wydarciu Polakom ich skromnych oszczędności. Stereotyp ujawnia motywacje obu stron: Żydzi chcą pieniędzy za wszelką cenę, i aby osiągnąć swoje cele za zgodą Europy i Ameryki, muszą zakłamać prawdę o stosunkach polsko-żydowskich; Polacy jako my chcą nagłośnienia całej prawdy o Żydach, bo tylko ona może ich uratować. Tak oto antysemityzm nie istnieje, pojęcie jest nieporozumieniem, słowo nic nie znaczy. Ten zaś, kogo oskarża się o antysemityzm, okazuje się niewinną i bezbronną ofiarą. Posiadanie przez czytelnika ugruntowanej, całościowej wiedzy o obcości, winach i intencjach jest warunkiem pojmowania wszelkich aluzji i znaczących przemilczeń w poszczególnych tekstach badanej prasy.
Czasami równie ciekawa, jak treści pojawiające się w tekstach, może być konsekwentna nieobecność tego czy innego wątku. Tak jest i tutaj. Warto zwrócić uwagę na niemal zupełną nieobecność Rosji jako osobnego tematuw omawianych pismach. Mimo że historia najnowsza zajmuje w nich niesłychanie dużo miejsca, Rosjanie i ZSRR pojawiają się głównie w tle zbrodni żydowskich (żydokomuna), przyznany jest im status taki, jakim się cieszą siły przyrody, do których nie sposób kierować pretensji i oskarżeń. Praktycznie nie spotkaliśmy przykładów nienawistnej mowy spełniających założone kryteria, a odnoszących się do Rosjan czy Sowietów. Wynika to zapewne z tego, że ich wina traktowana jest jako oczywistość - jest jak powiedziałby Alfred Schutz, taken for granted ("wiedza podręczna traktowana, aż do odwołania, jako nie podlegająca dyskusji, to znaczy taka, w którą się nie wątpi", por. "Potoczna i naukowa interpretacja ludzkiego działania", w: E. Mokrzycki (red.) Kryzys i schizma, tom 1, PIW, Warszawa 1984, s. 143). Wina Żydów jest, przeciwnie, nieoczywista - wymaga ujawnienia i dlatego angażuje tyle uwagi i emocji.
3. Dziś tak jak dawniej Europa nie chce Polski, zamierza ją oszukać, zniewolić i wykorzystać.
Warto zauważyć, w jakim punkcie ten schemat jest zbieżny z przedstawionym w poprzednim rozdziale, a dotyczącym spraw polsko-żydowskich, polsko-ukraińskich itd.: otóż tym wspólnym elementem jest temat krzywdy i zdrady. Tutaj, tak samo jak tam, Polska jest niewinną ofiarą. Oba schematy są nie tylko komplementarne - są w istocie częścią albo raczej sytuacyjnym uszczegółowieniem jednego, nadrzędnego schematu.
Jakkolwiek wątek Europy i Zachodu pojawia się tu i ówdzie przy okazji rozważań historycznych, zasadniczym dlań kontekstem pozostaje współczesny problem, jakim jest europejska integracja i perspektywa wejścia Polski do Unii Europejskiej. W kwestii tej omawiane pisma prezentują radykalny eurosceptycyzm ujęty w schemat narracyjny dziejowego dramatu. Zbiorowymi dramatispersonae są z jednej strony Polacy jako my reprezentowani przez "prawdziwą" prawicę, jej pisma i organizacje, a z drugiej nie-Polacy, obóz symbolicznych "Europejczyków". Ci ostatni, to przywoływani na rozmaite sposoby, za pomocą różnych określeń i sugestii, rodzimi i zagraniczni zwolennicy integracji.
Scenariusz dramatu jest następujący. Po drugiej wojnie światowej, wskutek imperialnych zakusów Związku Sowieckiego, zdrady Zachodu (Jałta) i działań żydowsko-komunistycznej piątej kolumny, Polska została pozbawiona Kresów i przekształcona w PRL, czyli de facto moskiewski protektorat. W operacji tej, będącej w istocie czwartym rozbiorem, Polacy nigdy nie uczestniczyli. Ubezwłasnowolnieniu Polaków jako narodu politycznego towarzyszyło narzucenie im obcej, marksistowskiej ideologii i obcych wzorów kulturalnych, w czym również żadnego udziału nie brali. Wyzwolenie po roku 1989 było pozorne, o czym świadczy utrzymująca się, polityczno-ekonomiczno-kulturalno-medialna dominacja tychże idei i reprezentujących je sił oraz, z drugiej strony patrząc, marginalizacja idei i sił prawdziwie polskich.
Obecnie podobnie ukonstytuowane moce - tzn. wróg zewnętrzny, "Bruksela", dysponujący planem, ideologią i wspierającą ją przeważającą siłą pieniądza, oraz współpracujący z nim, sprzedajny wróg wewnętrzny - dążą do tego samego celu, czyli podporządkowania sobie i w dalszej perspektywie eksploatowania Polaków (wariantem alternatywnym jest dominacja dla samej dominacji lub, co gorsza, wynikająca z bezinteresownej nienawiści do reprezentowanych przez Polaków chrześcijańskich i narodowych wartości). Scenariusz podkreśla aspekt kontynuacji - kolaboracją z "Brukselą" zajmują się "ci sami ludzie" lub (co na jedno wychodzi) ich potomkowie ideowi lub genetyczni, tj. Żydzi-stalinowcy - oraz, z drugiej strony, aspekt zmiany. Jednak zmiana jest formalna, polega bowiem na zwykłym geograficznym przeniesieniu dominującego centrum - "wczoraj Moskwa, dziś Bruksela" - lub zmodyfikowaniu metod, tzn. zastąpieniu brutalnego podboju militarno-politycznego bardziej subtelnymi instrumentami ekonomicznymi i kulturalnymi.
Wyjaśnienia wymaga jedynie łatwy skądinąd do zaobserwowania empiryczny fakt, jakim jest ogromna popularność w polskim społeczeństwie - którego nie sposób utożsamić w całości, ani nawet w znacznym procencie, z Żydami i komunistami - idei integracji z Zachodem i promującej ją polskojęzycznej "Gazety Wyborczej", postkomunistycznego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (pars pro toto) i generalnie zachodniego modelu życia. Dla wytłumaczenia tej, powiada się, pozornej sprzeczności przywoływany jest schemat wyjaśniający zorganizowany wokół idei antypolskiego spisku, którego najważniejszym osiągnięciem było uzyskanie absolutnej medialnej dominacji. Jest tedy efektem wieloletniej indoktrynacji, a nie różnic poglądów, obserwowane ogłupienie, omotanie obcą mentalnością rzesz potencjalnie wiernych polskości prawdziwych Polaków-katolików (Polacy jako my). Omotaniu sprzyja dodatkowa okoliczność, jaką jest materialne upośledzenie, powszechna nędza przez "tych samych ludzi" celowo spowodowana. Tylko to wyjaśnić może, dlaczego zdaniem autorów analizowanych pism istnieje realna groźba, że skądinąd głęboko patriotyczni polscy chłopi zaczną masowo i z własnej woli wyprzedawać ojcowiznę germańsko-brukselskiemu ekonomicznemu najeźdźcy. Dodajmy, że istotną w ramach tego rodzaju wyjaśnień cechą spiskującego, zwłaszcza wewnętrznego wroga jest to, że na pierwszy rzut oka nie da się go odróżnić od zwykłego polskiego patrioty. Wygląda tak samo, deklaruje miłość do ojczyzny i zatroskanie jej losem, mówi bez obcego akcentu tym samym językiem, a jednak jest obcy. Tą jego cechą - a właściwie brakiem wyrazistych cech - zajmujemy się w podrozdziale poświęconym retoryce ujawniania.
Co do cech charakterystycznych obu dramatis personae, cechą Polaka-katolika (Polacy jako my) jest, podsumujmy: patriotyzm wyrażający się odruchowym sprzeciwem wobec perspektywy poddania ojczyzny i ziemi przodków dyktatowi nowego Babilonu, oraz umiłowanie polskości i katolickiej wiary wspartych często ewokowanymi lecz bliżej nieokreślonymi polskimi i katolickimi "wartościami" (ich nieokreśloność polega m.in. na tym, że najczęściej przywoływane są one negatywnie - ilekroć trzeba się sprzeciwić różnym "europejskim" propozycjom). Polacy jako my są ponadto (w odróżnieniu od nie-Polaków, w tym Polaków jako oni) uduchowionymi idealistami. Trwają przy prawdziwej, nierozcieńczonej wierze przodków, co spotyka się z oporem Europy, ale i uznaniem, o czym świadczy przede wszystkim wyniesienie rodaka na stolicę apostolską, sukces narodowy i religijny.
Wedle autorów zbadanych pism wobec Zachodu żywią Polacy historycznie uzasadnioną nieufność, przypuszczają, że celem drugiej strony - nie-Polaków, "Europejczyków" miejscowych i brukselskich, jest jak zawsze takie zaplanowanie biegu spraw, by można było poddać Polskę swojej władzy, upokorzyć, wynarodowić, pozbawić duszy, a potem eksploatować do woli. Eurosceptycyzm będący "naturalną" postawą Polaka idealnego, nie znajduje niestety empirycznego odzwierciedlenia w sondażach opinii publicznej. Jest tak dlatego, że nie-Polacy zdołali zawładnąć całością szeroko pojętych środków komunikacji publicznej, m.in. uniwersytetami, ośrodkami badawczymi i mediami relacjonującymi wyniki. Zmonopolizowali też - co nie dziwne zważywszy wspólne, antypolskie cele - kontakty z rządowymi, medialnymi i naukowymi instytucjami Zachodu.
2. Komunizm, po 1944 roku zaprowadzony w Polsce przez Sowietów i Żydów, ich ideowych pobratymców i gorliwych wykonawców sowieckiego planu (żydokomuna), był przede wszystkim próbą politycznego zniewolenia Polaków. Ale miał również na celu narzucenie im obcych wzorów etycznych i estetycznych. W apogeum stalinizmu rządząca ideologia nakazywała wydawanie rodziców przez dzieci policji politycznej (wzór etyczny) oraz, powiedzmy, noszenie takiego, a nie innego krawata i potępienie burżuazyjnej gry w brydża (wzór estetyczny).
3. Po rzekomym upadku komunizmu w 1989 roku te same możne siły, które dotąd promowały komunistyczne, marksistowskie antywartości, kontynuowały w zmienionych realiach swoje destrukcyjne dzieło szerząc wśród zdezorientowanych Polaków relatywizm i postmodernizm, idee będące powtórką w nowym, bardziej wyrafinowanym wydaniu zwykłego, znanego od lat marksizmu i sowietyzmu.
Głównym sposobem dezawuowania obcych wzorów obyczajowych jest w badanych pismach uznanie ich za kontynuację w prostej linii tego, co narzucał Polakom komunizm. Etniczni wrogowie, czyli Niemcy, używają dziś instrumentu, jakim jest Unia Europejska, żeby pokojowymi, ekonomicznymi metodami osiągnąć ten sam antypolski cel, do jakiego dążył kiedyś kanclerz Bismarck. Tak samo postępują wrogowie ideowi - liberałowie, relatywiści i postmoderniści, duchowi spadkobiercy Józefa Stalina. Odrzuciwszy dawne, toporne i najwyraźniej nieskuteczne środki techniczne - m.in. policję polityczną i cenzurę, bat, knut i kraty - wykorzystują nowe, światłe i postrzegane jako nowoczesne metody, by tym nowym sposobem ostatecznie zniewolić Polaków. Nowe, subtelne metody są tym groźniejsze, że ich natura nie jest na pierwszy rzut oka widoczna - wymaga ujawnienia. Tak jest m.in. w przypadku błahego na pozór zjawiska "potteromanii", czytamy bowiem: "Smutne, jak łatwo dają się tej stylistyce uwieść miliony rodziców i jak zupełnie bezbronne wobec podstępu są dzieci. Jak płytko pojmują tacy ludzie walkę ze światem chrześcijańskim, jak niewiele znaczy dla nich żywy Bóg ofiarowujący się Ojcu na ołtarzach świata. Magia istnieje, jest realna i groźna - powtarza o. Posacki - o czym zaświadcza na swój sposób parapsychologia i psychotronika. Traktowanie zaklęć Harry'ego Pottera jako czystej zabawy jest naiwnością i wyrazem ignorancji" ("Nasza Polska" z 18 grudnia).
Obcość ideowa, rozpoznawana nawet w czyimś niekonwencjonalnym ubiorze lub upodobaniach muzycznych jawi się tedy, z uwagi na formę, jako coś nowego, zarazem, z uwagi na istotną treść, okazuje się czymś bardzo starym. Warto zauważyć, że obsadzenie w roli ideowego wroga postaci liberała lub libertyna - a nie, jak do niedawna, marksisty - jest de facto powrotem do dawnego modelu z XIX i połowy XX wieku, do retoryki charakterystycznej dla ówczesnego katolickiego fundamentalizmu. Zarazem piszący o tym autorzy dążą do wykazania, że w istocie żadna zmiana nie miała miejsca, że są to nie tylko te same idee w nowym opakowaniu, ale i "zawsze ci sami ludzie". Myślenie takie buduje ponadhistoryczną, abstrahującą od cywilizacyjnego i ustrojowego konkretu tożsamość między dawnym ideologiem PZPR i dzisiejszym "swoim obcym" z "Gazety Wyborczej" (żydokomuna) czy "Tygodnika Powszechnego" (katolewica), między aparatczykiem ZMP i ZMS, a żyjącym w zupełnie innym świecie współczesnym, powiedzmy, punkiem, narkomanem i metalowcem. Wszyscy oni, bez względu na polityczną epokę, promują te same, wyzbyte chrześcijańskich wartości ideowe antywzory. "Bóg jako konkurent władzy społecznej musi być wyeliminowany, czy to fizycznie i wprost (socjalizm sowiecki), czy pośrednio i w sposób wyrafinowany (zachodni liberalizm). Po Bogu znienawidzone jest to, co człowiek posiada wprost od Boga: sumienie, wedle którego człowiek odróżnia realne dobro od zła, i prawo naturalne, które skłania człowieka ku realizowaniu siebie poprzez rodzinę i naród. Socjalizm odrzuca Boga, sumienie, rodzinę i naród" ("Nasza Polska" z 16 stycznia).
Co znamienne, tak samo jak dawni stalinowcy, tak i ich dzisiejsi nieprzejednani narodowo-katoliccy antagoniści dążą do poddania ideologicznej regulacji (lub przynajmniej ocenie) wszystkie dziedziny życia zbiorowego, również to, co jest domeną etyki i estetyki. Wróg obyczajowy i kulturalny jest, co warto podkreślić, szczególnym przypadkiem - obyczajową i kulturalną reprezentacją - wroga per se, obcego. Wrogość, jaką odwzajemnia się prawdziwy Polak (także autor publikujący w analizowanych pismach) obcym formom cywilizacyjnym i ich nosicielom jest dla niego - tak się to niekiedy przedstawia - osobistym dramatem, gdyż powodowany łagodną, narodowo-katolicką naturą wolałby nikomu nie okazywać nienawiści. Prawdziwy Polak (Polacy jako my) nie szczyci się - słyszymy - tym, że nienawidzi. Raczej, dowodząc swych cnót, kochałby nieprzyjaciół, jednak niestety nie może, gdyż - tu wracamy do poprzednich schematów narracyjnych - pracują oni metodycznie nad pohańbieniem i ubezwłasnowolnieniem polskiego narodu.
Obcy obyczajowo wskazywani są i potępiani na rozmaite sposoby, według właściwości. I tak, zwolennicy dopuszczalności aborcji i eutanazji to zwyrodnialcy, następcy biblijnego Heroda i dzikusów bez sumienia mordujących niedołężnych starców. "Bądźcie czujni, bo społeczeństwo europejskie jest społeczeństwem zgniłym, kultywującym cywilizację śmierci. [...] W Holandii praktykuje się ją [eutanazję] coraz częściej - co roku zabija się 120 000 ludzi" ("Nasz Dziennik" z 5 kwietnia). Homoseksualiści i transwestyci to budzący obrzydzenie zboczeńcy, Sodoma i Gomora wołająca o nowy deszcz ognia i siarki. Propagatorzy środków antykoncepcyjnych, rozwodów i tzw. planowania rodziny to chore umysły lub sprytni ideologowie tłukący niezły szmal na swojej postępowości. Feministki to półkobiety i morderczynie, wyzbyte wyższych uczuć samice nienawidzące tego, co w kobiecości i rodzinie piękne, słuszne i właściwe: "Nie ustaje atak feministek i wszelkiego rodzaju proaborcyjnych hunwejbinów [...] wykorzystując sprzyjającą im atmosferę w opanowanych przez czerwoną międzynarodówkę mediach, twierdzą, że gdyby nie ta [...] ustawa, [...] można by legalnie zabijać dzieci w dużo lepszych, może nawet przytulnych warunkach" ("Nasz Dziennik" z 3-4 lutego); "Dziecko dla feministek jest tylko chwilową zachcianką, którą przecież można szybko oddać komuś na wychowanie" ("Nasz Dziennik" z 22-23 grudnia). Oprócz propagowania zepsucia ich dodatkowym wspólnym celem jest fizyczne wyniszczenie narodu polskiego, zmniejszenie liczby Polaków.
Autorzy analizowanych pism poświęcają wiele uwagi spiskowi przeciw rodzinie. Czytamy np.: "Może to pochodzić albo ze ślepoty rządzących, albo ze złej woli. Nie ma bowiem co ukrywać, że wiele państw i struktur międzynarodowych - wraz z ONZ - uczestniczy w totalnym spisku antyrodzinnym" ("Nasz Dziennik" z 21 lutego). Co charakterystyczne, tradycyjna, patriarchalna, katolicka i wielodzietna polska rodzina przedstawiana jest nie tylko jako wzór do naśladowania, ale i rzeczywistość bardziej rzeczywista od licznych patologii odnotowywanych przez socjologów i reportażystów. Ci ostatni, cokolwiek by twierdzili, zostają z góry zdyskredytowani jako akademickie i medialne ramię spisku. Zabieg ten niweluje dysonans poznawczy i w efekcie przywraca ideologiczną spójność obrazu świata, w którym nie mieści się w ogóle, jest niewidoczna, "swojska" patologia (np. jakże częsta wedle badań, tradycyjna przemoc w rodzinie), zaś wskazana i potępiona zostaje obca norma (np. konkubinat lub związki homoseksualne). Jest tedy tak, że jeśli podzielimy ogół rzeczy z jednej strony na dobro i zło, z drugiej zaś na swoje i obce - powstają w ten sposób cztery pola - pole dla rzeczy swoich i jednocześnie złych okaże się puste, czteropolowy diagram zredukuje się do strukturalnego trójkąta. Jeśli nałożymy na to trzeci omawiany wymiar - empiryczne versus normatywne - dojdzie do kolejnych, znaczących redukcji w generalnie ośmiopolowym (2 ´ 2 ´ 2 = 8) schemacie. Okaże się np., że nie istnieje empiryczne, a zarazem swojskie zło.
Innym przejawem inwazji obcych wzorów są sekty. Mianem tym nie określa się wykraczających poza katolicką normę kościołów protestanckich i prawosławnych czy wyznawców judaizmu, a tylko wyznania "egzotyczne", zarówno chrześcijańskie (świadkowie Jehowy, mormoni, zielonoświątkowcy), jak i niechrześcijańskie (Hare Kriszna, buddyści itp.). Opisywane są organizacje w rodzaju scjentologów, jednak odium spada na ogół innowierców. Czytamy np.: "Sekty polują jednak nie tylko na naiwną, łatwą do "uwiedzenia" młodzież. Starają się one infiltrować różne dziedziny gospodarki, zwłaszcza związane z bankowością i informatyką. Najprostszym sposobem dotarcia do przedsiębiorstwa jest zaoferowanie jego szefom tak modnych obecnie kursów czy szkoleń. Zajęcia te, nastawione na wzbudzanie motywacji do pracy, przywiązania do własnej firmy czy asertywności, stwarzają niemal idealną okazję do bezkarnego posługiwania się psychomanipulacją. Zarząd takiego przedsiębiorstwa nie zdaje sobie sprawy z tego, że o tym, czy dany pracownik ukończy kurs i z jakim wynikiem, zależy niemal wyłącznie od stopnia jego użyteczności dla "sekty" ("Nasza Polska" z 30 października).
Samo słowo "sekta" ma w słowniku uzgodnionych znaczeń odcień pogardliwy, nadto ewokuje myśl o zagrożeniu, zwłaszcza rodziny i własnego dziecka, które może paść ofiarą sekciarzy. Uwiedzenie religijne może skończyć się narkomanią, a nawet śmiercią. Podobnie jak wszystkie inne obce idee i organizacje, także sekty rozbijają rodzinę - w tej mierze, w jakiej wzorcem jest rodzina katolicka, której nowonarodzony członek kroczy tradycyjną drogą od chrztu, przez pierwszą komunię i bierzmowanie, po ślub i szczęśliwe małżeństwo wkrótce nagrodzone przez Boga gromadką szczęśliwych dzieci, wreszcie godny zgon i katolicki pochówek. Sugeruje się, że tak przedstawia się rzeczywistość polskiej rodziny lub tak przedstawiałaby się, gdyby nie knowania obcych.
W odbiorze czytelników opisane kategorie obyczajowej obcości zlewają się w jeden konglomerat. Mimo obserwowanej różnorodności odbudowany zostaje podstawowy, dwudzielny schemat oparty na przeciwstawieniu tego, co swoje, dobre, mądre, słuszne moralnie i piękne temu, co obce, złe, głupie, moralnie naganne i szkaradne.
Negatywne wzory osobowe
My i oni
Przeciw Europie
Człowiek - autor i czytelnik, ogólnie, wspólnota operująca uzgodnionym kodem komunikacyjnym - interpretuje rzeczywistość, z którą ma do czynienia. Jest to powtarzający się (w każdej sekwencji: pomysł, tekst, druk, kolportaż, lektura i ewentualnie list do redakcji) proces uzgadniania znaczeń. Kod komunikacyjny nie jest dany raz na zawsze, podlega ustawicznej, bieżącej korekcie. Korektą taką może być każdy akt komunikacji; dlatego najciekawsze są audycje radiowe z udziałem słuchaczy, takie jak np. "Rozmowy niedokończone" w Radiu Maryja. W przypadku pisma - tygodnika, a nawet dziennika - proces uzgadniania znaczeń jest z natury o wiele powolniejszy, jednak w dłuższej perspektywie prowadzi do wyłonienia się zrozumiałego i wzajemnie poświadczonego kodu komunikacyjnego. Uzgodnienia sięgają poziomu leksykalnego, dzięki temu np. określenia takie jak "sami swoi" albo "zawsze ci sami ludzie" albo "pewna nacja" albo "nie-Polacy" sązrozumiałe, czytelnik wie, że chodzi o Żydów, mimo że nie padają żadne uściślające wyjaśnienia.
Istnieje więc słownik (o czym mowa w następnym rozdziale), lecz także repertuar kategoryzacji, symboli i argumentacji. Można mówić w tym kontekście o zasobach interpretacyjnych. Jest to dogodne pojęcie analityczne właściwe socjologii interpretatywnej i oznaczające ogół kulturowo dostępnych, zawężonych do danego dyskursu sensów, które "czekają" pozostając do dyspozycji i mogą zostać uruchomione w określonej, wymagającej tego sytuacji. Kategorie takie, jak, zacytujmy, "płeć, wiek, wykształcenie i inne rzekomo obiektywne parametry położenia społecznego są zasobami interpretacji w tym sensie, że różnice, przywileje lub niedogodności związane z męskością lub kobiecością, młodszym lub starszym wiekiem, niższym lub wyższym wykształceniem - stanowiąc ogólny i potencjalny, symboliczny układ odniesienia - mogą (lecz nie muszą) stać się przedmiotem uwagi w konkretnej sytuacji (w tym drugim przypadku pozostają "nieuruchomione"); stają się przedmiotem uwagi tylko i wyłącznie w postaci sytuacyjnie dopasowanej, konkretnej interpretacji; są wówczas stosowane do interpretacji zachowań własnych i zachowań innych osób; wreszcie, mogą także zostać wykorzystane w określonych grach interakcyjnych" (M. Czyżewski, S. Kowalski, A. Piotrowski, Rytualny chaos. Studium dyskursu publicznego, Kraków 1997).
Nie mamy oczywiście wglądu w dusze badanych autorów, ich motywacje i założone cele. Jednak patrząc na produkowany zbiorowym wysiłkiem tekst możemy dostrzec w nim "cechy" i "dążenia" wpisanego weń autora wirtualnego. Odczuwa on wobec Żydów miłość i nienawiść splecione w dramatyczny węzeł. Pragnie pokazać to światu. A skoro on widzi, a inni nie widzą, pojawia się potrzeba ujawnienia tego, co jakże interesujące, lecz zakryte przed oczami zwykłych, niekompetentnych ludzi.
W odróżnieniu od tego, co oczywiste - jak np., że Moskwa, Rosjanie, NKWD, zaprowadzili u nas komunizm, o czym nie trzeba mówić z przejęciem, bo to przecież wiadome - rzeczywistość ukryta jest poznawczym wyzwaniem, kusi interpretujący umysł i budzi silne emocje.
Retoryka ujawnienia obsługuje teorię spiskową. Ujawnić trzeba przede wszystkim Żydów, gdyż oni są motorem większości spisków. Czytamy: "Kandydaci do parlamentu zatajają swoje rodowe nazwiska, swoje pochodzenie, obywatelstwo [...]. Dziwi utrzymywanie w tajemnicy swojego pochodzenia etnicznego. Czyżby kompleks niższości? Czyżby przekonanie o mniejszej wartości swojego narodu rodziło obawę, że ujawnienie prawdy może pociągnąć za sobą utratę społecznego szacunku? Czy nie świadczy to jednak o małości i braku charakteru takiej osoby?" ("Nasz Dziennik" z 20 września).
2. Mruganie okiem
"Nasz Dziennik", "Nasza Polska" i "Głos" wypracowały specyficzny, łatwo rozpoznawalny kod komunikacyjny, którego głównym celem jest zasygnalizowanie perspektywy ideowej, zbudowanie, umocnienie i wzajemne poświadczenie więzi łączącej nadawcę z odbiorcą i szerzej, ogół czytelników z pismem jako reprezentantem prawdziwie prawicowej Polski. Mówimy o sygnalizowaniu, gdyż treści w ten sposób przekazywane zostają, by tak rzec, jawnie ukryte, płytko zaszyfrowane. W wielu przypadkach celem jest zakomunikowanie, że chodzi o Żydów, ale tak, by słowo to nie zostało wymienione. Czytamy: "pewna nacja", "matka Rosjanka, ojciec prawnik", "spadająca gwiazda [Unii Wolności] (zagadka: ilu ramienna?)". Niekiedy trzeba wczytać się starannie w wywód, żeby zrozumieć, że i tym razem chodzi o Żydów, np.: "Stalin usunął tych, którym się wydawało, że rządzą Polską [...] i wprowadził swoich pachołków nie-Polaków [...] a potem Rosjanina Rokossowskiego na kluczowe stanowiska" ("Nasz Dziennik" z 15 maja).
Innym, częstym zabiegiem jest wplatanie w wywód słów-znaczników, np. "geszeft", "hucpa", "aj-waj" itp. (por. słownik znaczeń uzgodnionych). W ten sposób można pisać o czymkolwiek, a jednocześnie uobecnić temat żydowski, sprawić, że czytelnik trwać będzie w gotowości, widzieć niejako kątem oka wszechobecnego Żyda.
3. Ironia
Ten nieustannie wykorzystywany styl (trop retoryczny) występuje w parze ze stylem wysokim, jako jego dopełnienie i antyteza. Każdy z nich ma odmienne zastosowanie, odpowiednio do tego, co obce oraz tego, co swoje. Styl wysoki zarezerwowany jest m.in. do opisów cierpień Polaków, ironia zaś odnosi się do ich obcych ciemiężycieli. Ponieważ obcością, w jej opisanych wyżej wersjach, zajmują się badani autorzy niezwykle często (zwłaszcza w wypowiedziach zakwalifikowanych tu jako mowa nienawiści), ironia jest wszechobecna, nadaje cytowanym tekstom specyficzny koloryt, współtworzy ich dominujący klimat.
Istnieją nieco różne jej wersje, charakterystyczne dla poszczególnych tytułów, ale istnieje też wspólny schemat podstawowy posługujący się takimi instrumentami, jak sarkazm, protekcjonalny ton i ironiczne przerysowanie. Czytamy np.: "Czyżby autor sugerował, że pod tym względem [patriotyzmu i poświęcenia] Żydzi bili Polaków na głowę i tak masowo zgłaszali się do szeregów, że doszło do ich nadreprezentatywności? A nie wie to przypadkiem autor, jaka to narodowość przygotowała w wielu miastach przyjęcia dla zwycięskiego Wehrmachtu?" ("Nasz Dziennik" z 6 lipca). We fragmencie tym oprócz przerysowań ("Żydzi bili Polaków na głowę", "masowo zgłaszali się") pojawia się też paternalistyczny, pouczający ton. Inny autor pisze w podobnym duchu: "Myślę, że za kilka lat nie będzie już u nas powodować drgawek wiadomość, że to Polacy wywołali II wojnę światową, by zyskać pretekst do zgładzenia z powierzchni swego kraju mieszkających tam Żydów" ("Nasz Dziennik" z 28 grudnia).
Specyficzną, łatwo rozpoznawalną formę sarkazmu wykształcili publicyści z kręgu Unii Polityki Realnej pisujący głównie w "Najwyższym Czasie", ale też "Naszej Polsce" (m.in. Stanisław Michalkiewicz). Jej cechą charakterystyczną jest argumentacja przybierająca postać ciągu sylogizmów - jest to styl, który można nazwać ironiczną logiką. Oto przykład: "Zresztą nie tylko o to chodzi. Również i panu prezydentowi Kwaśniewskiemu od razu będzie wtedy przyjemniej. Zwróćmy uwagę, że wprawdzie jest prezydentem, ale cóż to za wyróżnienie być prezydentem jakiegoś tam zwyczajnego narodu? Świat pełen jest takich prezydentów [...]. Natomiast zostać prezydentem narodu zbrodniarzy - aaa, to co innego, każdy od razu zauważy różnicę. Czyż panu prezydentowi Kwaśniewskiemu nie należy się takie wywyższenie? [...] Kiedy zatem 10 lipca przyznamy się do narodowego współudziału w holokauście, to z całą pewnością wpłynie to dodatnio na nasze kolektywne samopoczucie. Już nie będziemy odczuwali żadnego kompleksu niższości ani wobec Niemców, ani wobec Rosjan. [...] Dzięki temu nie tylko poprawimy sobie samopoczucie, ale i reputację, i w ten sposób każdy będzie mógł się z nami zaprzyjaźnić, jako z pełnoprawnym członkiem wielkiej rodziny narodów zjednoczonych" ("Najwyższy Czas" z 17 marca). Albo: "Wyobraźmy sobie [...] że Ariel Szaron nie jest Żydem, tylko np. Polakiem [...] To jeszcze nic, wyobraźmy sobie, że ten morderca jest Polakiem, a zamordowani byli Żydami. Czy wyobrażacie sobie Państwo ten krzyk grozy demoliberalnych mediów, te tytuły prasowe o "faszyzmie" w Polsce, o "ksenofobii", o "rasizmie" itd.? Co by się działo, gdyby premierem Polski był człowiek ponoszący odpowiedzialność za śmierć Żydów w Jedwabnem? Oj, oj, oj! Aż strach pomyśleć" ("Najwyższy Czas" z 17 lutego). Autor prowadzi tu czytelnika od założeń, po jawnie (wedle niego) fałszywe wnioski; jest to sposób dowodzenia zwany reductio ad absurdum.
We wszystkich badanych pismach częste jest ironiczne określanie siebie, własnej ideowej formacji, np.: "Z żalem muszę stwierdzić, że wieloletnia praca demoliberalnych mediów krzewiących w świecie idee "społeczeństwa otwartego", tolerancji i praw człowieka poniosła klęskę. Oto, kilka dni temu w wyborach powszechnych wygrała nietolerancja, ksenofobia i parafiańszczyzna" ("Najwyższy Czas" z 17 lutego). Zabiegu tego nie należy oczywiście mylić z autoironią, nie jest to bowiem przykład dystansu wobec siebie, tylko sposób zakwestionowania znanych zarzutów, podobny użyciu cudzysłowu, np. "antysemityzm". Podobną rolę pełni wypowiedzenie tez przeciwnych temu, co chce się zakomunikować, np.: "To nic, że żaden inny kraj w Europie nie zrobił dla ratowania Żydów w czasie wojny tyle, co Polacy. To nic, że przed wojną do Polski przyjeżdżali Żydzi z całego niemal świata, nazywając ją "żydowskim rajem"" ("Nasz Dziennik" z 28 grudnia).
Poza rozmaitymi treściami, ujmowanymi w ironiczny schemat, ironia przekazuje też nadbudowany, dodatkowy, stały komunikat odnoszący się do samej sytuacji komunikacyjnej: my stanowimy, powiada się, większość, ale większość upośledzoną, poddaną dyktatowi mniejszości nie-Polaków, którzy kontrolują dyskurs publiczny; nam pozostaje jedynie rola krytycznego obserwatora zmuszonego do ostrożnego formułowania swoich opinii (ironia współgra tu ze schematem "mrugania okiem"). Uzupełniający komunikat brzmi: nasza racja i ich fałsz są aż tak oczywiste, że tylko w takiej, jak obecna, patologicznej sytuacji (medialna dominacja mniejszości) niezbędne okazuje się dowodzenie czegokolwiek: Naprawdę twierdzisz, że dwa i dwa jest 18,46? To doprawdy ciekawe! Ironia jest tedy głosem prześladowanych, pewnych swojej racji, lecz skazanych na funkcjonowanie w świecie, w którym oczywistość przestała być oczywista.
4. Pytania retoryczne
Zwykle pojawiają się one w połączeniu z informacją całkowicie wyłączoną spod znaku zapytania. Ten zabieg polega na przemyceniu wątpliwej prawdy jako bezstronnego wyjaśnienia okoliczności, z którymi pytanie wiąże się pośrednio. Np.: "Tyle tylko, że kto przeprosi za żydowską policję, która w czasie okupacji nadzwyczaj gorliwie wypełniała polecenia SS, kierując do komór gazowych własnych rodaków z myślą o przejęciu ich majątku?". "Kto przeprosi za postawę amerykańskich Żydów, którzy w czasie wojny w obronie swych braci nie ruszyli nawet palcem, ubijając najlepsze interesy z nazistowskimi Niemcami? Kto przeprosi za Żydów europejskich, którzy dostarczali hitlerowcom listy swych braci, skutecznie pomagając w deportacji?" ("Nasz Dziennik" z 16 lipca). Akcent pada tu na pytanie "kto przeprosi?", zaś to, że jest za co z założenia nie ulega kwestii. Przypomina to przysłowiowe pytanie informujące: Jak często bije pan żonę?
5. Wypowiedź z pozycji rozjemcy
Piszący sugerują w ten sposób, że są bezstronnymi świadkami jakiegoś sporu, że sami nie mają zdania, tylko odnotowują opinie innych. Czytamy np.: "Francuscy rojaliści [...] konstatują, że monarchię zgubiły kobiety. Stare rosyjskie przysłowie z kolei mówi: kura nie ptak, baba nie człowiek. Nie trzeba być wstrętnym męskim szowinistą, żeby obserwując działalność wielu kobiet na polskiej scenie politycznej przyznać jednym i drugim rację" ("Nasz Dziennik" z 20 lipca). Jak widać autor ma własne (dość zdecydowane) zdanie, jednak ubiera je w kostium bezstronności, przyznaje rację "jednym i drugim", tzn. Rosjanom i Francuzom, co sugeruje formalnie niekonfliktowe, koncyliacyjne nastawienie.
Do sztafażu retoryki bezstronności należy też zabieg polegający na włożeniu w czyjeś usta tez i argumentów, które lepiej zapisać na cudze, a nie własne konto. Przykładowo: "Nieżyjący już Władysław Janik [...] twierdził, że był w posiadaniu dokumentów, z których wynikało, że prawdziwe nazwisko Aliny Perth-Grabowskiej brzmiało "Sara Rotenfisz". Na ile jest to informacja prawdziwa, trudno powiedzieć" ("Nasz Dziennik" z 23 lipca). Autor pragnie ujawnić, że Grabowska jest Żydówką, zarazem nie chce, by zarzucono mu "wytykanie" Żydom ich żydostwa. Osiąga oba cele - mówi nie mówiąc - nadto wzmacnia efekt dzięki dystansującemu zastrzeżeniu "na ile jest to informacja prawdziwa, trudno powiedzieć".
6. Odwołanie się do obcego autorytetu
Jest to częsty zabieg, zwykle posługujący się Żydami
wypowiadającymi się (źle) o innych Żydach. Pełni on szereg funkcji. Po
pierwsze pozwala wyrazić surowe sądy o Żydach, wpisujące się w jawnie antysemicki
schemat, ale tak, by trudniej było posądzić autora o antysemicki zamiar
- czy może być antysemitą Żyd z krwi i kości, np. izraelski profesor Israel
Shachak zwalczający judaistyczny fundamentalizm, czy profesor amerykański,
Norman Finkelstein, piszący o Holocaust industry? Jest to więc wariant
opisanego wyżej schematu rozjemcy. Po drugie odwołanie się do żydowskich
autorytetów w zamierzeniu oddala zarzut antysemityzmu, okazuje się bowiem,
że pisma takie, jak "Nasza Polska" czy "Najwyższy Czas" mają swoich, "słusznych"
Żydów, nie są więc antysemickie, tylko krytykują pewne cechy, incydentalnie
właściwe większości Żydów. W tygodniku UPR rolę taką pełni stały felietonista
podpisujący się jako Kataw Zar, korespondent z Tel Awiwu. Skoro
nam nie wolno, jemu, by tak rzec, wolno. Przekazany w ten sposób
dodatkowy komunikat brzmi: skoro Żydzi mówią sami o sobie "takie rzeczy",
musi to być prawdą.
brukselski: często jako synonim przymiotników obcy, podstępny, zagrażający
cymes: (por. aj waj, geszeft, goj, hucpa) symboliczny cytat z domniemanego języka opisywanych w tekście postaci, wyrażenie przytoczone niejako na ich odpowiedzialność, np. "nieruchomości w centrum miasta to przecież dla nich prawdziwy cymes".
elita: (por. autorytet) używane wyłącznie w sensie pejoratywnym, w tonie ironicznym. Ganionej i wyszydzanej elicie autorzy tekstów nie przeciwstawiają żadnej innej.
Europa: sąsiedztwo obce i nieprzychylne. "Społeczeństwo europejskie jest społeczeństwem zgniłym", inżynierowie ~y,
geszeft, gescheft: (por. aj waj, cymes, goj, hucpa); określenie zarezerwowane dla działań osób wskazywanych w tekstach wprost lub nie wprost jako Żydzi. Uzgodniony sens słowa jest pejoratywny, "geszeft" nie może być uczciwy. np.: "Jedwabne - dobry geszeft".
goj: (por. aj waj, cymes, geszeft, hucpa) określenie używane przez autorów tekstów niejako na odpowiedzialność tych, z których języka zostało zaczerpnięte, czyli Żydów, służy więc także jako umowna etykietka sugerująca narodowość czy pochodzenie postaci wymienianych w tekście, którym to postaciom jest symbolicznie wkładane w usta; słowo służące teraz i niegdyś dzieleniu ludzi na kategorie, przywołuje wyobrażenie dystansu, obcości czy wrogości jego (symbolicznych) użytkowników.
golgota wschodu: zbrodnie popełnione na Polakach przez Żydów i opanowane przez Żydów służby specjalne ZSRR; w tekstach często przeciwwaga dla holokaustu
goście: zazwyczaj w znaczeniu "intruzi"
gościnność: określenie stosunku mieszkańców
Polski do Żydów w minionych wiekach. Często pojawia się przy okazji przykładów
żydowskiej niewdzięczności w klimacie wypominania przysług. Zawiera metaforę
przyjęcia bezdomnych pod własny dach, podkreśla przy tym, że goście nie
otrzymali praw domowników
grossopodobni: pojawienie się w tekście tego
określenia odzwierciedla podział ludzi na kategorie według ich opinii o
zbrodni jedwabińskiej
hajdamak: pogardliwe określenie Ukraińca, przypisujące
wszystkich Ukraińców do hajdamaczyzny; w tle dawne znaczenie słowa hajdamak
- rabuś
histeria: zwyczajowe, pejoratywne określenie wszelkich emocji, jakie przeżywa dowolnie określony przeciwnik
"historyk": historyk głoszący opinie niezgodne
z opiniami piszącego; cudzysłów pokazuje, jak niska jest u piszącego tolerancja
dla odmiennych opinii
holokaust, też: holocaust: por. golgota wschodu; por. Szoah, Shoah, Zagłada; ~u przemysł, pseudoreligia ~u, shoahbisnes, holokaust-biznesmen, holocaust business, holokaust-geszeft, przedsiębiorstwo ~; holokaust na narodzie polskim: wysokie stopy procentowe, powodujące schłodzenie gospodarki. ~ w tym znaczeniu pojawia się zawsze bez cudzysłowu; nawiązuje do zorganizowanego ludobójstwa na tle rasistowskim, i w takim sensie jest używane. Zawiera sugestię zorganizowanych, morderczych działań wroga zewnętrznego przeciwko Polsce.
homosie, homosio-zaraza: zdrobnienia tego typu odbierają wszelką powagę wyobrażeniu homoseksualisty, słychać w nich pensjonarski chichot
homochoroba, homo-zaraza, pedofile: określenia uwypuklające zagrożenie, jakim homoseksualizm ma być dla całego społeczeństwa, zarazem odbierają mu status zjawiska z zakresu normy. Zdanie "Wyobraźmy sobie szelmowskie uśmiechy dwóch pedofilów orientacji homoseksualnej" utożsamia homoseksualizm z pedofilią.
hucpa: (por. cymes, geszeft, goj, rejwach) "język hebrajski ma nawet odpowiednie słowo na określenie wyjątkowo bezczelnego kłamstwa - hucpa"
joga, por. sekta: "sama joga zawiera elementy New Age, a więc satanistyczne"
Judeopolonia, Judeo-Polonia: nazwa funkcjonująca jako dowód żydowskich planów przejęcia ziem polskich
kampania: określenie nawiązujące do taktyki wojennej; używane zawsze i tylko dla określenia działań przeciwnika, inaczej niż w czasach PRL-u; pomaga wejść w rolę ofiary, przeciwko której kampania jest wymierzona; "ta drapieżna, zakłamana i bardzo nowoczesna w technice kampania daleko sięga, daleko mierzy i nie będziemy jej poświęcać rozważań liturgicznych"
katolewica: kalka słynnego złożenia "żydokomuna", służy zdyskredytowaniu tak określanych katolików
kolaboracja: pejoratywne określenie współpracy z obcymi; w tekstach na tematy historyczne - współpraca Żydów i ew. innych mniejszości narodowych z okupantami; bardzo rzadko używane w odniesieniu do Polaków
kosmopolityczny: działacz, ~e kręgi; określenie o tradycjach peerelowskich, w prasie tzw. marcowej eufemistyczne określenie Żyda lub wroga klasowego; prawdopodobnie użycie dziś tego określenia zakłada, że odbiorca pamięta znaczenie nadane mu w ówczesnej prasie i telewizji
ktoś: określenie skrycie działającego przeciwnika, sprawcy znanego, ale przebiegłego, nie dającego się złapać za rękę; "komuś bardzo zależy", "komuś zależy, żeby sprawę rozdmuchać",
lewacki: jako ostrzejszy synonim słowa "lewicowy",
które brzmi zbyt łagodnie
liberalizm: synonim otwartości, również wobec Europy; określenie pejoratywne
libertynizm: ~ński por. liberalizm; pejoratywne określenie otwartości obyczajowej
lobby: obce słowo na określenie grupy nacisku złożonej z obcych lub działającej na rzecz obcych, np."międzynarodowe lobby żydowskie".
ludzie nie wywodzący się z naszej tradycji: eufemistyczne określenie Żydów, oparte na symbolicznym wykluczeniu.
manipulacja: każde działanie, któremu piszący nadaje inny sens niż deklarowany; w tle przekonanie, że wszystko co istotne jest utajnione: "Spróbujmy odcyfrować mechanizm manipulacji".
masoneria: por. ktoś; określenie działającego skrycie przeciwnika wszystkiego co nam bliskie: "dominuje antychrześcijański i antynarodowy ruch masoński i kapitalistyczno-kolonialny"; kariera określenia wzięła się stąd, że loże masońskie otaczała tajemnica.
mniejszość, ~ narodowa, etniczna: "reprezentant owej wszechobecnej i znaczącej w polskiej polityce mniejszości etnicznej"; jeśli słowo "mniejszość" występuje bez dodatkowego określenia, zwyczajowo oznacza Żydów.
nacja: ~handlowa, pewna ~: "uderza przede wszystkim nadreprezentacja pewnej nacji"; bez dokładnego określenia zwyczajowo oznacza Żydów; jeśli piszącemu chodzi o kogo innego, pojawia się raczej słowo "naród".
nagłaśnianie: publiczne głoszenie niemiłych piszącemu opinii, przekonań, interpretacji; używane w odniesieniu do wypowiedzi i działań przeciwnika.
nagonka: ostrzejsza forma określenia "nagłaśnianie"; używane wyłącznie w odniesieniu do wypowiedzi i działań dowolnie określonego przeciwnika, przywołuje wyobrażenie myśliwych, ścigających bezbronne zwierzęta; użycie tego określenia pomaga wejść w rolę ofiary
New Age: nowa, antychrześcijańska, satanistyczna
religia nadciągająca z Zachodu.
nie-Polak: Żyd, też anty-Polak; jeśli piszącemu chodzi o inną narodowość, zazwyczaj określa ją dokładnie, np.: "wprowadził swoich pachołków nie-Polaków [...] a potem Rosjanina Rokossowskiego"; "przeszedł na pozycje, charakterystyczne dla tzw. anty-Polaków - związanych z Unią Wolności czy SLD".
niewygodny: określenie o pozytywnym wydźwięku, chodzi w nim o to, co niewygodne dla przeciwnika; piszący określają tak działania oraz osoby, które dokuczyły nielubianym przez nich autorom, ruchom, grupom; ~ ma być np. historyk głoszący tezę o nieistnieniu komór gazowych; określeniu ~ używanemu niejako na rachunek przeciwnika, towarzyszy odmowa merytorycznej dyskusji, ujawniająca swobodny i instrumentalny stosunek do prawdy historycznej, słychać w nim nutę mściwego zadowolenia.
obcy: pojawiająca się w konsekwencji dzielenia ludzi na swoich i ~ych według narodowości, religii, rasy; w tle wyobrażenie o świecie jako polu walki wszystkich ze wszystkimi lub wszystkich przeciwko nam: "Przeważa punkt widzenia na różne sprawy obcych - Ukraińców, Litwinów, Białorusinów, licznych "historyków" żydowskich".
orkiestra, też: chór. Ironiczne określenie głoszących nieakceptowaną przez piszącego opinię autorytetów, organizacji, osób, z których czyni on jedno zbiorowe ciało. Zamiana liczby mnogiej na pojedynczą depersonalizuje przeciwnika, odbierając mu jednocześnie atut liczebności.
pieniądze: bardzo ważna kategoria, klucz do zrozumienia wielu zjawisk, jedyny motyw działania tych, z którymi piszący się nie zgadzają, zarazem atut zapewniający nieograniczone możliwości osiągania celów, także w Polsce. "Wrzaskliwa chciwców zgrajo [...]" Pojawienie się w tekście słowa "pieniądze" nadaje ustępowi ton demaskatorski, oskarżycielski. Por. brudne pieniądze, termin rozpowszechniony w prasie peerelowskiej
plan, też: koła, zw. pewne, zmowa, zamysł, sitwa, spółka, scenariusz, akcja: dalekosiężny ~,
pochodzenie: bardzo ważna kategoria, nadrzędna w stosunku do innych, takich jak poglądy, wartości, cele itd., pozwalająca je nawet odgadnąć i zrekonstruować. "Najbardziej zaufani byli pochodzenia żydowskiego, stanowili trzy czwarte personelu medycznego NKWD", "został członkiem kapturowego sądu czyszczącego MSZ z ludzi odmiennego niż on pochodzenia"
pogrom, też "pogrom": określenie używane na prawach pojęcia bez desygnatu. ""Pogrom kielecki" urządzono po to, by wykazać międzynarodowej opinii publicznej, że Polska jest krajem antysemickim"
polakożerczy: np. ~ gniot; określenie przypisujące nienawiść i agresję osobom albo tekstom, które nim opatrzono; sprzyja wejściu w rolę ofiary.
polityczna poprawność, poprawny, też "poprawny": ironiczne określenie postaw tolerancji i poszanowania dla innych, dla mniejszości narodowych i seksualnych oraz dla kobiet; brzmi w nim ton zniecierpliwienia
polskojęzyczny, też: "polski", np. ~ne: elity, media, kino, prasa. Przykłady: "Tygodnik Wprost opublikował w języku polskim wywiad z bp. Tadeuszem Pieronkiem", "do gazet drukowanych po polsku i wydawanych w Polsce [...] niewątpliwie należy Gazeta Wyborcza", "Polski to więc Pen Club czy "polski"?". Przed wojną istniała prasa żydowska wychodząca w języku polskim i dla niej było zarezerwowane nie nacechowane emocjonalnie określenie "polskojęzyczna". W obecnej wersji nawiązuje ono do przedwojennego sensu, tj. wskazuje prasę rzekomo "żydowską", jest silnie nacechowane, zawiera element wykluczenia, odsądzenia od polskości.
postępowy, por. polityczna poprawność.
postmodernizm: por. liberalizm, brukselski; jeden z licznych synonimów obcości, używany wobec postawy otwartości, bez związku z pierwotną treścią pojęcia.
prawdziwy: np. ~e nazwisko. "Trocki, ukraiński Żyd, którego prawdziwe nazwisko brzmi Bronstein" - w tle związane z kategorią pochodzenia założenie, że nazwisko przodków jest prawdziwsze od obecnie noszonego. W sensie pozytywnym - np. "prawdziwy Polak" - wnosi sugestię, że wśród Polaków, historyków, katolików, patriotów istnieją oprócz egzemplarzy prawdziwych również fałszywe, kłamliwie podające się za to, czym nie są. Używanie określenia "prawdziwy" wiąże się z nadaniem nadrzędnego statusu własnym kryteriom.
prowokacja: fakt,
któremu piszący odbiera samoistne znaczenie, pozwala mu zaistnieć jedynie
w kontekście własnych emocji piszącego; faktowi takiemu nadaje się status
wyzwania, ataku; może nim być np. uroczystość odsłonięcia pomnika w Jedwabnem
rejwach por. aj waj
rezun por. hajdamak
ręce: zagraniczne, obce; w tym kontekście ręce są chciwe, zagrażające
rozdmuchać: por. histeria; zrobić z igły widły, zrobić problem ze sprawy, która nas nic nie obchodzi; słowo używane często przy opisie zadrażnień polsko-żydowskich.
salon por. autorytet, elita
sąsiedzi, też "sąsiedzi": "zdradzili swój kraj, zdradzili swoich sąsiadów". Nowy, stworzony po ukazaniu się książki Grossa eufemizm określający Żydów, chętnie używany przy opisach rzekomych zbrodni Żydów na Kresach, które bywają w tekstach przywoływane jako przeciwwaga dla holokaustu. por. golgota wschodu.
sekta: określenie wyznań innych niż katolicyzm, prawosławie, różne odmiany protestantyzmu i judaizm. Słowo pogardliwe, wnoszące motyw zagrożenia.
socliberalizm: por. liberalizm; zwyczajowe określenie obcej piszącym postawy otwartości, tu wzmocnione przedrostkiem "soc", który służy przypisaniu przeciwnikowi socjalistycznego rodowodu; złożenie skonstruowane analogicznie do złożenia "socrealizm"
starsi bracia: eufemizm określający Żydów.
Eufemizmy określające Żydów mają w tle założenie, że bycie Żydem to rzecz
drażliwa, wstydliwa i przykra, toteż omówienia używane są czasem po prostu
z uprzejmości, bez śladu złośliwej intencji.
syjonizm: słowo używane na ogół w oderwaniu od pierwotnego znaczenia na określenie żydowskiego imperializmu. Było bardzo rozpowszechnione w prasie tzw. marcowej, otrzymało wtedy bardzo złe konotacje, do których prawdopodobnie odwołują się dzisiejsi użytkownicy
szmalcownik: słowo kłopotliwe - nikt nie zaprzecza, że szmalcownicy istnieli, czynione są jednak wysiłki, by po pierwsze wynegocjować jak najwęższy zasięg zjawiska, po drugie, przerzucić jak największą część ciężaru na Żydów. "Niezwykle groźny element tego marginesu stanowili Żydzi. Należeli tu funkcjonariusze policji żydowskiej, znani z okrucieństwa i sadyzmu oraz żydowscy agenci gestapo działający w gettach wielu polskich miast. Znany był ich udział w dziele zagłady własnego narodu".
szowinistyczny, ~ści żydowscy, czasem ukraińscy albo niemieccy. Słowo nigdy nie używane wobec Polaków.
tolerancja słowo z zasady używane ironicznie i niejako na odpowiedzialność przeciwnika, jednocześnie oskarżanego o nietolerancję.
trockistowski: "Platforma lansuje się w mediach jako partia prawicowa. Nic bardziej błędnego. Jest to zlepek liberalnych uciekinierów z Unii Wolności - formacji trockistowskiej". Piszący nie zakłada u odbiorcy żadnej wiedzy o trockizmie, nie ma też własnych wyobrażeń o tym, w jakich postawach wyrażałoby się bycie trockistą w dzisiejszej Polsce, istotne jest raczej to, że Trocki jest znany czytelnikom prasy narodowej jako Żyd.
współbrat, też: rodak, ziomek: "Żydzi w getcie białostockim mścili się na rodakach, zdrajcach z Judenratu. Obcinali im brody, ręce, języki, uszy", "zaganiał swoich ziomków do transportów śmierci jako policjant w getcie". Określenie "współbracia" nigdy nie odnosi się do Polaków, zawsze do Żydów. "Ziomkami" i "braćmi" Żydów z polskich miasteczek okazują się milionerzy z Nowego Jorku. Zabieg taki ujawnia ukryte założenie, że najistotniejszą wartością, jaka powinna łączyć ludzi, jest rasa. Inna rzecz, że "ziomkowie" Żydów polskich, Amerykanie żydowskiego pochodzenia, w tekstach tych okazują się zdrajcami - nie udzielili "rodakom" koniecznej pomocy.
żydogej - kalka znanego złożenia "żydokomuna"
żydowski ~a ~e: szowinista, organizacje, środowiska,
starszyzna, interesy, ludobójcy: "szajka żydowskich kanciarzy"; żydowski
nazizm: chodzi o politykę Izraela wobec Palestyny
Nasz Dziennik
|
01.05
|
11
|
|
Helena Pasierbska
|
Jak ważna jest pamięć
|
||
o zbrodni w Ponarach
|
|||
|
|||
podtytuł
etniczne uogólnienie
|
Mordowali Litwini
|
||
Litwini chętnie pełnią
rolę katów, Polacy są jedynie ofiarami
|
[...] rozpoczęły się egzekucje. Do ich wykonywania
nie zabrakło chętnych. Gdy gestapowiec [...] ogłosił nabór, zgłosiło się
tak wielu Litwinów, że wszystkich od razu nie przyjął. Polaków [...] przywożono
ciężarówkami [...] Żydów - różnie [...]
|
||
Nasz Dziennik
|
01.09
|
4
|
|
Jan Ośko
|
Nacjonalizm - a fe
|
||
Białorusini
|
|||
|
|||
GW walcząca z nacjonalizmem
polskim wspiera nacjonalizm obcy: dowód jej antypolonizmu
|
Opublikowano w "Gazecie" tekst, gdzie do głosu doszedł
nacjonalizm, i jest to nacjonalizm białoruski.
|
||
sugestia, że piszący
w GW prawdopodobnie nie jest Polakiem
|
Przecież kora mózgowa może być zainfekowana nacjonalistyczną
chorobą niezależnie od narodowości. Nie będę dociekał, jakiej narodowości
jest Wojciech Maziarski [autor i redaktor "Gazety Wyborczej"]
|
||
służalczość GW wobec
obcych
|
Jest przerażony [Maziarski], że dzieci Białorusinów
nie chcą się uczyć własnego języka. Rozważa wykluczenie z języka polskiego
niewinnego słowa "kresy", ponieważ nie podoba się to niektórym Białorusinom.
|
||
przypisanie nacjonalizmu
autorowi GW: odwrócenie zarzutu o nacjonalizm
|
Zamykanie ust jest typowe dla nacjonalistów, typowe
jest również sięganie do cudzej kieszeni. Maziarski byłby pewnie zadowolony,
gdyby Wspólnota Polska [...] finansowała także inicjatywy Białorusinów
w państwie białoruskim.
|
||
ironiczna insynuacja
ujawnienie wrogiego
stosunku GW do Polaków
|
A to nacjonalistyczny lis - spryciarz. Załatwiać
białoruskie narodowe interesy za obce pieniążki. [...] Jak przystało na
nacjonalistę, [...] jest bezczelny, poucza nierozgarniętych Polaków, jak
powinni nazywać swoje wschodnie rubieże.
|
||
insynuacja
|
Budzi to najgorsze skojarzenia z systemami totalitarnymi.
Wyciąga uśpionego nacjonalistycznego potwora i daje mu pożywkę. Czyżby
"Gazeta" zapomniała, że nacjonalizm jest - a fe, potrójnie a fe, a fe,
a fe.
|
||
Nasz Dziennik
|
01.09
|
10
|
|
Paweł Pasionek
|
Kapitał zagraniczny w polskiej prasie (1)
|
||
media w obcych rękach
|
|||
|
|||
"polskojęzyczna"
znaczy obca i wroga, podszywająca się pod polskość
|
Zagraniczny kapitał objął tak duży udział w polskiej
prasie codziennej, że trzeba było stworzyć kategorię prasy polskojęzycznej.
[...] Sytuacja ta stawia pod znakiem zapytania wiarygodność polskich dzienników.
|
||
reszta wypisów dostępna w wersji książkowej
Nasza Polska
|
01.02
|
2
|
|
ACER
|
Żydowski immunitet
|
||
Zachęta, sprawa Rottenberg
|
|||
|
|||
ekspozycja nie miała
nic wspólnego z Izraelem ani z żydowską religijnością, przykład rabina
Izraela odsłania obsesję
|
Skandal w Zachęcie [...] [to skutek] listu posła
Witolda Tomczaka, który m.in. pytał, co by było, gdyby podobną instalację
wystawiono z postacią np. głównego rabina Izraela w tymże kraju.
|
||
ironia, ujawnianie
Żydów
krew i rasa jako
istotny czynnik określający postępowanie ludzi
|
[...] obrońcy sprofanowanego Papieża, zasługują
na oskarżenie o antysemityzm i trzeba ich się wstydzić. Na jakiej podstawie?
Na tej, że przypomnieli w liście Andzie Rottenberg jej pochodzenie [...].
|
||
niewdzięczność Żydów,
asymetria oskarżeń
określenie "jednostronna"
sugeruje, że Polacy występują jedynie w charakterze ofiary
uogólnienie: NKWD
to Żydzi, Żydzi to NKWD
żądanie zbiorowej odpowiedzialności
polskich Żydów za czyny obcych obywateli żydowskiego pochodzenia |
Na świecie i w Polsce toczy się od długiego czasu
jednostronna wojna żydowsko-polska [...] Polacy są oskarżani przez Żydów
(wcale nie wyłącznie amerykańskich) [...] [i chociaż uratowali oni co najmniej
90 tys. Żydów, natomiast co do 2 mln wywiezionych do ZSRR Polaków] [...]
nie słyszy się, by ktoś z nich został ocalony przez żydowskiego NKWD-ystę,
choć były ich co najmniej setki!
|
||
ujawnianie Żydów
sprowadzanie istoty
wszelkich konfliktów do kwestii krwi i rasy
|
Anda Rottenberg postanowiła najwyraźniej włączyć
się do tej "wojny" [...]. I tylko dlatego przypomniano jej pochodzenie,
którego zresztą nie ukrywała.
|
||
uogólnienie: Żydzi
są wrodzy Polsce
asekuracyjne zastrzeżenie:
"tym Żydom, którzy -"
|
W czym rzecz? Otóż oskarżenie o antysemityzm daje
tym Żydom, którzy - żyjąc w Polsce - chcą uprawiać wobec narodu polskiego
wrogą lub przynajmniej wybitnie nieżyczliwą działalność, swoisty immunitet,
prawo do nietykalności.
|
||
ironiczna polemika
z krytyką antysemityzmu
|
Dlatego, gdy powiesz: żydokomuna - jesteś antysemitą.
Gdy przypomnisz o żydowskich donosach i zbrodniach (a tak, były i zbrodnie!)
na Polakach na Kresach w latach 1939-1941 - jesteś antysemitą. Gdy powiesz,
że policjanci żydowscy w gettach oddawali na śmierć swoje matki, żony i
dzieci, żeby tylko przetrwać - jesteś antysemitą. Jeśli powiesz cokolwiek
prawdziwego, a niekorzystnego o Żydach lub Izraelu - jesteś antysemitą.
Ba, jeśli powiesz, że ktoś jest Żydem - jesteś antysemitą. I jeśli powiesz,
że ktoś nie jest Żydem - też jesteś antysemitą [...] antysemitą będzie
niedługo każdy z nas broniący wiary katolickiej i naszej Ojczyzny przed
żydowskimi szowinistami.
|
||
reszta wypisów dostępna w wersji książkowej
Głos
|
01.06
|
|
|
Andrzej Fedorowicz
|
Nie mogę przyjąć tego odznaczenia
|
||
autor nie chce przyjąć odznaczenia "Zasłużony działacz
kultury" za działalność w niezależnym ruchu wydawniczym w latach 80., broni
antysemickiego wydawnictwa
|
|||
|
|||
ironiczne użycie
cudzysłowu
|
Nie mógłbym przyjąć go z Pańskich, Panie Ministrze
rąk, po tym, jak podległy Panu urzędnik, Pełnomocnik Ministra Kultury i
Dziedzictwa Narodowego usunął z Międzynarodowych Targów we Frankfurcie
książki Wydawnictwa NORTOM, które zostało samowolnie uznane za "niegodne
imienia Polski", za "antysemickie" i "antyniemieckie".
|
||
antysemityzm i antyniemieckość
jako wyznaczniki polskości
|
Owszem - usunięte książki są niepoprawnie polskie
i dlatego, najprawdopodobniej, zostały poczytane za niepoprawne politycznie.
Ja jednak nie po to walczyłem z cenzurą komunistyczną, by przyjmować odznaki
z rąk cenzorów liberalnych.
|
||
Głos
|
01.27
|
|
|
Ryszard Bender
|
Dwa pytania do prof. Ryszarda Bendera
|
||
lewicowe zagrożenie
|
|||
|
|||
użytkownicy symbolu
swastyki ofiarą niesprawiedliwości władz
odwrócenie zarzutu
nt. aktywizacji radykalnej prawicy
|
[...] trwa w Polsce stopniowy powrót lewicy, także
skrajnej lewicy, do życia politycznego. Rząd, władze państwowe na to pozwalają,
mimo zakazu ustawowego. Łamane są postanowienia prawne, zabraniające działalności
w Polsce ugrupowań propagujących idee narodowo-socjalistyczne, faszystowskie
i ideologię komunistyczną. Wbrew ustawom, uchwalonym przez Sejm RP, rozwija
aktywność Związek Komunistów Polskich "Proletariat", Związek Komunistycznej
Młodzieży Polskiej, Spartakusowska Grupa Polski, Nurt Lewicy Rewolucyjnej,
Grupa Inicjatywna Polskiej Partii Robotniczej. Te i inne ugrupowania nie
kryją swoich zamiarów przywrócenia w Polsce ustroju komunistycznego. Na
ich sztandarach pojawia się często Sierp i Młot. Policja nie reaguje. Czyni
to wyłącznie wówczas, gdy na czerwonych flagach organizacji faszyzujących,
narodowo-socjalistycznych, pojawia się swastyka
|
||
Głos
|
02.03
|
10-11
|
|
Antoni Macierewicz
|
Rewolucja nihilizmu
|
||
kłamstwa Grossa, zbrodnie Żydów; zapowiedź na okładce:
"Samouk Gross i banaluki o Jedwabnem"
|
|||
|
|||
własne opinie przedstawione
jako uniwersalne
obciążanie Żydów
odpowiedzialnością za pogrom kielecki - Żydzi zabili Żydów, by mieć pretekst
do prześladowań Polaków
podając nazwiska
osób, które odegrały "niewyjaśnioną rolę", sugeruje się, że ta rola jest
oczywista
|
W ostatnich latach ponad wszelką wątpliwość udowodniono,
iż tzw. "pogrom kielecki" był w istocie zbrodnią na Polakach dokonaną przez
NKWD i UB. Istotną, choć wciąż do końca niewyjaśnioną rolę odegrali w tym
komuniści żydowscy, a przede wszystkim Luna Bristigerowa kierująca wówczas
jednym z departamentów UB i będąca szefową funkcjonariusza UB Sobczyńskiego
nadzorującego przebieg "pogromu". Ucierpieli wówczas żydowscy uchodźcy,
których śmierć stała się pretekstem do prześladowania Polaków walczących
o niepodległość i do rozpętania histerii mającej sprzyjać emigracji Żydów
do Palestyny.
|
||
powołując się na
rzekome obalenie "mitu" o pogromie kieleckim, zasugerowano mityczność zbrodni
w Jedwabnem
ukryty przekaz: Żydzi
zawsze muszą mieć o coś pretensję, nie o to, to o co innego, taka ich natura
|
Gdy więc mit o polskim antysemityzmie, żywiony dotąd
historiami o "pogromie kieleckim" przestał być użyteczny - postanowiono
poszukać innego. Czy dramat Żydów w Jedwabnem ma stać się takim narzędziem?
|
||
przypisanie Żydom
odpowiedzialności za państwo sowieckie
|
[...] w kraju, który odzyskał niepodległość po 50
latach okupacji kierowanej przez wspierających rosyjski bolszewizm komunistów
pochodzenia żydowskiego [...]
|
||
Żydzi są odpowiedzialni
za okupację sowiecką
|
[...] a wtedy nietrudno będzie dowieść tez, którym
służy książka Grossa: że Polacy są odpowiedzialni za holokaust a działanie
hitlerowskiej maszyny zagłady zostało wsparte przez tradycyjny polski,
ciemny i atawistyczny antysemityzm; że Żydzi w żaden szczególny sposób
nie przyczynili się do okupacji sowieckiej ani w 1939 ani w 1945 roku [...].
Żydzi podjęli się wówczas roli "piątej kolumny" [...].
|
||
pytanie o przyczyny
stwarza pozory oczywistości zjawiska
|
[...] jakie były przyczyny tej straszliwej nienawiści
do Polski i okrutnej zemsty na Polakach?
|
||
ważenie win: winy
Żydów są większe, skala nieporównywalna
|
Udział Polaków, choć wstrząsający, z pewnością nie
dorównywał udziałowi policji żydowskiej, która w gettach mordowała współziomków,
wydawała ich w ręce oprawców, spędzała na Umschlagplatz. Hańbią zawód historyka
ci, którzy zamiast ustalić fakty biorą udział w nagonce na naród polski
|
||
reszta wypisów dostępna w wersji książkowej
Najwyższy Czas
|
02.10
|
III
|
|
JKM
|
Zaleta
|
||
antysemityzm, żydokomuna
|
|||
|
|||
zamiana ról
"negr" jest słowem
obraźliwym
|
Gdy mówię, że naszym największym wrogiem jest żydo-komuna,
niektórzy zarzucają mi anty-semityzm [...]. Ale jest to równie zasadne,
jak zarzucanie rasizmu zawodnikowi mówiącemu, że najbardziej boi się dostać
na ringu w mordę od negro-boksera.
|
||
Najwyższy Czas
|
02.17
|
XXX
|
|
Dariusz Ratajczak
|
Przeżyć Adolfa Hitlera
|
||
Holokaust, negacjonizm
|
|||
|
|||
poza negacjonistami
historycy są nierzeczowi i niefachowi, spotykają się z niezasłużonym ostracyzmem
sugestia: śmiałkowie
mają rację, ale zamyka się im usta
|
Każdy, kto ma zamiar zająć się holokaustem w sposób
odbiegający od politycznie poprawnej ortodoksji, winien mieć zawsze na
uwadze nad wyraz celne słowa "ojca" amerykańskiego rewizjonizmu historycznego
- profesora Henryka Elmera Barnesa: "Próba zbadania historii eksterminacji
Żydów w rzeczowy, fachowy i rzetelny sposób jest dziś traktowana jako coś
gorszącego i godnego pożałowania [...] Jest to z pewnością najbardziej
ryzykowne przedsięwzięcie, jakiego może się podjąć historyk czy demograf".
|
||
zakaz kłamstwa oświęcimskiego
jako irracjonalne "tabu"
słowo "śmiałek" wzmacnia
ironię
|
Wypowiedział te słowa kilkadziesiąt lat temu, gdy
śmiałkom nie groziło jeszcze więzienie za naruszenie tematu tabu [...]
Nie, nie - nie jestem aż taki głupi!
|
||
schemat "tak, ale?"
cudzysłów podkreśla
dystans wobec ustawy
sugestia: komorami
nie wolno się zajmować, więc coś w tym jest
ironia ("nadgryzanie",
"złowróżbne", angielskie określenie) odbiera komorom gazowym status realności |
Nie chodzi mi o niewątpliwą tragedię polskich Żydów,
chociaż - między nami mówiąc - "chroniący" to zagadnienie art. 55 ustawy
o Instytucie Pamięci Narodowej de facto dotyczy tylko komór gazowych, czyli:
piszcie co chcecie, byleście nie drążyli, nie dotykali, nie nadgryzali
złowróżbnych gas chambers.
|
||
sugestia, że o losach
Żydów polskich pisać rzetelnie nie wolno
|
[...] dla tzw. świętego spokoju, w oparciu o ogólnodostępne
źródła anglo- i niemieckojęzyczne (z polskimi jest gorzej; nasi historycy
to ludzie takoż utalentowani, co pozbawieni odwagi cywilnej), zajmijmy
się Żydami niemieckimi.
|
||
tam, gdzie wolno
(w Niemczech, Austrii) badać Holokaust, okazuje się, jego rozmiary były
nieporównanie niższe niż się twierdzi
|
[konkluzja:] fakt pozostaje faktem: zdecydowana
większość niemieckich Żydów (niemal 80%) bądź przeżyła Hitlera, bądź nie
zakończyła życia w wyniku akcji eksterminacyjnej. Podobnie rzecz się miała
z Żydami austriackimi. Tylko tyle?
|
||
Najwyższy Czas
|
02.17
|
XLVII
|
|
Adam Wielomski
|
Faszyzm po żydowsku?
|
||
izraelski faszyzm, demoliberalny dyktat
|
|||
|
|||
ironiczne przerzucenie
zarzutu nietolerancji na zwolenników tolerancji i praw człowieka, w domyśle
stronniczych filosemitów
|
Z żalem muszę stwierdzić, że wieloletnia praca demoliberalnych
mediów krzewiących w świecie idee "społeczeństwa otwartego", tolerancji
i praw człowieka poniosła klęskę. Oto, kilka dni temu w wyborach powszechnych
wygrała nietolerancja, ksenofobia i parafiańszczyzna.
|
||
sprowadzenie do absurdu
pojęcia antysemityzmu
konstrukcja odwracająca
zarzut antysemityzmu (to Żydzi są prawdziwymi antysemitami)
|
Premierem Izraela został Ariel Szaron, znany ze
swoich rasistowskich, szowinistycznych i antysemickich poglądów - pamiętajmy,
że Arabowie to także semici, a więc wróg Arabów też jest antysemita, nawet
jeżeli jest Żydem.
|
||
odwrócenie ról
sugestia, że Szaron
jest winien zbrodni podobnych do jedwabińskiej
w tle teza: "Żydom
wszystko wolno a nam nic (a powinno być odwrotnie)"
kpina: "oj, oj, oj"
ma przypominać "aj, waj" |
Wyobraźmy sobie [...] że Ariel Szaron nie jest Żydem,
tylko np. Polakiem [...] To jeszcze nic, wyobraźmy sobie, że ten morderca
jest Polakiem, a zamordowani byli Żydami. Czy wyobrażacie sobie Państwo
ten krzyk grozy demoliberalnych mediów, te tytuły prasowe o "faszyzmie"
w Polsce, o "ksenofobii", o rasizmie" itd.? Co by się działo, gdyby premierem
Polski był człowiek ponoszący odpowiedzialność za śmierć Żydów w Jedwabnem?
Oj, oj, oj! Aż strach pomyśleć.
|
||
wykazanie stronniczości
filosemitów, ośmieszające przerysowanie
|
Z jednej strony jest niewzruszony dogmat o uniwersalnych
zasadach praw człowieka; z drugiej zaś pseudometafizyczny dogmat o szczególnym
charakterze narodu wybranego, który zawsze ex definitione jest niewinny,
gdyż jest ofiarą holokaustu.
|
||
przypisanie rasizmu
i eksterminacyjnych zamiarów
|
Wszystko wskazuje, że mimo aksjomatu o równości
ludzi bez względu na rasę, płeć i wyznanie, narody wybrane dalej istnieją.
Dzięki temu człowiek, którego stosunek do Arabów wydaje się, moim skromnym
zdaniem, wykazywać pewne podobieństwa do stosunku Adolfa Hitlera do Żydów
[...]
|
||
skrajny narodowy
darwinizm, sugestia, że konflikt na bliskim wschodzie jest nieunikniony,
wynika z natury ludzkiej, tu żydowskiej
|
Aby nie było nieporozumień, gdybym był obywatelem
Izraela, to także głosowałbym na Szarona, gdyż jest on, podobnie jak ja,
zwolennikiem idei, że "wojna jest przedłużeniem polityki" i całkowicie
normalnym elementem stosunków międzynarodowych; czymś, co wynika z natury
ludzkiej.
|
||
reszta wypisów dostępna w wersji książkowej
Tygodnik Solidarność
|
01.12
|
|
|
Teresa
Kuczyńska
|
Szał przeprosin
i przebaczeń
|
||
|
|||
|
|||
przepraszanie przez
niechrześcijan jest irracjonalne i interesowne
antysemityzm nie
istnieje lub nie wymaga przeprosin
za co mają przepraszać
Żydzi jest oczywiste
|
Wydaje się, że te głęboko chrześcijańskie pojęcia
[przeprosin i przebaczenia] wymknęły się już spod kontroli racjonalnego
umysłu. Sterują zbyt nachalnie w kierunku bieżących interesów państw, grup
czy jednostek. Tak więc kolejni polscy politycy podczas wizyt w Izraelu
odbywają ceremonię przepraszania i proszenia o przebaczenie. Za antysemityzm
oczywiście. Wczoraj, dziś i jutro, bo jest on nam przypisany po wsze czasy.
Tylko Żydzi nikogo nie przepraszają, kreując się na jedynych sprawiedliwych.
|
||
podgrzewające emocje
przerysowanie
kpiny z udziału w
uroczystości ku czci pomordowanych
|
W zapędzie
przepraszania szef postkomunistów Leszek Miller, uczestnicząc w Izraelu
w uroczystościach ku czci Żydów zamordowanych w łódzkim getcie, mówi tam
o pojednaniu polsko-żydowskim i przezwyciężaniu przeszłości, co w tym kontekście
sugeruje, że to my mordowaliśmy tych Żydów.
|
||
ważenie krzywd
sugestia, że skoro
w Oświęcimiu nie Polacy byli katami Żydów, to w ogóle nie mają ich za co
przepraszać
zakwestionowanie
idei pojednania
|
Polski
premier przeprasza Żydów w Oświęcimiu w czasie ceremonii Marszu Żywych.
Oświadcza, iż przez tę wspólną obecność Żydów i Polaków dokonuje się pojednanie
polsko-żydowsko-niemieckie. Trudno pojąć, co to za figura geometryczna,
ten trójkąt. Kto tu był ofiarą, a kto oprawcą w tym trójkącie, który ma
się pojednać? I jak te role zostały rozdzielone? A w ogóle dlaczego właśnie
w Oświęcimiu mamy prosić Żydów o przebaczenie, miejscu, gdzie wspólnie
byliśmy ofiarami?
|
||
wykluczenie Żydów
z pojednania, uzasadnione brakiem wymagających tego zaszłości
|
Możemy
pojednywać się tam z Niemcami, jak się ktoś już tak strasznie uprze, bo
jest po czym, ale z Żydami? Czyżbyśmy walczyli przeciwko sobie [...]
|
||
Tygodnik Solidarność
|
02.09
|
20
|
|
waż
|
"Zachęta" do kompromisu?
|
||
sprawa Andy Rottenberg
|
|||
|
|||
dowolne, instrumentalne
przeciwstawienie papieża Rottenberg
"określenie
przynależności narodowej" Rottenberg nie ma nic wspólnego z jej artystyczną
działalnością, więc jest rasizmem
ironiczne przywołanie
hasła z czasów stalinowskich dla naznaczenia przeciwnika
|
Najnowsze
wydarzenia dowodzą, że spora część politycznej elity narodu, do jakiej
niewątpliwie należą parlamentarzyści, ma poważne problemy z interpretacją
otaczającej ich rzeczywistości. Oto przed tygodniem 99 lewicowych posłów,
głównie z SLD i UW, zechciało własnoręcznymi podpisami potwierdzić, że
mylą skutki z przyczynami, określenie przynależności narodowej z rasizmem,
a autorytet Andy Rottenberg stawiają nieporównanie wyżej od autorytetu
Jana Pawła II, toteż skandalizującej dyrektorki "Zachęty" będą bronić jak
niepodległości - przepraszam, socjalistycznego internacjonalizmu.
|
||
odebranie zasadności
zarzutom przez przeniesienie istoty rzeczy z poziomu treści na poziom formy
|
[...] argumentacyjną
i stylistyczną niezręczność słusznych co do meritum zarzutów posła AWS-ZChN
Witolda Tomczaka traktują jako przejaw "postawy jawnie rasistowskiej".
|
||
pochodzenie jako
istotna sprawa
święte prawo do wyciągania
go sławnym ludziom i zbrodniarzom chcą nam odebrać posługujący się straszakiem
nieistniejącego (bo w cudzysłowie) antysemityzmu
|
Oto jak,
dzięki użyciu straszaka antysemityzmu, można "zatupać" istotę sprawy. Zdaje
się, że wkrótce nie będzie można w Polsce - przynajmniej bez narażania
się na zarzut "udziału w antysemickiej hecy" - zrobić choćby najmniejszej
aluzji do pochodzenia Spinozy, Einsteina, czy Goldy Meir, o zabójcy premiera
Rabina nawet już nie wspominając.
|
||
Tygodnik Solidarność
|
03.02
|
9
|
|
Stanisław Ostrowski
|
list
|
||
Jedwabne
|
|||
|
|||
czytelnik TS zaniepokojony
pomieszczeniem w "naszym" organie treści wykraczających poza czarno-biały
schemat
|
Stanowczo
protestuję przeciwko zamieszczaniu przez tygodnik będący organem Związku
i szczycący się znaczkiem Solidarności, treści w swej wymowie szkalujących
Polaków, a taki w mojej ocenie jest artykulik pt. "Jedwabne - impresje
osobiste" pana Bohdana Skaradzińskiego (TS 6/2001). Ferowanie wyroków w
sytuacji, a wymieniony artykuł jednoznacznie obciąża Polaków, gdy właśnie
prowadzone są badania mające rzetelnie wyjaśnić wydarzenia w Jedwabnem,
jest niczym innym jak próbą wywarcia presji na organ badający dokonany
w Jedwabnem mord.
|
||
odrzucenie krytyki
stereotypu
|
To czy
Żydzi rzeczywiście wydawali Polaków w ręce sowieckie, czy też to "tradycyjnie
przypisywana im wina" - też powinno wykazać prowadzone śledztwo.
|
||
odsądzenie od polskości
tych, którzy poddają ocenie zachowania Polaków
obciążenie Żydów
winą za Holokaust
|
A do tych
wszystkich, tak chętnie poddających ocenie zachowania Polaków, mam ewangeliczne
życzenie: może byście tak, panie i panowie, najpierw poddali ocenie i osądowi
tę część Żydów, która powinna odpowiadać za śmierć swoich współplemieńców?
Dlaczego ta część waszej historii jest wciąż tabu?"
|
||
reszta wypisów dostępna w wersji książkowej