Jerzy Robert Nowak, 100 kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem. Wydawnictwo von borowiecky, Warszawa 2001, s. 304


Książka ta jest publicystycznym pamfletem skierowanym przede wszystkim przeciw Janowi Tomaszowi Grossowi, przy czym Nowak nie ogranicza się, wbrew tytułowi, do jego poglądów na temat zbrodni w Jedwabnem, lecz zajmuje się także wypowiedziami atakowanego autora w innych książkach, artykułach i wywiadach. Przy tej sposobności stara się wpoić czytelnikowi generalizujący negatywny stereotyp Żydów jako wspólnoty wyznawców judaizmu względnie narodu o niemal niezmiennych właściwościach charakteru co najmniej od średniowiecza. Jedynymi pozytywnie ocenianymi w jego książce Żydami są ci, których poglądy, nieraz przedstawiane w zdeformowanej lub fragmentarycznej (a w rezultacie nieścisłej) postaci może wykorzystać dla celów własnej propagandy. Pewną osobliwością jest więc reklamowy wstęp wydawcy, w którym m.in. czytamy o książkach Nowaka:

„Cechą wspólną tych książek jest właśnie typowa dla J.R. Nowaka troska o zachowanie prawdy o naszej historii i dziejach najnowszych.” (s. 5)

Publicystyczny charakter książki wynika z pierwotnego przeznaczenia składających się na nią tekstów zamieszczanych na łamach popularnej prasy, świadczy o nim forma wypowiedzi, jakkolwiek autor stara się o zamieszczanie poprawnych odsyłaczy do źródeł cytatów (choć nie zawsze przestrzega tych zasad), a także sposób argumentacji przy pomocy przykładów dość dowolnie wybieranych. Doraźny charakter tej publicystyki podkreśla niestaranna forma językowa oraz posługiwanie się aż nazbyt potocznymi sformułowaniami. Cechy pamfletu nadaje obelżywy często sposób wyrażania opinii, zwłaszcza dotyczących Grossa (którego odsądza od czci i wiary, określając jako kłamcę, oszusta itp.), ale także innych autorów, z którymi się nie zgadza (np. „Prawdziwy chichot ogarnął mnie na przykład, gdy czytałem opinię jednego z grossowych klakierów – księdza Stanisława Musiała [...]. No cóż, dany mi był już zaiste przykry trud obcowania z ‘płodami’ własnych wielkich samotnych trudów badawczych księdza Stanisława Musiała – np. z jego, rojącymi się od kardynalnych wręcz błędów i dowodów mizerii erudycyjnej, dywagacjami nad stosunkiem papieży Piusa XI i Piusa XII do Żydów.”). Obelgi i zniesławienia dotyczące poszczególnych osób mogą być jednak przedmiotem zainteresowania sprawiedliwości dopiero na wniosek poszkodowanych, toteż kwestie te pominę w dalszym ciągu, zwracając na nie uwagę jedynie z punktu widzenia tego, w jakiej mierze są istotnym elementem tworzonego w książce obrazu społeczności żydowskiej. Nie będę się też zajmował analizą trafności lub przeciwnie, błędności tez i wniosków Grossa dotyczących wyłącznie szczegółowych kwestii związanych ze zbrodnią w Jedwabnem, ani też analizą tychże tez Nowaka, gdyż stanowić one mogą jedynie przedmiot fachowej dyskusji historyków. Problem zbrodni w Jedwabnem jest bowiem rodzajem case study, podczas gdy książka Nowaka podejmuje także zagadnienia dotyczące generalnego stereotypu Żydów w ciągu całej niemal historii Polski. Dyskusja historyków powinna toczyć się jednak w formach cywilizowanych, toteż nie sądzę, by ktokolwiek z zaatakowanych w tej książce poniżał się do odpowiadania na tym samym poziomie, co Nowak.

Książka zawiera liczne odsyłacze do literatury oraz źródeł, zaś Nowak parokrotnie podkreśla swą erudycję, natomiast kwestionuje sumienność oponentów. Stwierdza przy tym: „Wychodząc z prostego założenia, że jeśli ktoś raz podaje kłamliwą, niesprawdzoną informację, to trzeba odtąd podchodzić do wszystkich jego pozostałych twierdzeń z wyjątkową ostrożnością” (s. 204). Pierwsza kwestia która stanowi przedmiot niniejszych uwag dotyczy zatem rzetelności korzystania z literatury i źródeł. Pod tym względem mam istotne zastrzeżenia pod adresem książki Nowaka nawet uwzględniając, że w polemicznej pasji można popełniać omyłki i przeoczyć pewne aspekty analizowanych wydarzeń.

Czytamy więc cytat z dziennika Zygmunta Klukowskiego z 1 września 1940 roku:

„Postawa całego narodu w kraju, pomimo niesłychanego terroru niemieckiego, jest niezwykle odporna. Uległy tylko słabe i mało wartościowe jednostki. Ogół społeczeństwa zachowuje się z wielką godnością.” (s. 13 u Nowaka).

Nowak opuścił jednak dalszy ciąg notatki z którego pośrednio wynika, że wiedza Klukowskiego o sytuacji w okupowanej Polsce była fragmentaryczna (czemu trudno się dziwić). Największą bezpośrednią wartość źródłową jego dziennika mają zapiski o faktach w najbliższym sąsiedztwie, natomiast zapiski dotyczące ogólnej sytuacji w kraju i polityce III Rzeszy odzwierciedlały to, co mógł się dowiedzieć inteligentny obserwator w Szczebrzeszynie, nie zawsze mający dostęp do prasy konspiracyjnej, wiadomości radiowych lub stołecznych pogłosek rozpowszechnianych ustnie. Dalej bowiem czytamy:

„Wszelkie próby stworzenia przez Niemców jakiegoś rządu polskiego i ustalenia trwalszych podstaw współżycia nie odniosły żadnego skutku.” (Zygmunt Klukowski, Dziennik z lat okupacji (1939-1944). Wstęp i redakcja Zygmunt Mańkowski. Lubelska Spółdzielnia Wydawnicza, Lublin 1959, s. 154).

Tymczasem od dawna wiadomo, że ofertę współpracy złożył były premier prof. Leon Kozłowski, lecz nie została przyjęta przez Niemców. Kozłowski został internowany w Berlinie (gdzie zginął podczas nalotu), zapewne pozostawiony „w rezerwie”, na razie zaś w 1940 r. Nie był to zresztą jedyny przypadek, a najnowszym potwierdzeniem tego jest dokument opublikowany ostatnio w „Zeszytach Historycznych” (tom 142). Niemcy nie widzieli celu tworzenia marionetkowego tworu państwowego w Polsce, a wstępne projekty Adolfa Hitlera w tej kwestii zostały szybko zarzucone. Nowak pominął milczeniem także późniejsze zapiski Klukowskiego. 22 października 1941 r. zapisał on w dzienniku:

„W ogóle ludność polska nie zachowywała się poprawnie. Niektórzy brali bardzo czynny udział w tropieniu i wynajdywaniu Żydów. Wskazywali, gdzie są ukryci Żydzi, chłopcy uganiali się nawet za małymi dziećmi żydowskimi, które policjanci zabijali na oczach wszystkich.” (Klukowski, s. 290).

Następne dni przyniosły kolejne zapiski o haniebnych postawach, a nawet zbrodniach ludzi nieraz wymienianych przez Klukowskiego po nazwisku. Nie sądzę, by historyk mógł tylko na tej podstawie, a więc na podstawie relacji dotyczących Szczebrzeszyna i okolic, wyciągać nazbyt daleko idące wnioski dotyczące ogółu mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa. Pozwalają one jednak na stwierdzenie, że pewna część społeczeństwa polskiego (określenie jak znaczna wymaga znacznie obszerniejszego materiału źródłowego) wspierała prześladowania Żydów przez Niemców. Cytowana przez Nowaka notatka Klukowskiego dotycząca ogółu postaw Polaków w 1940 r. nie może być więc podstawą do wniosku:

„Nie było żadnej, tak nagłaśnianej przez Grossa, polskiej hańby domowej w czasie drugiej wojny światowej. Wręcz przeciwnie, Polska i Polacy doskonale zdali wówczas swój najcięższy być może w historii egzamin..” (s. 13).

To prawda, że większość społeczeństwa ten egzamin zdała, jednak jest dostatecznie dużo relacji i dokumentów świadczących, że tak śmiała generalizacja jest błędna, mimo wszystko w szafie pozostał szkielet i teza, że „hańby domowej” nie znajdziemy jest daleka od rzeczywistości. Tym samym dalszy ciąg rozważań Nowaka jest również fałszywy. Pisze on:

„Nie było ‘polskiej hańby’ w czasie drugiej wojny światowej. Było natomiast aż nazbyt wiele żydowskiej ‘hańby domowej’, zdradzania ubogich Żydów w różnych krajach przez własne elity i służących im żydowskich policjantów.” (s. 13)

Twierdzenie Nowaka prowadzi prostą drogą do wniosku, że cały naród polski zachował się wzorowo (co jest fałszem), natomiast znaczna część narodu żydowskiego zachowała się haniebnie. Niezależnie od tego jak będziemy ustalali „udział procentowy” tych, którzy zachowali się haniebnie (czyli podejmowali kolaborację lub jej próby albo popełniali zbrodnie), nie było narodów złożonych z samych bohaterów lub choćby z samych ludzi przyzwoitych. Takiej tezy Nowak nie formułuje otwarcie, lecz prowadzi do niej czytelnika sugerując przez odpowiedni wybór informacji generalną tezę, że Polacy zachowywali się wspaniale, a Żydzi haniebnie. Zatrzymałem się szerzej nad tym fragmentem, gdyż jest charakterystycznym przykładem argumentacji Nowaka i jego sposobu rozumowania, gdy jeden przypadek ewentualnie fragment źródła staje się podstawą wnioskowania, które nie znajduje uzasadnienia w źródłach.

Na s. 17-18 Nowak pisze „o przyznaniu przez Piłsudskiego praw obywatelskich 600 tysiącom Żydów zbiegłych z Rosji, po wojnie domowej”

Po pierwsze, ani Piłsudski, ani inni politycy nie „przyznali” obywatelstwa polskiego Żydom uchodźcom z ogarniętej rewolucją Rosji. Ustawodawstwo polskie oraz układy międzynarodowe określały krąg osób, które miały prawo do tego obywatelstwa i na tej podstawie powołane do tego władze administracyjne dokonywały „stwierdzenia” (a nie „przyznania”) polskiego obywatelstwa. Miało to istotne znaczenie m.in. dla osób stale zamieszkałych na ziemiach, które na mocy traktatu ryskiego weszły w skład państwa polskiego, ewakuowanych w głąb Rosji na początku pierwszej wojny światowej w obliczu ofensywy niemieckiej. Władze lokalne stwierdzały obywatelstwo polskie jednak niezbyt chętnie, stawiając rozmaite przeszkody formalne ubiegającym się o to osobom spośród mniejszości narodowych; notowano przypadki gdy prawa do obywatelstwa odmawiano nawet ochotnikom biorącym udział w wojnie przeciw Armii Czerwonej. Zagadnienia te zaczął porządkować w 1924 r. minister spraw wewnętrznych Zygmunt Hübner, a nie – wbrew powtarzanej często legendzie – Józef Piłsudski po zamachu majowym (por. szerzej Jerzy Tomaszewski, Wokół obywatelstwa Żydów polskich, 1918-1939 [w:] Narody. Jak powstawały i jak wybijały się na niepodległość ?. PWN, Warszawa 1989, s. 507-509; Jerzy Tomaszewski, Prawa obywatelskie Żydów w Polsce, 1918-1939 [w:] Studia z dziejów Żydów w Polsce Tom I materiały edukacyjne dla szkół średnich i wyższych. Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 1995, s. 104-107). Liczba 600 tys. jest daleka od rzeczywistości. Całość repatriacji od listopada 1918 r. wyniosła 1265 tys. osób, w tym Polaków 470 tys., Białorusinów 492 tys., Ukraińców 124 tys., Żydów 33 tys. (Mały Rocznik Statystyczny 1938, s. 55). Po raz pierwszy liczbę 600 tys. rzucił minister Felicjan Sławoj Składkowski w polemice z posłem Icchakiem Grünbaumem podczas obrad sejmu. Później powtórzyła ją grupa posłów w styczniu 1939 r. w interpelacji, gdy Składkowski piastował tekę premiera. Stanisław Paprocki, dyrektor Biura Polityki Narodowościowej Prezydium Rady Ministrów określił ją w wewnętrznej notatce jako „wyssaną z palca”. Dokumenty w tej kwestii znajdują się w Archiwum Akt Nowych, opublikowałem je w „Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1994/5 nr 172-174, a więc są łatwo dostępne.

Na s. 25 dowiadujemy się, że – zdaniem Nowaka – w Polsce nie było prześladowania Żydów, a najważniejszym dowodem tego jest opinia Mojżesza Isserlesa, który żył w XVI w. Ponieważ zaś Nowak atakuje Grossa, który pisze sytuacji w XX w., oznacza to, że lekceważy zasady poprawnego rozumowania historyka, a na dodatek pomija bogatą literaturę, która analizuje problematykę tych prześladowań w XIX i XX w., a także dawniej. Szerzej o tym pisali m.in. Zenon Guldon, Jacek Wijaczka, Hanna Węgrzynek, Jolanta Żyndul (wymieniam jedynie niektóre nazwiska polskich historyków, autorów książek).

Poważnym nieporozumieniem jest cytowanie nie istniejącej książki Jakuba Goldberga (s. 27) i to w kontekście sugerującym czytelnikowi poglądy, których ten historyk nie podziela, a nawet uważa za fantazję. Czytamy bowiem, po zdaniu zaczerpniętym z popularnego podręcznika historii z 1926 r., nie akceptowanego przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego:

„Sądy rabinackie niejednokrotnie wykorzystywały swe uprawnienia do bezlitosnego karania śmiercią, i to okrutną (np. przez gotowanie we wrzątku lub zachłostanie) żydowskich heretyków czy odstępców od wiary mojżeszowej np. na katolicyzm (!!!). Słynny żydowski historyk Jakub Goldberg, doktor h.c. Uniwersytetu Warszawskiego zamieścił np. w książce ‘Converted Jews in the Polish Commonwealth” relację Żyda-konwertyty C. Abrahamowicza (spisaną 29 czerwca 1791 r. i złożoną w klasztorze berdyczowskim). Cudem uszedł on z życiem z rąk okrutnie znęcających się nad nim członków żydowskiego kahału, chcących ukarać go śmiercią za przejście na katolicyzm. Abrahamowicz uratował się tylko dzięki interwencji przejeżdżającego przypadkiem obok nocą polskiego szlachcica, który usłyszał jego rozpaczliwe wołania o pomoc. Profesor Israel Shahak pisał książce ‘Żydowskie dzieje i religia’, iż przed 1795 r. mordowanie Żydów na rozkaz rabinów było ‘dziecinnie proste’”.

Otóż angielskiej książki pod tym tytułem nie ma. Jest natomiast artykuł opublikowany w „Jahrbücher fúr Geschichte Osteuropas” (1982, t. XXX), następnie zamieszczony w polskiej wersji w zbiorze artykułów „Społeczeństwo staropolskie” tom IV (1986) i w przekładzie hebrajskim (uzupełnioneym paroma później odnalezionymi informacjami) wydany jako broszura przez Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie. Zapytany w tej sprawie Goldberg oświadczył, że nie słyszał o edycji angielskiej. Zapewne Nowak nie miał w ręku nawet edycji hebrajskiej i zaczerpnął informacje z odsyłacza do jakiejś publikacji amerykańskiej. W rzeczywistości stanowisko Goldberga sformułowane w artykule jest odmienne, relacja o faktach prowadzi do innych wniosków. Goldberg pisze najpierw (podaję według wydania polskiego): „częste były wypadki porywania lub przyciągania, a następnie chrzczenia żydowskich dzieci” i na kilku stronach opisuje udokumentowane fakty tego rodzaju, wspomina również o próbach zmuszania dorosłych Żydów, a zwłaszcza Żydówek do chrztu, choć większość duchowieństwa katolickiego była takim działaniom przeciwna (s. 208-213). Dopiero po tym fragmencie czytamy:

„Żydzi posługiwali się niekiedy podobnymi metodami, aby nie dopuścić do chrztu katechumenów oraz aby nawrócić na łono żydostwa ochrzczonych już katechumenów. Zachowały się tylko pojedyncze przekazy świadczące o stosowaniu takich praktyk.” (s. 213).

Dalej przytacza sześć znanych sobie przypadków w latach od 1577 do 1869, z których cztery zakończyły się śmiercią, w żadnym jednak przypadku nie ma tam mowy o udziale rabina ani o sądzie rabinackim. W broszurze hebrajskiej dodał jeszcze opis wydarzeń w Berdyczowie, aczkolwiek stwierdził – odpowiadając na moje pytanie – że ma istotne wątpliwości, czy relacja odpowiada prawdzie. Goldberg jest rzeczywiście znakomitym znawcą archiwów wielu krajów, zwłaszcza w Polsce, a zarazem badaczem sumiennym i wnikliwym. Uznanie czterech przypadków śmierci katechumenów w ciągu trzech wieków za dowód, że zabicie Żyda przez rabina (zresztą, przypominam, w żadnym z opisanych przypadków nie występuje rabin) za „dziecinnie proste” jest oczywistą bzdurą (tak samo uważa Goldberg, którego o to pytałem) i świadczy albo o ignorancji Nowaka, albo o selektywnym doborze informacji, które przekazuje czytelnikom. .

Wspomniane dwa słowa zostały zaczerpnięte z publicystycznej książki: Izrael Szahak, Żydowskie dzieje i religia. Żydzi i goje. XXX wieków historii. Fijor Publishing, Warszawa Chicago 1997, s. 31), której autora trudno uznać za znawcę dziejów Żydów polskich lub ukraińskich, rosyjskich i białoruskich. Wspomina o nich zresztą jedynie marginesowo. Całość fragmentu z którego Nowak wyjął owe dwa słowa brzmi:

„Rosyjski car Mikołaj I, zagorzały antysemita, wydał wiele praw i rozporządzeń wymierzonych przeciw zamieszkującym jego państwo Żydom. Równocześnie jednak umacniał w Rosji poszanowanie dla ‘praworządności’ – nie tylko poprzez wspomaganie tajnej policji, lecz również zwykłej policji i żandarmerii – w konsekwencji czego zabicie Żyda z wyroku rabina było bardzo trudne, podczas gdy w Polsce przed rokiem 1795 czyn taki należał do dziecinnie prostych. [...] Przykładowo, w końcu lat 30. ubiegłego stulecia Święty Rabin, zwany cadykiem, z małego miasteczka na Ukrainie rozkazał stracić heretyka przez wrzucenie go do wrzącej wody w miejscowej łaźni. Współczesne źródła żydowskie ze zdumieniem i przerażeniem donoszą, że ‘nie pomogła nawet łapówka’; nie tylko wykonawcy wyroku, lecz i sam cadyk zostali surowo ukarani.”

Wzmianka o „praworządności” cesarza Mikołaja I skłania do wniosku, że Szahak nie jest najlepszym znawcą historii Rosji i Nowak (polski historyk !) powinien to dostrzec bez trudu. Opowieść o tym, jak cadyk ukarał heretyka przez wrzucenie do wrzącej wody brzmi fantastycznie. Być może jest autentyczna, lecz wyciąganie z tego ogólnego wniosku dotyczącego postępowania rabinów w Polsce przed rozbiorami (jak czyni Nowak) przeczy elementarnym zasadom logiki i wnioskowania historycznego. Świadczy zresztą o lekceważeniu przez Szahaka (lub o nieznajomości) dość elementarnej kwestii, a mianowicie tego, że opowieść o postępowaniu cadyka na Ukrainie w pierwszej połowie XIX w. dotyczyła środowiska chasydów, znacznie różniącego się od tzw. judaizmu rabinicznego. Chasydyzm zaś pojawił się dopiero w drugiej połowie XVIII w. i rozwijał pod panowaniem rosyjskim i austriackim, w czasach zaborów, a więc łączenie tego z dziejami Żydów w Polsce przed rozbiorami jest rażącym anachronizmem. Bardziej jednak jest prawdopodobne, że było to fałszywe oskarżenie wniesione przez mitnagdim (tak określano żydowskich przeciwników chasydyzmu) przeciwko chasydom do władz rosyjskich. Zacięte spory między chasydami a mitnagdim, toczone w pierwszej połowie XIX w. pod panowaniem rosyjskim, powodowały wzajemne oskarżenia (najczęściej dotyczyły nielojalności politycznej) i prowadziły w niektórych przypadkach do więzienia cadyków (por. artykuły w zbiorze Hasidism Reappraised Edited by Ada Rapoport-Albert. The Littman Library of Jewish Civilization, London 1997, s. 68-71, 107-109). Problematyki tej nie zna Nowak, a więc posługuje się przykładami anachronicznymi, nie zastanawiając się przy tym krytycznie – jak powinien historyk – nad ich prawdopodobieństwem.

Nieporozumieniem, lecz chyba nie wynikającym z nieznajomości historii najnowszej, jest zakwestionowanie poglądu, że narodowa demokracja (w tym jej radykalne skrzydło) stanowiła zagrożenie dla Żydów (s. 28). Dzieje tego nurtu politycznego były już tematem licznych publikacji i nie powinno być tajemnicą dla historyka chlubiącego się swą erudycją, że jego przedstawiciele, zwłaszcza w latach trzydziestych XX w., głosili programowo antysemityzm. Pisali o tym np. Roman Wapiński (Historia polskiej myśli politycznejXIX i XX wieku. Wydawnictwo ARCHE, Gdańsk 1997, s. 189-190, 193-196), Olaf Bergman (Narodowa Demokracja wobec problematyki żydowskiej w latach 1918-1929. Wydawnictwo Poznańskiej, Poznań 1998) oraz wielu innych historyków polskich i zagranicznych.

O ignorancji (w najlepszym przypadku) świadczy pogląd (s. 35-36), że pogrom w Kolbuszowej w 1919 r. był „jednym” przykładem tego rodzaju wystąpień. Po pierwsze, obszerna dokumentacja dotycząca pogromu, który objął wiele miejscowości (w tym Rzeszów) na wiosnę 1919 r. zachowała się w Archiwum Akt Nowych i miałem okazję o tym pisać (m.in. „Kieleckie Studia Historyczne” 1999 t. 15). Po drugie, liczne przypadki napaści na Żydów w tym okresie (włącznie z pogromem w Częstochowie) są znane z archiwów i literatury. Po trzecie, nagminnym zjawiskiem w latach 1919-1920 były napaści przejeżdżających żołnierzy na pojedynczych Żydów, obcinania im bród itp., z czym daremnie walczyło wyższe dowództwo. Dokumenty są w archiwach, zwłaszcza w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. W części przypadków interweniowały organa centralne państwa, lecz nie wszystkie informacje docierały do Warszawy. Po trzecie przytaczanie (s. 36) opinii Antoniego Polonskiego o braku antysemityzmu podczas strajków chłopskich w 1936 r. nie jest argumentem w odniesieniu do sytuacji w latach 1918-1921.

Nowak nie dostrzega (a może tylko udaje), że cytowane przez niego (s. 44) stwierdzenie Grossa, iż Żydzi „nie mogli powrócić do dominujących stanowisk w życiu gospodarczym, bo takowych nigdy nie zajmowali” jest sprzeczne z faktami, gdyż mieli (jak pisał Icchak Schiper) „dominującą rolę w przewozie kołowym i autobusowym” oraz w handlu. Otóż czym innym jest „dominowanie” w znaczeniu znacznego udziału w liczbie osób zatrudnionych (jako przedsiębiorcy i robotnicy) w pewnej gałęzi gospodarki (o tym pisał Schiper), czym innym zaś „zajmowanie dominujących stanowisk” w gospodarce (o czym pisał Gross). Dane o znikomym udziale Żydów (ewentualnie osób uznawanych za Żydów przez otoczenie) wśród tzw. oligarchii finansowej przedstawił Zbigniew Landau („Przegląd Historyczny” 1971 nr 1), znikomy udział Żydów wśród właścicieli wielkich posiadłości ziemskich ukazał Wojciech Roszkowski (Landowners in Poland, 1918-1939. Boulder 1991 oraz tegoż autora publikacje w języku polskim). Wprawdzie najpoważniejszą organizacją właścicieli przedsiębiorstw handlowych była Centrala Związku Kupców (kierował nią Wacław Wiślicki), ale w tzw. Lewiatanie (Centralny Związek Polskiego Górnictwa, Przemysłu i Finansów) analogiczną rolę odgrywał Andrzej Wierzbicki, zwolennik narodowej demokracji. Lewiatan miał bez porównania większy wpływ na politykę i gospodarkę Polski niż Centrala Związku Kupców, o czym można się dowiedzieć m.in. z opublikowanych dwóch tomów wspomnień Wierzbickiego.

Zdumiewa – powtórzone za książką Graetza - twierdzenie, że „najfatalniejsze skutki dla obrazu Żydów w Polsce przyniosło wysunięte przez frankistów oskarżenie, że ‘zwolennicy Talmudu używają krwi chrześcijańskiej i że Talmud wpaja mordowanie chrześcijan jako przepis religijny’” (s. 47). Nowak powinien wiedzieć, że oskarżenia takie były formułowane znacznie wcześniej, także w Polsce (por. m.in. Hanna Węgrzynek, „Czarna legenda” Żydów. Procesy o rzekome mordy rytualne w dawnej Polsce. Warszawa 1995), a frankiści jedynie je powtórzyli.

Z tym łączy się jeszcze jedna kwestia. Nowak z upodobaniem cytuje skrócone wydanie wielkiego dzieła o historii Żydów (całość w jedenastu tomach ukazała się w latach 1853-1876), którego autorem był pionier współczesnej historiografii żydowskiej Heinrich Graetz. Współczesna historiografia odeszła daleko od wielu jego poglądów, w ciągu 150 lat od ukazania się pierwszego tomu znacznie postąpiły naprzód studia nad źródłami. Co więcej, w czasach, gdy pisał Graetz nadal nie straciły na aktualności gwałtowne polemiki między zwolennikami reformy judaizmu, tradycyjnymi ortodoksami oraz chasydami. Graetz nie był beznamiętnym obserwatorem tych sporów i znalazły one odbicie w jego dziele (por. np. określenie „kłamliwy Zohar” cytowane przez Nowaka na s. 30). Współczesny historyk pisze w związku z tym:

„Inna trudność wynika z faktu, że do dziś niewielu historyków zdołało zajmować się dziejami chasydyzmu w bezstronny sposób. Tradycje wojowniczej opozycji wobec chasydyzmu z jednej strony, zaś z drugiej - bezkrytycznej, sentymentalnej empatii i apologetyki pozostawiły trwałe piętno na historiografii ruchu chasydzkiego. Nawet w poważnych studiach dostrzec można albo wpływ neochasydzkiego romantyzmu, albo nieprzyjaznej mu spuścizny mitnagdim oraz Haskali.” (Shmuel Ettinger, Hasidism and the Kahal in Eastern Europe [w:] Hasidism Reappraised. Edited by Ada Rapoport-Albert. The Littman Library of Jewish Civilization, London 1997, s.64).

W dziele Graetza, skąd inąd pionierskim, znaleźć można także stereotypowe poglądy Żydów niemieckich na tzw. Ostjuden (Nowak, s. 31; na temat Ostjuden i stereotypów ich dotyczących istnieje także poważna literatura historyczna). Bezkrytyczne odwoływanie się do sądów Graetza przy pominięciu całej późniejszej literatury historycznej jest, oględnie mówiąc, nieporozumieniem.

Żenujące jest również opisywanie przez Nowaka „swarliwości religijnej” jakoby szczególnie charakteryzującej Żydów w przeszłości i współczesności (s. 48), gdy zapomina się o nie mniejszej, a nieraz – być może – jeszcze większej „swarliwości” dawnych i dzisiejszych chrześcijan. Dość przypomnieć tragedię Mistrza Jana Husa, wojny religijne w Niemczech i Francji, a współcześnie zacięte konflikty (jak ten w Jerozolimie, spowodowany przypadkiem, że zakonnik franciszkański zbyt daleko sięgnął szczotką przy dorocznym usuwaniu pyłu z gzymsu nad wejściem do bazyliki), prowadzące nawet do stosowania przemocy między duchownymi różnych nurtów chrześcijaństwa, korzystającymi z bazyliki Świętego Grobu w Jerozolimie. Nie są wyjątkiem sytuacje, gdy policja Państwa Izrael musi interweniować, by nie doszło do przelewu krwi w sporach wewnątrz chrześcijańskich. Innymi słowy, Nowak nieuczciwie ukazuje Żydów jako szczególnie podatnych na absurdalne spory religijne dotyczące nawet drobiazgów i traktuje to jako ich szczególną cechę.

Absurdalne jest cytowanie opinii angielskiego autora, który podkreślał „gotowość zwykłego Polaka do akceptowania zasymilowanego czy ochrzczonego Żyda jako równego sobie” (s. 41) oraz komentarz, że dowodem tego były nazwiska jednego ministra i kilku innych osób, które utraciły związek ze środowiskiem żydowskim i zajmowały stanowiska średniego szczebla. Zapomina jednak dodać, że na wielu wydziałach polskich uczelni obowiązywało „getto ławkowe” na podstawie wyznania studentów, niektóre stowarzyszenia wprowadzały „paragraf aryjski” (a więc dotykający nie tylko wyznawców judaizmu) wzorem III Rzeszy (por. Monika Natkowska, Num,erus clausus, getto ławkowe, numerus nullus, „paragraf aryjski”. Antysemityzm na Uniwersytecie Warszawskim 1931-1939. Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 1999), wielu wybitnych polskich pisarzy (m.in. wzmiankowanego przez Nowaka Antoniego Słonimskiego) i uczonych atakowano z powodu „niearyjskiego pochodzenia”, a w publicystyce tzw. obozu narodowego postulowano nawet pozbawienie praw obywatelskich Żydów, jako kryterium przyjmując pochodzenie i religię. Godne uwagi jest, że w styczniu 1939 r. minister Józef Beck akceptował propozycję dyrektora Departamentu Konsularnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych by usunąć z pracy w instytucjach państwowych osoby pochodzenia żydowskiego (dokumenty znajdują się w druku w „Polskim Przeglądzie Dyplomatycznym”); zachował się nawet w archiwum wykaz takich pracowników jednego z resortów świadczący, że podjęto przygotowania do proponowanej czystki.

Nierzetelne jest przedstawienie stosunku Kościoła katolickiego w Polsce do Żydów (s. 50-51). Nowak wymienił kilka pozytywnych przykładów, natomiast dyskretnie pominął inne (niestety o wiele liczniejsze). Prasa katolicka, a zwłaszcza gazety i tygodniki najbardziej wpływowych partii politycznych deklarujących swój katolicki charakter, charakteryzowała się w większości postawą antysemicką, a przynajmniej antyjudaistyczną (por. np. Anna Landau-Czajka, W jednym stali domu... Koncepcje rozwiązania kwestii żydowskiej w publicystyce polskiej lat 1933-1939. Wydawnictwo NERITON Instytut Historii PAN, Warszawa 1998, s. 57-74). Popularny pisarz katolicki Jan Dobraczyński (apoteozujący średniowieczne getta dla Żydów, zob. „Tygodnik Handlowy” 1939 nr 10, s. 285-286) pisał: „Od chwili zawarcia paktu z narodem żydowskim, Żydzi stali się narzędziem w Dłoni Stworzyciela. Narzędziem złym, opornym, krnąbrnym i niegodziwym [...] Bo ten zmaterializowany lud opacznie pojął swą misję [...] Stary Testament zaś jako pamiątka historyczna jest wielkim oskarżeniem rzuconym w stronę Żydów, jest ‘książką najbardziej antysemicką’” Anna Landau-Czajka, przytaczając także wiele innych, nieraz znacznie dalej idących wypowiedzi prasy katolickiej konkluduje:

„Papież potępiał rasizm, prymas Polski wzywał do załatwiania kwestii żydowskiej wyłącznie w drodze bojkotu ekonomicznego, gdy tymczasem wielu księży niższych rangą w swoich broszurach i czasopismach wzywało do radykalnych działań, tworzenia gett, oznaczania Żydów żółta gwiazdą, izolowania nawet Żydów nawróconych – powołując się na tenże autorytet Kościoła i jego doświadczenia, tyle że z wieków średnich.” (Landau-Czajka, W jednym..., s. 73).

Nowak słusznie przypomina list pasterski ks. Augusta Hlonda, który „zdecydowanie potępił ‘importowaną z zagranicy nienawiść do Żydów’ i stosowanie wobec nich przemocy” (Nowak, s, 51). Jednakże wspomniany list nie był tak jednoznaczny, a więc należy przytoczyć cały fragment:

„Faktem jest, że żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Faktem jest, że wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografię. Prawdą jest, że żydzi dopuszczają się lichwy i prowadzą handel żywym towarem, Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny. Ale bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy żydzi są tacy, Bardzo wielu żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy także w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych.

Przestrzegam przed importowaną z zagranicy postawą etyczną, zasadniczo i bezwzględnie antyżydowską. Jest ona niezgodna z etyką katolicką. Wolno swój naród więcej kochać, nie wolno nikogo nienawidzić. Ani żydów. W stosunkach kupieckich dobrze jest swoich uwzględniać przed innymi, omijać sklepy żydowskie i żydowskie stragany na jarmarku, ale nie wolno pustoszyć sklepu żydowskiego, niszczyć żydom towarów, wybijać szyb, obrzucać petardami ich domów. Należy zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi ze strony żydostwa, oddzielać się od jego antychrześcijańskiej kultury, a zwłaszcza bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa, ale nie wolno na żydów napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać. Także w żydzie należy uszanować i kochać człowieka i bliźniego...” (August Hlond, Na straży sumienia Narodu. Wybór pism i przemówień z przedmową prof. dr. Oskara Haleckiego. Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 1999, s. 164).

Powyższy fragment zawiera rzeczywiście potępienie bojowych działań antysemickich i – w podtekście – rasizmu, znajdujemy tu również zastrzeżenie, że nie wszyscy wyznawcy judaizmu (takie znaczenie ma słowo „żyd” pisane z małą literą) są nieuczciwi i demoralizują chrześcijan, lecz zarazem obszerne, wstępne zdania powtarzają tradycyjny arsenał antyżydowskich oskarżeń formułowanych w odniesieniu do całej społeczności. Szlachetne jednostki traktuje Hlond jako wyjątki od reguły. Takie sformułowania listu pasterskiego, wydanego w okresie nasilających się pogromów miały inne znaczenie, niż twierdzi Nowak. Oznaczały akceptację „umiarkowanej” praktyki antysemickiej. Co więcej, list postulat izolacji chrześcijan od Żydów, powtarzany w wystąpieniach biskupów od średniowiecza, a w praktyce realizowany na uniwersytetach w formie „getta ławkowego” przez bojówkarzy z ONR.

Kwestia rzetelności i wiarygodności Nowaka jako autora publicystyki historycznej nie jest sama w sobie interesująca, a napaści jego na autorów o odmiennych poglądach mogą mieć znaczenie przede wszystkim dla osób zaatakowanych. Natomiast z punktu widzenia oceny charakteru omawianej publikacji istotne jest, czy odstępstwa od zasad sumienności badawczej mają jedynie konsekwencje personalne, czy też służą dalej idącym zamierzeniom.

Przytoczone powyżej przykłady wskazują, że Nowak wybiera z obszernej literatury dotyczącej historii Żydów niemal wyłącznie te wypowiedzi i opisy faktów, które ukazują społeczności żydowskie rozmaitych krajów w złym świetle, natomiast ich położenie w Polsce jako wyjątkowo korzystne, wręcz uprzywilejowane, co Żydom jakoby umożliwiło zwalczanie chrześcijaństwa, wyzysk chrześcijan, szkodzenie interesom polskim, popełnianie zdradzieckich czynów wobec państwa polskiego itp., wyróżniać się także mieli fanatyzmem religijnym i wyszukanym okrucieństwem.

Zwłaszcza charakterystyczne jest wykorzystywanie w ten sposób wypowiedzi historyków żydowskich lub współpracujących z żydowskimi instytucjami naukowymi bez względu na kontekst wypowiedzi (w przypadku powoływania się na Jakuba Goldberga z oczywistym wypaczeniem treści jego artykułu) lub stan historiografii w czasie, gdy pisał (tak jest z powoływaniem się na Heinricha Graetza). Poniżej podaję dalsze tego rodzaju przypadki.

Czytamy więc (s. 27): „Najfatalniejsze skutki przyniosło przyznanie Żydom w ramach przywileju kaliskiego (1264) własnego sądownictwa, które znalazło się w rękach rabinów. Żydowski historyk N. Schiper pisał w 1926 r. w książce ‘Dzieje Żydów w Polsce oraz przegląd ich kultury duchowej’, że ‘Przyznanie Żydom przywilejów własnego sądownictwa [...] oddało ich pod wyłączną władzę rabinów [...]. Żydzi byli zupełnie zależni od rabinów, którzy nie pozwolili Żydom obcować z innowiercami.’ Sądy rabinackie niejednokrotnie wykorzystywały swe uprawnienia do bezlitosnego karania śmiercią, i to okrutną (np. przez gotowanie we wrzątku lub zachłostanie) żydowskich heretyków czy odstępców od wiary mojżeszowej na katolicyzm (!!!).” To ostatnie stwierdzenie pochodzi zresztą z broszury Szahaka, a nie z podręcznika Schipera.

Fragment ten jest fantazją, a Nowak chyba nie rozumie czym były przywileje w dawnej Polsce. Jakub Goldberg pisał: „Przywileje nadane Żydom w dawnej Rzeczypospolitej Polskiej należą do tej samej kategorii aktów prawnych, co przywileje nadawane szlachcie, duchowieństwu i miastom, narodowym lub etnicznym mniejszościom (grupom etniczno-prawnym), takim jak karaici, Ormianie, Tatarzy czy Szkoci, jak również poszczególnym osobom. W dokumentach tych określa się nadane przez wystawcę uprawnienia oraz prawa i obowiązki adresata przywileju.” (Jacob Goldberg, Jewish Privileges in the Polish Commonwealth. Jerusalem 1985, s. 1; przekład polski w: Jakub Goldberg, Jewish Privileges... t. III, Jerozolima 2001, s. 1)

. Charakterystyka przywileju kaliskiego jest jaskrawo sprzeczna z poglądami poważnych współczesnych historyków, w tym Goldberga. Pisze on m.in.: „[przywilej kaliski] stanowił punkt zwrotny w historii Żydów na ziemiach polskich. Był to najważniejszy dokument wydany w dawnej Polsce dla Żydów, a otrzymali go z rąk jednego z wybitniejszych piastowskich książąt dzielnicowych.” (Żydzi w Polsce. Dzieje i kultura, Leksykon. Warszawa 2001, s. 135). „W przywileju Bolesława prawo sądzenia Żydów przysługuje wojewodzie.” (Goldberg, Jewish Privileges... t. III, s. 5). Żydzi nie byli więc wyłączeni z sądownictwa monarchy, a własnym sądom podlegali wówczas gdy sprawy dotyczyły stosunków między członkami gminy wyznaniowej. Pisze o tym Anna Michałowska: „W gminach żydowskich działało kilka rodzajów sądów, zajmujących się rozpatrywaniem spraw między Żydami: sądy dajanów, sądy władz gminnych (kahału, innych urzędników, cechów rzemieślniczych) oraz sądy mieszane.” (Anna Michałowska, Między demokracja a oligarchią. Władze gmin żydowskich w Poznaniu i Swarzędzu (od połowy XVII do końca XVIII w. Warszawa 2000, s. 130). Dalej Michałowska omawia zakres uprawnień rozmaitych sądów, ich tworzenie (m.in. w drodze wyborów) oraz ryb postępowania. Gotowanie we wrzątku nie było przewidziane.

W podobnym duchu utrzymane są cytowane przez Nowaka negatywne opinie o Żydach polskich obcych podróżników (s. 31), natomiast Nowak pomija odmienne sądy.

Osobliwością jest krytyka społeczności żydowskiej w Polsce za te właściwości, które polscy historycy traktują jako zjawiska dodatnie w dziejach narodu polskiego. Czytamy więc na s. 26:

„ten jednostronny obraz [ukazany przez Grossa – JT] pomija zupełnie szczególną odpowiedzialność Żydów za ich gruntowne izolowanie się od Polaków przez stulecia. Za preferowanie jidish [pisownia Nowaka – JT] żargonu pochodzącego od j[ęzyka] niemieckiego [...] zamiast uczenia się j[ęzyka] polskiego.”

Określanie jidysz słowem „żargon” oraz pretensja do Żydów, że „izolowali się” zachowując swój język ojczysty jest absurdalnym powtarzaniem zarzutów niektórych środowisk polskich w XIX w., w tym także Żydów dążących do asymilacji z polskim otoczeniem, oraz anachronicznych opinii o charakterze tego języka. Nagroda literacka Nobla dla Icchaka Baszewisa Singera stała się nobilitacją jidysz w skali światowej, jakkolwiek już w XIX wieku w języku tym rozwinęła się. bogata kultura, także literatura i teatr. Domyślać się wolno, że Nowak nic na ten temat nie wie, lecz ignorancja nie usprawiedliwia powtarzania tego rodzaju opinii. Na temat jidysz oraz kultury tego języka jest już bogata literatura, także po polsku. M.in.: Ewa Geller, Jidysz język Żydów polskich. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa1994; Ewa Geller, Warschauer Jiddisch. Max Niemeyer Verlag, Tübingen 2001; Chone Shmeruk, Historia literatury jidysz. Zarys. Wrocław, Ossolineum 1992.

Dalej czytamy (s. 26-27}: „Ta izolacja Żydów wynikała głównie z postaw ich rabinów, obawiających się, że bliższe kontakty z Polakami i poznanie ich języka ułatwi rzecz dla rabinów najstraszniejszą – wyrzeczenie się wiary mojżeszowej.”

We fragmencie tym tkwi absurdalne przekonanie, że dla rabina porzucenie judaizmu powinno być mało istotnym drobiazgiem. Nowak zdaje się nie rozumieć, że dla człowieka szczerze religijnego, zwłaszcza związanego wręcz instytucjonalnie z wyznawaną religią, perspektywa apostazji, wyrzeczenia się tej wiary i przyjęcia innej religii (a tym bardziej religii otwarcie wrogiej, a taki był do niedawna stosunek chrześcijaństwa do judaizmu) jest rzeczywiście najstraszniejsza. Tym samym zawiera się w tym sugestia, że zmiana religii jest (lub powinna być) sprawą mało istotną. Albo więc dla Nowaka także jego własna religia jest kwestią mało istotną (człowiek cywilizowany nie może oceniać innych ludzi inną miarą, niż stosuje dla siebie) albo traktuje judaizm jako religię zasługującą na potępienie. Przypomnieć zresztą należy, że przed rozbiorami – także w Polsce - groziły surowe kary za przejście z chrześcijaństwa na judaizm, a w XVIII w. nie wolno było nawet porzucić katolicyzmu na rzecz innego nurtu chrześcijaństwa.

Nowak pomija przy tym kwestię nie mniej istotną, a więc dążenie Kościoła katolickiego w Polsce do izolacji wyznawców judaizmu. Motywy były podobne, a więc obawa przed oddziaływaniem judaizmu na chrześcijan, pomimo tego, że judaizm nie był (i nie jest) religią zmierzającą do pozyskiwania prozelitów. Hanna Węgrzynek pisze:

„Duchowni katoliccy w pierwszej połowie XVI w. przesadnie niepokoili się, że wzajemne stosunki pomiędzy chrześcijanami i Żydami były tak dobre, iż możliwe stały się wpływy judaizmu na poglądy wiernych. Już średniowieczne ustawodawstwo kościelne, wielokrotnie ponawiane w późniejszych wiekach, zakazywało utrzymywania bliskich kontaktów z Żydami, a zwłaszcza pracy w domach żydowskich, w obawie przed wpływami judaizmu na chrześcijan.” (Hanna Węgrzynek, Konflikty między katolikami i protestantami a wzajemne relacje pomiędzy chrześcijanami a Żydami w Polsce w XVI i XVII wieku. [w:] Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich. Tom II. PAU, Kraków 2000, s. 36).

Innymi słowy, dążenie do utrzymania dystansu religijnego widoczne było po obu stronach z tą różnicą, ze wyznawcy judaizmu nie dążyli do konwersji chrześcijan, natomiast chrześcijanie uważali to za swoją powinność. Przypomnieć warto, że analogiczne postulaty zawierał cytowany wyżej list pasterski Hlonda.

* * * * *

Przedstawione uwagi prowadzą do wniosku, że omawiana książka Nowaka jest zdecydowanie wroga wobec Żydów. Autor ma, oczywiście, prawo przedstawiać własne sympatie lub antypatie niezależnie od tego, z jakich przyczyn wynikają. Jednakże istotnym problemem jest nieuczciwe dobieranie cytatów, wybitnie stronniczy obraz społeczności żydowskiej tworzony przy pomocy zdeformowanego opisu faktów oraz fantazji. Obraz ten nie odpowiada współczesnemu stanowi nauk historycznych, a tworzony jest często na podstawie dawniejszej literatury. Nowak podaje się za doświadczonego historyka (w każdym razie ma historyczne wykształcenie), toteż można od niego oczekiwać profesjonalnych umiejętności w tej dziedzinie, poprawnych metod gromadzenia źródeł i literatury, ich analizy i interpretacji, znajomości współczesnej historiografii w dziedzinie, którą przedstawia. Natomiast w książce zastosował metody postępowania sprzeczne z z metodologią pracy historyka, wbrew zapewnieniom własnym i wydawcy, że podstawą jego studiów i pisarstwa jest poszukiwanie prawdy. Zwłaszcza uderza swoista selekcja informacji i cytatów dobranych tak, by potwierdzały jego tezy, z lekceważeniem całości poglądów wypowiadanych przez cytowanych autorów. Innymi słowy, Nowak przedstawia w wypaczonej formie poglądy współczesnej poważnej historiografii, natomiast bezkrytycznie posługuje się literaturą dawną oraz publicystyką w tym celu, aby wpoić czytelnikom zdeformowany obraz Żydów.

Społeczność żydowska przedstawiona została jako zbiorowość odwiecznie nieuczciwa, fałszywa, okrutna, wroga narodowi polskiemu. Tym samym Nowak zaprzeczył w praktyce tezie, wypowiedzianej w krytyce pod adresem Grossa, „że nie ma narodów lepszych, ani gorszych, że w każdym społeczeństwie jest margines społeczny, są ludzie pozbawieni jakiejkolwiek wrażliwości, troglodyci moralni” (s. 157). W konsekwencji książka nosi charakter zdecydowanie antysemicki, aczkolwiek w porównaniu z innymi omawianymi przeze mnie publikacjami jest mniej agresywna w słowach wobec Żydów, za to autor pozwala sobie na drastyczne ataki personalne.

Odpowiedź na pytanie, czy książka ta może być uznana za publikację nawołującą do waśni na tle narodowościowym lub religijnym jest znacznie trudniejsza. Nowak nie zamieszcza w niej sformułowań, które nawołują otwarcie i bezpośrednio do napaści na Żydów, ich bicia, pozbawienia praw obywatelskich lub innych form dyskryminacji jak to spotykamy w większości innych publikacji antysemickich. Tworzy natomiast złudzenie solidnej publicystyki naukowej, opartej na erudycji i autorytecie profesjonalnego historyka z domniemanym tytułem naukowym profesora. Pamflet kieruje się formalnie przeciwko książce Grossa, która wywołała namiętne dyskusje, a dzięki temu liczne obelżywe sformułowania dotyczące autora krytykowanej publikacji mogą wielu poważnym czytelnikom nie zorientowanym w historii Polski oraz stosunków polsko-żydowskich wydawać się uzasadnione. W związku z atakami na Grossa, zamieszcza zarazem Nowak wypaczony obraz przeszłości Żydów polskich, który – poparty wieloma odpowiednio dobranymi i wyselekcjonowanymi wypowiedziami autorytetów naukowych (w tym żydowskich historyków – autentycznych lub domniemanych) – kształtuje nienawistny obraz Żyda, odwiecznego wroga chrześcijaństwa i narodu polskiego. Tym samym autor wpaja czytelnikowi uczucia pogardy i nienawiści do społeczności żydowskiej. Wprawdzie nie nawołuje otwarcie do prześladowania i dyskryminacji Żydów, lecz kształtuje atmosferę zagrażająca konfliktami, waśniami na tle religijnym lub narodowym a nawet napaściami.



20 stycznia 2003 r.


(prof. dr hab. Jerzy Tomaszewski)