Hańba Panie Profesorze


List otwarty w sprawie antysemickich wypowiedzi prof. Janusza Rulki


Poniższy list napisałem latem 2004 r. poruszony antysemickimi wystąpieniami prof. Janusza Rulki, z zamiarem opublikowania go na łamach pisma metodycznego dla nauczycieli historii pt. „Wiadomości Historyczne”. List wysłałem do redakcji WH w sierpniu z prośbą o opublikowanie. W połowie grudnia otrzymałem od red. Krzysztofa Beuera informację, że prof. Rulka nie zajął stanowiska wobec mojego listu i redakcja nie będzie go drukowała. Zdecydowałem więc podać moje stanowisko (mam nadzieję, że podzielane przez nauczycieli) do publicznej wiadomości za pośrednictwem Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita.

Robert Szuchta



W piśmie „Wiadomości Historyczne” redaktor naczelny zachęca czytelników do dzielenia się swoimi doświadczeniami i poglądami. Deklaruje, że dział pt. „Dyskusje i Polemiki”, ma służyć „wymianie poglądów na teorię i praktykę nauczania historii”, oraz „podejmowaniu spraw budzących kontrowersje” [WH, nr 3, 2004, s. 3]. Jako długoletni czytelnik pisma, ceniący sobie jego zawartość, chciałbym podzielić się refleksjami na temat wypowiedzi prof. Janusza Rulki, członka komitetu redakcyjnego i autora często goszczącego na łamach pisma.

Profesor Janusz Rulka, obchodzący w 2002 roku czterdziestolecie pracy naukowej i pedagogicznej, został uhonorowany przez przyjaciół i wychowanków księgą pamiątkową1, oraz książeczką z wyborem własnych artykułów pt.: „Współczesne problemy edukacji historycznej”2. Jest znanym w kraju dydaktykiem historii, posiada duże doświadczenie pedagogiczne i ceniony dorobek naukowy. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Dydaktyków Historii, które jest znaną i szanowaną instytucją, skupiającą naukowców z całego świata. Profesor Rulka chce uchodzić nie tylko za autorytet naukowy, ale i moralny dla rzesz polskich nauczycieli historii. Niestety po lekturze tekstów zamieszczonych we wspomnianej książeczce mam duże wątpliwości, czy chcę, aby profesor Rulka był i dla mnie autorytetem.

Wśród ośmiu tekstów jakie znalazły się we wspomnianej książeczce jest też tekst zatytułowany „Podręcznik hańby” (s. 80-97)3. Profesor Rulka pisze o podręczniku do nauczania historii dla XI klasy wydanym w 1953 roku. Książka ukazała się pod redakcją Żanny Kormanowej, a współautorami byli: Witold Kula, Tadeusz Daniszewski, Jan Kancewicz, Walentyna Najdus, Leon Grosfeld i Maria Turlejska4.

Autor na wstępie pisze, że jako uczeń klasy maturalnej uczył się z tego podręcznika, ale nic z niego nie pamięta. Zaznacza, że inni z jego pokolenia też pewnie nie pamiętają, a młodsi zwyczajnie nie mają o nim pojęcia. Dlatego jego celem jest „po półwieczu przekazać nieco informacji i uwag o tym sztandarowym, stalinowskim podręczniku najnowszej historii Polski”[s. 81]. Ta deklaracja odpowiadałaby prawdzie, gdyby autor przedstawił rzeczową analizę zawartości tego podręcznika. Tak jednak nie jest. Profesor Rulka snuje refleksje o treści podręcznika i jego autorach, a w szczególności o ich biografiach naukowych i pochodzeniu. Obficie cytując fragmenty książki pokazuje jak bardzo zakłamane było nauczanie historii w latach stalinowskich. Zwraca uwagę, że pięćdziesiąt lat temu wcale nie chodziło o pokazanie prawdy o historii ojczystej, ale o zohydzenie, ośmieszenie, a nawet sfałszowanie wielu jej wątków, których władza komunistyczna nie akceptowała. Słusznie zwraca uwagę na mierną wartość informacyjną książki, a przywołując liczbę zawartych w niej „przymiotników wartościujących o zabarwieniu negatywnym” zauważa, że autorom bardziej chodziło nie o przekonanie uczniów do jakiejś prawdy, ale o ich zastraszenie, wywołanie negatywnych emocji wobec nieakceptowanych przez władze tematów.

Kto miał w ręku jakikolwiek podręcznik do historii z lat 50., ten wie, że taki sposób pisania o historii był raczej regułą, a nie wyjątkiem. Zarówno propagandowy język jak i zawartość merytoryczna tych publikacji były i są przedmiotem wnikliwej analizy wielu badaczy5. Podręcznik pod redakcją Żanny Kormanowej jest może wyjątkowy właśnie z racji nagromadzenia owych „przymiotników wartościujących o zabarwieniu negatywnym”, a opisujących najnowszą historię Polski. I tak czytamy w nim o Powstaniu Warszawskim jako „zbrodniczej dywersji”, o tym że było ono przejawem „nienawiści klasowej” bo przygotowano je i przeprowadzono „nie, jak sądził patriotyczny lud stolicy, w porozumieniu z nadchodzącą wyzwoleńczą Armią Radziecką, ale w tajnym porozumieniu z hitlerowcami, na życzenie reakcji anglo-amerykańskiej przeciw Armii Radzieckiej, przeciw Wojsku Polskiemu, przeciw władzy ludowej.”

Profesor Rulka zastanawia się, jakie były przyczyny takiego sposobu pisania o historii ojczystej w podręczniku szkolnym? I znajduje odpowiedź. Jest nią żydowskie pochodzenie części autorów „podręcznika hańby”. Autorowi nie wystarczy argument, że byli oni zauroczeni marksistowską metodologią; spośród siedmiu autorów tylko troje miało merytoryczne i warsztatowe przygotowanie do pisania podręcznika, czy nawet zajmowania się historią jako dyscypliną naukową. Sam zresztą o tym pisze w sposób następujący: „... zastanawiam się, czy zauroczenie marksizmem, działalność w partii komunistycznej, «sowiecki internacjonalizm», a także karierowiczostwo są wystarczającymi wytłumaczeniami autorów, którzy napisali taki właśnie podręcznik, mający deprawować polską młodzież” [s. 93-94]. Profesor Rulka natychmiast rozwiewa te wątpliwości i za bardzo istotny powód uznaje „słabe lub żadne zakorzenienie tych osób w wartościach kultury polskiej; wartościach utrwalonych, obecnych i rozwijanych w procesie długiego trwania narodu” [s. 94]. Tu należy podkreślić, że autor ma na myśli naród polski. W całym tekście wątek pochodzenia etnicznego autorów podręcznika, choć nie jest wyeksponowany, to jednak daje się zauważyć i jest czytelny. Autor zwraca czytelnikowi nawet uwagę, że swój tekst chce zakończyć „uwagami dotyczącymi autorów podręcznika”, które zaczerpnął ze „Słownika historyków polskich”. [s. 91] Dowiadujemy się więc, że pełne nazwisko redaktorki brzmi Żanna Zelikman-Kormanowa [s. 92], Walentyna Najdus ma drugie nazwisko Smolar [s. 93], a Tadeusz Daniszewski to nie kto inny tylko Dawid Kirszbraun [s. 80]. Zresztą profesor Rulka zwraca szczególną uwagę na tego autora. Przestrzega czytelnika: „Nazwisko autora tych zdań [cytowane były wcześniej fragmenty rozdziału podręcznika napisane przez Daniszewskiego - R.S.] – Dawida Kirszbrauna, czyli Tadeusza Daniszewskiego – trzeba zapamiętać. To symbol całkowitego upadku i służalczości, do jakiego można dojść w zawodzie ideologicznego propagandysty – historyka”[s. 87]. Tak więc powodem, dla którego autorzy napisali taki podręcznik, dla którego podjęli się deprawacji polskiej młodzieży, zohydzania im polskiej narodowej historii, szydzenia z polskiego patriotyzmu było ich żydowskie pochodzenie. W ostatnim akapicie profesor Rulka wzywa żyjących jeszcze autorów „podręcznika hańby” lub ich dzieci, „by zechcieli podać motywy, dlaczego ten podręcznik napisali” [s. 97]. Oznacza to, że syn prof. Witolda Kuli, prof. Marcin Kula, lub jego wnuki powinni przepraszać za to, co pół wieku temu pisał ich ojciec i dziadek, lub tłumaczyć nam dlaczego to robił.

Argumenty, których autor używa dla uzasadnienia swoich tez są przykładem nie tylko spiskowego sposobu myślenia o przeszłości i teraźniejszości, ale także poglądów jawnie antysemickich. Podawanie podwójnych nazwisk autorów podręcznika w funkcji demaskacji, wskazywanie i eksponowanie ich żydowskiego pochodzenia oraz sugerowanie brak ich związku z kulturą polską to strategie rodem z antysemickiego kanonu. Informacja, jaka została zamieszczona w ostatnim przypisie, potwierdza moje zarzuty. Nota bene jest w niej kilka nieścisłości. Profesor Rulka pisze: „Przypis z roku 2002. Okazało się, że M. Turlejska i J. Kancewicz będący ostatnimi żyjącymi autorami tego «podręcznika» znów nas pouczają. Są członkami – założycielami stowarzyszenia do walki z ksenofobią i antysemityzmem, które ostatnio przybrało piękniejszą nazwę «Otwarta Rzeczpospolita». Okazuje się, że dla ludzi «z miedzianym czołem» nie ma żadnych granic przyzwoitości.” [s. 97]

Śpieszę donieść, że Maria Turlejska i Jan Kancewicz nie są członkami założycielami stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita” i, co więcej, w ogóle do niego nie należą. Ich nazwiska figurują na liście ponad 200 osób, które w marcu 1999 roku wystosowały list otwarty do ministra edukacji w sprawie antysemickich treści w podręcznikach Leszka Andrzeja Szcześniaka, z sugestią wycofania ich z obiegu szkolnego6. Od momentu powstania stowarzyszenia ani Turlejska ani Kancewicz nigdy nie byli na żadnym spotkaniu stowarzyszenia, nie działają w nim, zresztą tak jak i wiele innych osób, które podpisały list. Dlatego niezrozumiałe są słowa „znów nas pouczają”, które prof. Rulka odnosi do dwojga żyjących autorów. Przy czym zwrotu „znów nas pouczają” używa w odniesieniu do (jak uważa) członków założycieli stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, czym sugeruje, że stowarzyszenie zostało powołane do pouczania kogokolwiek. Tak się składa, że jestem członkiem założycielem stowarzyszenia, i staram się aktywnie uczestniczyć w jego pracach do dziś. Stowarzyszenie Przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”, a nie - jak pisze prof. Rulka - „stowarzyszenie do walki z ksenofobią i antysemityzmem” [przyp. 1, s. 97] nie tylko nikogo nie poucza, ale i nie zamierza tego robić. Odsyłam do statutu stowarzyszenia i informacji o jego bieżącej działalności (także edukacyjnej) na stronie internetowej http://or.icm.edu.pl

* * *

Uważam, że swoim tekstem pt. „Podręcznik hańby” prof. Janusz Rulka dał przykład myślenia, które jest dalekie rzeszom polskich nauczycieli. Doszukiwanie się w żydowskim pochodzeniu autorów podręcznika przyczyn fałszowania historii Polski oraz deprawacji i straszenia młodzieży jest nie tylko działaniem pozamerytorycznym, ale i nieetycznym. Jako nauczycielowi i wychowawcy jest mi niezwykle przykro, że takie argumenty i myśli formułuje ktoś, kto uczy nas, co to jest godność pedagoga i etyka nauczyciela. To, że podręcznik pod redakcją Żanny Kormanowej jest „podręcznikiem hańby”, dobrym przykładem pisarstwa historycznego doby komunizmu w Polsce, nie ulega wątpliwości. Nie powinniśmy jednak milcząco akceptować prób dowodzenia, że propagandyści-historycy tamtych czasów pisali tak dlatego, że byli Żydami. To nie ich żydowskie pochodzenie, z którym zresztą nie identyfikowali się, skłoniło ich do napisania takiego podręcznika. Dowodzenie, że było inaczej jest nie tylko nonsensem, ale może być odczytane jako przejaw antysemickich poglądów prof. Janusza Rulki.

Robert Szuchta

Nauczyciel historii

1 „Historia. Dydaktyka. Media. Księga pamiątkowa poświęcona prof. Januszowi Rulce w czterdziestolecie pracy naukowej”, red. Barbara Tarnowska, Bydgoszcz 2002

2 Janusz Rulka, „Współczesne problemy edukacji historycznej”, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002, ss. 123

3 Publikowany już w „Wiadomościach Historycznych”, nr 5/1999, s. 289-298, a nie jak w przypisie redakcyjnym błędnie podano: WH, nr 1/1999. W tym numerze pisma ukazał się inny artykuł prof. Janusza Rulki pt.: „Emocje i wartości w edukacji historycznej”, s. 35-40.

4 „Historia Polski 1864 – 1945. Materiały do nauczania w klasie XI”, Warszawa 1952, PZWS, redaktor Żanna Kormanowa, wyd. II, nakład 70 000. „Książka zatwierdzona do użytku szkolnego pismem Ministerstwa Oświaty nr G. M. Sekr. – 582/52 z 23 stycznia 1952 r. jako materiały pomocnicze dla nauczycieli i uczniów kl. XI na rok szkolny 1952/53. Pierwsze wydanie książki ukazało się w 1951 r.

5 Przykładowo: Elwira J. Kryńska, Stanisław W. Mauersberg, „Indoktrynacja młodzieży szkolnej w Polsce w latach 1945-1956”, Białystok 2003; Joanna Wojdon, „Propaganda polityczna w podręcznikach dla szkół podstawowych Polski Ludowej (1944-1989), Toruń 2001.

6 „Nie chcemy podręczników Szcześniaka”, „Gazeta Wyborcza”, 15 marca 1999, s. 7

4